Pracuś...

Data powstania strony 7 III 2002r.

Data ostatniej modyfikacji 23 XII 2002r.


Rok 2002

Już dawno po zimie...

7 III 2002r.

Tak... ta zima była "prawdziwa". Zaczęła się na początku grudnia i trwała u nas do 20 stycznia. Mój staw zamarzł całkowicie na ponad 6 tygodni. Były silne mrozy i opady śniegu. W TV pokazywali zasypane śniegiem pół Polski. To była porządna zima.

I zrobiła też duże spustoszenie w naszych jeziorkach. Bardzo dużo ryb i żab zginęło w ogrodowych stawikach. Z niepokojem czekałem na odwilż, tym bardziej, że docierały do mnie złe wieści z Polski. Gdy mróz puścił całkowicie z niepokojem zacząłem liczyć swoje ryby.

Z wielką radością stwierdziłem, że wszystkie dzielnie przeżyły zimę. Bez robienia przerębli, bez napowietrzania, bez ŻADNYCH sztucznych zabiegów.

Po prostu nie robiłem nic. Mam mało ryb, mam dużo wody, tlenu rybom nie zabrakło. A jakaś wymiana gazowa przebiegała przez uschnięte łodygi uschniętych roślin. I to wystarczyło. Czego i Wam i sobie życzę za rok :-)))

 

3 III 2002r. Widok ogólny na staw. Wszędzie brzydkie, uschnięte badyle. A z samego przodu zieleni się przetacznik bobowniczek, ależ się rozrósł przez zeszłe lato...
... prawda, że piękny!?

(W głębinie widać osokę aloesowatą. W takiej postaci, całkowicie zanurzona w wodzie o głębokości min. 30 cm ta roślina zimuje.)



więcej >>> Przetacznik bobowniczek
Księżniczka całą zimę pilnowała stawu. I trzeba przyznać, że nawet śladu na niej nie ma, że całą zimę była na dworze. Te ogrodowe ozdoby (???) z gipsu (?) są bardzo dobrej jakości.
Naprawdę te żaby są świetne - nie wiem jakie to tworzywo - gips, glinka, na pewno nie plastik i nie fajans. A wygląda po 9 miesiącach stania na dworze (w tym cała zima!!!) jakby dzisiaj postawiona. I kolor farby w ogóle się nie zmienił! Plastikowy krasnal po takim czasie wygląda paskudnie i nadaje się na śmietnik!!!
Ale niestety to tworzywo wygląda "w rękach" na bardzo delikatne, wydaje się, że bardzo łatwo pęknie. Obchodziłem się z tą żabką jak z jajkiem - oj - trochę przesadzam..., po prostu ją postawiłem na brzegu i już
:-)))

 

 

Wiosna

1 IV 2002r.

13 III 2002r. Godzina 6.40. Moje serce zamarło... O nie... znów te cholery przyleciały... Tak wcześnie? - rok temu pojawiły się dopiero 6 kwietnia.

Och jak dobrze i bezpiecznie.

...wiem co teraz czeka mój staw. Kaczki zamienią go w szambo - nie cierpię kaczek !!!

Ale co się dzieje - co zaniepokoiło samczyka?

Poczekaj chwilkę kochanie...

Ktoś ty? Czego tu szukasz?
Uciekaj stąd...
Bo cię walnę dziobem...
Tak, kaczki to paskudne, ale piękne szkodniki. Jak się przekonałem rok temu i teraz, nie są niebezpieczne dla ryb. Potrafią skubnąć jakąś roślinę, ale nie zrobią w sumie większej szkody, nawet jak zjedzą kilka listków to roślina odżyje. Ale tego co zostawiają w stawie i na kamieniach na brzegu to nie będę opisywał. I to jest właśnie to, co mnie wkurza w kaczkach. Czy nie mogą sobie gdzieś pójść na bok w "krzaczki" ???

Być może zrobiły by więcej szkód - coś przecież muszą jeść. Ale nie pozwalam im na to. Gonię je bezlitośnie co rano z głośnym "a sio". Samiczka wtedy strasznie gęga. Samczyk ucieka po cichu.

Od kilku dni nie ma już kaczek - znów jak rok temu uznały, że mój staw nie jest bezpiecznym miejscem na założenie gniazda i już do mnie nie przylatują - moje "a sio" okazało się skuteczne.

więcej >>>
Kaczki - tego
nie przewidziałem...

 

 

30 IV 2002r. "Z niczego" w moim stawie pojawiły się kijanki! Mój staw zamienił się w wylęgarnię żab (ropuch???)!!! Nawet nie miałem pojęcia, że jakaś podstępna żaba (ropucha???) złożyła w moim stawie skrzek!!! Jest to dość dziwne - przecież codziennie oglądam swój staw... i skrzek potrafię zauważyć!!! Nie rozumiem tego!!!!!
W tej chwili mam z 1000 (10000 ???) czarnych kijanek.

Nie wiem czy to żabie czy ropusze potomstwo (bo przecież nie widziałem skrzeku). A te moje kijanki są jednodniowe i pasują do każdego rysunku jaki udało mi się znaleźć w książkach.

 

***

Prawdziwa wiosna

1 VI 2002r.

7 IV 2002r. W nocy przez dwie godziny za oknem była po prostu ściana śniegu - coś niesamowitego. Ależ rano było pięknie, a tylko tyle zostało po godz. 15.
23 IV 2002r. Matrix kocha mój staw, obserwuje ryby, ptaki i... nas, gdy siedzimy nad wodą...
1 V 2002r. Kijanki, ależ ich jest - cały staw !!!
2 V 2002r. I niech ktoś powie, że kot nie potrafi mówić. Nieprawda - on swoją miną potrafi powiedzieć wszystko.
"Czy musisz mnie podglądać co robię?"
7 V 2002r. Chyba temu krzewowi zrobię specjalną stronę... Jak pomyślę jaki to był kiedyś patyczek... Aż się nie chce wierzyć!
17 V 2002r. Irysy kwitną jak zwykle niezawodnie, szkoda tylko, że ich kwiaty są tak nietrwałe, kilka dni i już przekwitają.

 

***

Lato

7 VII 2002r.

4 VI 2002r. A ja się dziwiłem, że jakoś tak dziwnie mam cały czas niski poziom wody w stawie... A tu, pod zarośniętą brzegową dżunglą czekała na mnie niespodzianka!
A kiedyś ktoś mi prostował rozum i tłumaczył, że myszy folii nie jedzą i że nie ma się czego obawiać... Taki mądry, fotelowy mądrala...

Na zdjęciu pod dziurą podłożona jest biała, emaliowana blacha, która trzymam w garażu dla "przydasię". Ta blacha to osłona ściany z kuchenki gazowej. Teraz się przydała... Wielkość dziury to tak jak dwie dłonie - oj, napracowała się myszka!
8 VI 2002r. No cóż, zdjęcia bobrków robione "500-tką" robią wrażenie. Dobrze mieć zaprzyjaźnionego pasjonata fotografii, który ma takie cudo jak obiektyw "500-tka" i raz do roku mi je pożyczy.

 

***

Lato

10 VII 2002r.

21 VI 2002r. Ależ mój staw jest piękny...!
Tak, tak... zdjęć w samo południe nie powinno się robić... wychodzą wtedy zdjęcia czarno-zielone - to są straszliwe kontrasty spowodowane upiornym słońcem i czarnym cieniem. Ale oczy tego nie widzą, my dzięki cudownemu przetwornikowi rzeczywistości widzimy inaczej niż aparat fotograficzny. Tak - nasz mózg jest cudownym narzędziem!

 

22 VI 2002r. Sobota, dużo czasu, upał... Idealna pogoda do pracy przy stawie.



 

The by my wife!

Przygotowane: taczka, duża miska, duże wiadro, worek ze świeżym torfem, sznurek, nożyczki, żona z aparatem, na nogach papcie specjalnie do stawu, czapeczka, uśmiech na gębie :-))), odpowiednie gatki, zegarek zdjęty z ręki... Można pracować w wodzie...
Jesienią zauważyłem na dnie rosnące coś. Byłem przekonany że to rogatek - niech sobie rośnie :-)




The by my wife!
Ale to coś zaczęło rozrastać się STRASZNIE i stwierdziłem, że to nie jest rogatek. W zeszłą sobotę wyrwałem tego coś tylko jedną kępę - nie byłem wtedy do tej pracy odpowiednio przygotowany. Można na zdjęciu powyżej zobaczyć po prawej stronie CAŁĄ objętość środka stawu wypełnioną tym czymś.
.. I nie czas tu na litość i rozważanie co zrobić. Po prostu trzeba zrobić porządek. Złapać w dwie dłonie jak najwięcej łodyg tego zielska i pociągnąć...


The by my wife!
No i czeka nas dość nieprzyjemna niespodzianka - zielsko wyrywa się nadzwyczaj łatwo z dennego szlamu, ale tak naprawdę zielsko się NIE wyrywa a wychodzi RAZEM ze szlamem... i to wszystko razem (to zielone i to obrzydliwe czarne) trzeba wrzucić do miski a potem od razu z miski do taczki - bo takie jedno pociągnięcie to od razu pełna miska. A woda robi się też od razu czarna od wzruszonego mułu.
Ładuję drugą porcję zielska do wiadra i już je wystawiam na brzeg i zaraz wysypię do taczki i dalej do pracy...




The by my wife!
No i po robocie. Pół godziny i gotowe. Widać wyraźnie wybrane kolejne porcje zielsko-szlamu. A za miską widać rąbek worka z torfem wyciągniętego ze stawu - ależ on jest ciężki, bo pełen wody.
Tu widać wszystko pięknie i wyraźnie
:-)
Wszystko wywiozłem "za płot" - użyźnię swoją dziką łąkę. Stary torf też poszedł za płot. Worek dokładnie wymyłem by wygodniej było go trzymać przy wsypywaniu świeżego torfu i wsypałem torf. Teraz worek zawiązać sznurkiem i gotowe. Worek do stawu i po robocie
Tajemnica sukcesu tej pracy tkwi w przygotowaniu wszystkiego. Nie można ganiać w mokrych gaciach po domu i szukać sznurka albo nożyczek.

Koniecznie muszę mieć na nogach papcie na "gumowej" (nie śliskiej) podeszwie - denny muł jest obrzydliwy i chyba bym nie wytrzymał chodzić po dnie gołymi stopami. Być może komuś to nie przeszkadza, ale dla mnie jest to okropne, więc zawsze mam założone specjalnie do tego celu przeznaczone papcie, gdy wchodzę głębiej do stawu.

Ale o dziwo nie przeszkadzało mi wyrywanie gołymi rękoma tego zielska i zarzucanie OGROMNEGO gluta ciągnącego się szlamu gołym przedramieniem... a żona to widząc dostawała cofki
:-)))
Każdy ma jakieś fobie :-) więc dla ludzi wrażliwych radzę jeszcze kupić duże, gumowe rękawice.

Być może nigdy tego nie będziesz robił co widziałeś na tych zdjęciach, nie będziesz wyrywał rogatka, moczarki, tego mojego coś. Ale kiedyś przyjdzie moment, że trzeba będzie oczyścić STARY staw ze szlamu. Kiedyś to będę robił, też będą zdjęcia, być może będzie to dla Ciebie obrzydliwe... Cóż, staw to nie tylko przyjemność ale czasami obowiązek.

 

 

A teraz Ci powiem jak się to coś nazywa - to

ramienica krucha Chara fragilis.

W ŻADNEJ mojej książce nie ma o tej roślinie żadnej informacji !!!! Nawet w tych najlepszych !!!! O, przepraszam... malutka książeczka [2] okazała się jednak po raz kolejny najlepsza. Warto kupować różne książki.

21 VII 2002r.
Już zrobiłem stronę
Ramienica krucha

 

***

14 VIII 2002r.

15 VII 2002r. Rok temu robiłem wiele zdjęć mojej krwawnicy. Teraz tylko jedno, ale bardzo mi się podoba...
.. I już znów rok zleciał...
.. I już znów krwawnica kwitnie...
.. I już znów za chwilę będzie zima........

więcej >>> Krwawnica pospolita

.. I kiedyś, za powiedzmy 40 lat pomyślisz: Kiedy to zleciało???

 

8 VIII 2002r.

1 Sierpień 2002
Czwarte urodziny Mojego stawu

1 VIII 2002r. I znów kolejny rok... Cztery lata... to szmat czasu... i dla człowieka, i dla ogrodu i dla stawu i przede wszystkim dla roślin!
Upały potworne, trawa zupełnie uschła na moich trawnikach, a nawet rośliny wodne ledwo znoszą te upały. A mój kot szuka ratunku w cieniu i w wodzie - to jego ulubione miejsce.
Widok ogólny...

 

***

Jesień

21 XI 2002r.

26 X 2002r. Jesień..., br... i będzie coraz zimniej i ciemniej. Zaczyna się telewizyjna pora roku, zapomnimy na kilka miesięcy o stawie przytuleni do cieplutkich kaloryferów...
...a ryby, rośliny i... folia muszą przetrwać bez uszczerbku mrozy zbliżającej się zimy. Staw już nie jest piękny..., a zapomniana kaczka szyderczo przypomina moją letnią radość ze słońca i odpoczynku nad stawem.

 

***

26 XI 2002r.

22 XI 2002r. Jesień wielkimi krokami zmierza w kierunku zimy, ale w tym roku czasami na tej trasie zahacza o prawdziwą wiosnę :-)
I w taki
wiosenny dzień udało mi się zrobić to "zdjęcie" - to jest tzw panorama czyli 360 stopni wokół mojego ogrodu...

...a jak to się robi to już zupełnie inna historia :-)

***

23 XII 2002r.

23 XII 2002r. Jutro Wigilia... czarodziejski dzień pełen radości, nadziei i marzeń... taki jak mój staw na tych zdjęciach.
Wesołych Świąąąąąąąt !!!!!

 

 


Zakończyłem opisy i wprowadziłem ostatnie zdjęcie 23 XII 2002r.

 

     







Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional