Pracuś...

Data powstania strony 30 I 2005r.

Data ostatniej modyfikacji 
23 XII 2005r.



Rok 2005

Dziwaczna zima

30 I 2005r.

Dziwaczna zima AD 2004/2005 zaczęła się dopiero ok. 20 stycznia. Do tego dnia było cały czas ciepło, i ciepło, pojawiały się alarmujące informacje w TV, że coś już kwitnie, że żaby wylazły z nor, że ocieplenie globalne i inne takie "ogórkowe" informacje. Ale było w tym sporo prawdy, bo mój staw był cały czas wolny od lodu, temperatura w nocy osiągała nawet +7 oC. Cały czas chodziłem w letnich, cieniutkich spodniach, bez czapki, bez szalika...
Ale w końcu nadeszły lekkie mrozy (-4 oC w nocy), staw zamarzł, sypnęło śniegiem...

27 II 2005r.

Ale te chłody od 20 I 2005 były tylko krótkotrwałe, po kilku dniach znów się zrobiło ciepło...

Prawdziwy śnieg pojawił się u nas dopiero 16 lutego - porządny śnieg, zasypał wszystko, zrobiło się naprawdę biało, padał prawie każdego dnia. Jest wreszcie naprawdę pięknie!

20 III 2005r.

I cały miesiąc było dużo śniegu - wspaniały był ten śnieg. Było go wszędzie bardzo dużo. I zniknął z zasadzie przez dwa dni, najpierw spadł ciepły deszcz, a potem była noc 17/18 III i całą noc było +11 oC i rano już było po zimie.... Nigdzie już nie było śniegu. Zaczęła się wiosna....

 

30 I 2005r. Tak wygląda mój staw dziś, godz 13.30, temperatura na dworze +2 oC. Śnieg się w ogrodzie nie topi, bo w nocy przychodzi mróz ok -4 oC i schładza wszystko. Pola też są białe, ale drogi absolutnie czarne i bezpieczne. Taka zima jest bardzo przyjemna!
No i myślę, że za miesiąc będzie już po zimie, i znów zacznie się ukochana wiosna! I przyjdą do mnie żaby, ropuchy, a może w tym roku i u mnie będą traszki???

 

Wreszcie kupa śniegu!!!

27 II 2005r. No wreszcie prawdziwy śnieg, wreszcie prawdziwa zima, tak powinno być na Wigilię - jest po prostu cudnie, słońce wspaniale świeci od rana - życie jest piękne!!!
Nawet takiego zmarzlucha jak ja to piękne słońce wypędziło z domu - póki co ćwiczę pływanie na środku stawu...

:-)))

A moja żona pozuje jak zawodowa modelka.
A w ogrodach sąsiadów wyrosły jak grzyby po deszczu bałwany. Na dworze jest około zera, śnieg jest mokry, lepi się wspaniale i bałwany rosną prawie same!
Jakie śmieszne i różniste - lepienie bałwanów to jest bardzo fajna zabawa z dziećmi!



Wiosna przyszła nocą...

17 marca lunęło z nieba ciepłym deszczem, a gdzieś w Polsce nawet ten deszcz był prawdziwą burzą - z piorunami, błyskawicami! A noc z 17 na 18 marca była niesamowita - przez calutką noc było +11 stopni ciepła. Wszystko stopiło się w polu, śladu nie zostało po śniegu. Tylko trochę lodu na wodzie zostało. Jedna noc wystarczyła! Ale zdjęcia jakie zrobiłem 18 marca wieczorem było bardzo złe, robiłem je z ręki, a było już szarawo.... ale nie zależało mi by były dobre... miały być tylko roboczym archiwum, więc ich nie pokażę...

A teraz o rybach. Zawsze to wielki niepokój gdy puszczą lody - jak co roku też czekałem na tę chwilę.... No i smutna sprawa... Padły mi dwie średnie rybki i aż 5 maluchów. Ale najdziwniejsze, że TYLKO ALBINOSY!!!! Dlaczego?????
Czy albinosy są jakoś słabsze genetycznie?????
Mniej odporne na brak tlenu, na zimno, na ciemno, na głód?????

Oczywiście nie wiem tego i nie oczekuję od nikogo odpowiedzi - po prostu opisuję jak to u mnie jest.....

20 III 2005r. Ale dzisiejsza noc była znów mroźna - było -4 oC. I znów na wodzie zrobiła się skorupa lodu. Woda jest tak bardzo zimna, że wystarczy kilka godzin mrozu by zrobił się lód o grubości 1 cm.

Ale za to jak dziś cudnie świeciło w południe słońce - jak w lipcu!!!
I jak śmiesznie wyglądają ryby pod tym lodem. To wszystko już moje ryby. Ależ się tego mnoży... Im więcej roślin w stawie tym więcej ryb unika kanibalizmu swoich rodziców i jakoś przeżywa... A potem zaczynają się kłopoty - co z tym inwentarzem zrobić???



Kaczki, ropuchy, Wielkanoc czyli naprawdę już wiosna!

23 III 2005r. Wiosna!!! wiosna!!! Czyli już te cholerniki przyleciały!!! No, to znaczy, że znów będę każdego ranka mężnie wołał "a sio!"
Jakież one są piękne, szkoda że nie mam większego stawu - wtedy bym się bardzo cieszył gdyby chciały u mnie zamieszkać....
I ropuchy, i żaby trawne już się obudziły, już królewicze wołają "kła, kła", czekając niecierpliwie na samiczki.

Na zdjęciu samczyk żaby trawnej.

Ogromna strona o zalotach żab i ropuch jest tutaj

I w domu już święta.... jeszcze w kuchni za wcześnie by szykować smakołyki, ale dom zaczyna być świątecznie przystrojony...
Wielkanoc już za chwilę...
Wiosna już za chwilę...

 

 


2 IV 2005r.
Nie chcę tu pisać żadnych wzniosłych słów...
W telewizji, w radiu, w prasie jest ich wiele, moich już nie muszę dokładać...

Wystarczy, że tylko zaznaczę w mojej witrynie tę datę...

 

 

Forsycja - cudowny zwiastum wiosny!

18 IV 2005r. Już kwitnie u mnie od kilku dni bergenia, ale funkia dopiero wypuszcza pierwsze liście.
Także od kilku dni kwitnie kaczeniec. Jak cudownie wygląda staw z tymi pierwszymi kwiatami!
A w tle rozłożyła się na żółto najpiękniejsza roślina wiosny - wspaniała forsycja. Jaka szkoda, że tak cudownie kwitnący wiosną krzew w lecie jest tylko zwykłym, pospolitych chwastem ogrodowym...
Widok z innej strony. Już zaczyna gubić pierwsze kwiaty, jeszcze z 7 dni i już przekwitnie...
jaka szkoda...

 

Głupi, cholerny mróz.....

22 IV 2005r. Cholerny mróz!!! W nocy 21/22 kwietnia było u mnie za oknem -2 stopnie, a przy gruncie to pewnie z -5 stopni. I widać co się narobiło... Oto kwiaty bobrków, prawie wszystkie tak wyglądają!!!!
A tak końcówki kłączy z nowymi liśćmi!
A tak bergenia....





Ale forsycja śmieje się z mrozu, i kaczeńce w stawie też!!!

A dzisiejsza noc 23/24 też wydaje się być bardzo mroźna....
Nie dobrze....

I pomyśleć, że te mrozy były zapowiadane 4 dni naprzód - gdy było już naprawdę ciepło - właściwie to nikt tym przepowiedniom nie chciał wierzyć. A jednak dzisiejsza technika pozwala NAPRAWDĘ przewidywać pogodę i to się dziś zaczyna NAPRAWDĘ wszystko zgadzać!!! Zauważyłem, że w ciągu ostatnich dwóch lat prognozy (nawet fantastyczne) zazwyczaj się sprawdzają!!! Czasy Wicherka i Chmurki odeszły w siną dal... Satelity i komputery zastępują strzykanie w kościach.....

 

Już wszyscy czekamy na dłuuugi weekend...

28 IV 2005r. To jest także tawuła. Bardzo wczesna, zaczyna kwitnąć dwa tygodnie wcześniej niż tawuły nad stawem - wspaniały krzew!
No i skończyły się gody ropuch, żab trawnych, już nawet skrzeku nie ma - pozostały tylko kijanki....
tysiące, tysiące kijanek!


Ogromna strona o zalotach żab i ropuch jest
tutaj
Kaczeniec dalej kwitnie. Ale to zakwitły inne krzaczki - te, które były w cieniu.
Nie znam nazwy tej bagiennej roślinki. Po raz pierwszy zakwitła u mnie niewielką łodyżką dwa lata temu, zostawiłem ją w spokoju, niech sobie rośnie...
I jak się wspaniale rozwinęła. A przecież ja jej nie sadziłem - to jest samosiejka, może jej nasionko przyleciało na kaczych łapach, a może wiatr przywiał. No to niech sobie szczęśliwie rośnie - jest piękna!

 

3 V 2005r. Cały dłuuugi weekend się udał, cztery dni wolnego to wspaniała rzecz - szczególnie gdy ten czas można spędzić w ogrodzie w krótkich spodenkach i bez koszuli! Tak własnie było! Ale takich zdjęć to raczej nie będę pokazywał
:-))

 

Zimny, paskudny maj....

21 V 2005r. Po długim weekendzie pierwszomajowym zrobiło się zimno.Tak zimno, że w pracy zaczęły grzać kaloryfery, a w domu też musieliśmy włączyć grzanie! Coś niesamowitego! I tak było przez chyba 10 dni, a może i dłużej...

Przez to zimno nawet krzewy nad stawem zakwitły tak jakoś inaczej niż każdego roku.

29 V 2005r. Wcześniejsza tawuła już przekwitła, a właściwie to nie przekwitła ale jakoś tak brzydko "zrzuciła" kwiaty, a późniejsza wcale nie chciała kwitną... Po prostu było za zimno! Nawet irys w tym roku nie zakwitł wcale - moja kępa nie wypuściła żadnego kwiatowego pędu!
Ale grzybieniowi to zimno nie zaszkodziło. Oto pierwszy kwiatek tego roku. Taki jeszcze nie wybarwiony, blady, trochę brzydki...
4 VI 2005r. Ale pod koniec maja zrobiło się wreszcie ciepło, kolejny czterodniowy weekend znów się udał. Woda zrobiła się wreszcie ciepła i grzybień ruszył do boju. Już chyba 6 kwiatów kwitnie jednocześnie!!!
A liści ma aż za dużo! Widać teraz wyraźnie, że jest to odmiana nadająca się do dużego stawu i głębokiej wody. A mój stawik ma przecież tylko 80 cm głębokości. Trzeba będzie po prostu nadmiar liści usuwać bo to naprawdę brzydko wygląda. Nożyczki, miska obok i trochę determinacji w oczach i po kłopocie...

 

 

Wreszcie lato, wreszcie wakacje...

2 VII 2005r. Pełnia lata, pełnia rozwoju roślin... Aż chce się żyć i siedzieć na dworze, robić grilla i pić zimne piwo...
A to mój Park. Jak się rozrósł - a przecież nie tak dawno bo zaledwie w 2002 roku sadziłem tu malutkie patyczki.

A tak wyglądał w maju 2003

W stawie szaleje grzybień. Ależ to cudowna odmiana - najpiękniejszy grzybień świata - bo mój!

:-))))

Dwa lata temu sadziłem tego grzybienia - przy okazji przywlokłem z nim do stawu moczarkę - taka się rozrosła kępa z JEDNEJ łodyżki. Długość ok. 2 metry, szerokość 1 metr.
A obok moczarki szaleje ramienica, znów się odrodziła po rzezi jaką jej zrobiłem w 2002 roku. Ale ta kępa jest dość mała - 1 x 1 metr.

Zdjęcie wykonane z mocnym zoomen by lepiej widać było roślinę.
Może za miesiąc, a może dopiero za rok z tej poczwarki wykluje się wspaniała duża ważka, może żagnica ????

 

1 Sierpień 2005
Siódme urodziny Mojego stawu
 

1 VIII 2005r. Siedem lat... Toż w tym wieku dzieciak idzie do szkoły, już jest mądry, już czyta, już pisze...
No i mój staw przez te lata zmądrzał, nie robi głupich psikusów, glony właściwie same zniknęły, zapomniałem nawet o torfie leżącym od dwóch lat na dnie... Po prostu staw żyje swoim własnym niezależnym życiem...
Rośliny rosną same, rozsiewają się nasionami, rozrastają kłączami, niezłe chwastowisko zrobiło się wszędzie....
I jak mnie teraz śmieszą te listy sprzed kilku lat, gdy ludzie pytali czy podoba mi się taki geometryczny kształt... Czy nie lepszy byłby owalny... A ja zawsze odpisywałem, że kształt nie ma żadnego znaczenia, bo za kilka lat w ogóle nie będzie widać tego kształtu...

I miałem rację!!!!!!!!!

A to takie zdjęcie z żabiej perspektywy. Ta kaczka pływa już SZEŚĆ lat.... A jedną zimę nawet przezimowała zamarznięta na kamień w lodzie.... I dalej pływa... To był taki wspaniały prezent wigilijny od mojej córki - widać że szczerze dany!
A tak mój staw widzą dzikie ptaki, gołębie sąsiada, ważki, motyle...

Wszedłem na wysoką drabinę i zrobiłem takie zdjęcie...

I pomyśleć, że tak niedawno była tu tylko glina i rosło trochę polnych chwastów...

 

 

Wielkie porządki 2005

30 VIII 2005r. No i nadeszła pora porządków - oto ogromna kępa: moczarka kanadyjska i ramienica krucha. Po trzech latach trzeba znów zrobić porządek.

Lato 2002

Specjalnie pokażę tu kilka podobnych ujęć - chcę, żeby nikt nie pomyślał, że to chwila roboty.





The all by my wife!
A to naprawdę ciężka praca, przy wyciąganiu ogromnych kłębów ciężkiego zielska. I nie chodzi przecież tylko o same łodygi - trzeba usunąć ze stawu również zakotwiczone w mule korzenie - a nie dla każdego to będzie przyjemna praca. Wielu ludzi w ogóle nie będzie w stanie tego zrobić.
Im więcej mułu wyciągnie się z kępą zielska tym bardziej trzeba uważać by ten muł nie wpadł z powrotem do wody. Ale równocześnie trzeba chwilę odczekać by to, co żyje w tym mule i między łodygami zdołało wrócić do wody.
A taką ogromną gęstwinę można po prostu wytrzepać i naprawdę widać jak wypadają z niej do wody larwy ważek.
Trzeba dodatkowo przeglądać zawartość miski - po chwili coś zaczyna się ruszać i kolejna larwa ważki pojawia się na powierzchni gęstego mułu.
Koniecznie trzeba za każdym razem chwilę odczekać, przeglądnąć zawartość miski i wybrać z niej wszystko co żywe. I naprawdę nie ma się czego bać - larwa ważki nie zrobi człowiekowi krzywdy! A za rok będzie z niej latał nad moim stawem kolejny latający klejnot.
Cała kępa moczarki i ramienicy trafiła do taczki - to było chyba pełnych pięć misek zielska i mułu. A z tych łodyg jakie zostały w wodzie rośliny znów się odrodzą - chyba jednak moczarka to dobra roślina do stawu - przecież gdyby nie ona, to składniki pokarmowe rozpuszczone w wodzie pewnie by wykorzystały glony - a glonów nikt nie kocha!!!

 

Jeszcze bym chciał uzupełnić te zdjecia o komentarz dotyczący torfu. Torf zatopiłem w stawie po raz ostatni chyba w 2003 roku. Już naprawdę nie pamiętam, mam chyba gdzieś zapisane... Przez dwa lata worek z torfem leżał na dnie, nie wymieniałem go na świeży, nie było takiej potrzeby. Po prostu glony w moim stawie prawie zanikły. Robiąc porządki w moczarką postanowiłem również wyciągnąć worek z niepotrzebnym torfem. Niestety - nici jakimi był zszyty worek całkowicie zgniły i worek w czasie jego wyciągania rozleciał mi się w dłoniach, a 50 litrów torfu wysypało się na dno stawu i wymieszało z mułem. Miałem dodatkowe pół godziny roboty z wyciąganiem tego torfu i mułu. To była kolejna, pełna taczka. Dobrze, że do tej pracy mogłem wykorzystać mój "glonołap" czyli plastikowy durszlak, którym pięć lat temu wyławiałem ze stawu glony.

Oczywiście najciekawsze były słowa jakich użyłem by wyrazić mój entuzjazm, gdy poszułem jak mi się worek rozłazi, a torf wypływa na dno.... No, ale ich lepiej nie będę cytować.....
:-))))

 

Wielkie porządki 2005
ciąg dalszy - grzybień
(pokazane tu zdjęcia i opisy stanowią zaledwie kilka wybranych fragmentów z ogromnej całości - całą opowieść opisującą dwuletnią historię mojego grzybienia zawierającą 77 zdjęć można przeczytać tutaj)

3 IX 2005r. CO JA MAM Z TYM OGROMEM ZROBIĆ????????
Gdy już wymacałem palcami jedną wyraźną odrastającą od całości część zrozumiałem, że byłem śmieszny przynosząc tutaj narzędzia typu sekatorek do gałązek albo nożyk tapicerski. Poszedłem po prawdziwe narzędzia
Jeszcze jedno ujęcie na przecięte kłącze i wychodzące z niego korzenie.
Pełen desperacji i prawie szaleństwa w oczach wszedłem do stawu i WYTOCZYŁEM kępę jakby to była jakaś ogromna kula - zupełnie nie bacząc, że łamię dziesiątki łodyg od liści i setki korzeni - a cóż mogłem innego zrobić!!!
Nie jest łatwo przeciąć tę masę. Piła się zakleszcza w zupełnie mokrym drewnie rośliny.

(naprawdę zachęcam do przeczytania całości - kliknij tutaj)

 

I znów nadchodzą Święta...

I już znów koniec roku, znów Święta. To był wyjątkowy rok, późno zaczętej, ale długo trwającej zimy, i szalenie długiego lata. Prawie bezdeszczowego lata. Naprawdę coś się zmienia z tą pogodą! To już nie ogórkowe artykuły dziennikarzy, ale to już rzeczywistość, którą się czuje na własnej skórze! Ot proszę! - kolejne święta bez śniegu, ciepło, deszcz - było w grudniu śniegu przez dwa dni i zniknął w ciągu jednej nocy, a przecież 10-15 lat temu to szalałem w święta z córką na sankach.

W mojej witrynie był to rok ważki. Dzięki Ewie pojawiły się wspaniałe nowe strony o ważkach. I będą kolejne! A ja pokazałem wspaniałe zdjęcia grzybienia, a Bożena swoje zdjęcia z trochę większego oczka czyli z Morza Czerwonego. Oczywiście było wiele nowych stron i nowych tematów - jak każdego roku - już od 6 lat.

Również ten rok przyniósł tragiczne wydarzenie związane... ale to można przeczytać w czarnej ramce na stronie głównej.

 

22 XII 2005r. W tym roku mojego stawu nie oświetliłem w ogóle - bo nudno gdy jest ciągle tak samo - w tym roku staw jest ciemny, ponury, tajemniczy, ale krzewy w ogrodzie są bajkowe - oto moje czerwone berberysy w czerwonych lampkach.
I staw z daleka. W tle rzadko kiedy pokazywane na zdjęciach skyrockety - po prostu w lecie one są zasłonięte krzewami rosnącymi przy samym stawie. Jesienią zrobiłem wielką wycinkę - musiałem BARDZO MOCNO przyciąć wszystkie krzewy - po prostu zaczęły całkowicie zasłaniać staw!
Taki standardowo-letni widoczek z brzegu zachodniego na krzewy tawuły. One też będą mocno przycięte - ale zrobię to, gdy staw porządnie zamarznie i będę mógł to zrobić z lodu.
I wreszcie cały brzeg południowy - i pełny widok na moje Iglakowisko - w ogóle nie zasłonięte przez nadbrzeżne krzewy. I fajnie to teraz wygląda. I wierzyć mi się nie chce, gdy przypominam sobie jak sadziłem te skyrockety - można to zobaczyć tu:Iglakowisko.

 

23 XII 2005r. A to zdjęcie specjalnie dla wszystkich niedowiarków zasypanych śniegiem gdzieś we wschodniej Polsce.

Tak się żyje w tropikach!!!
:-)))

 

* * *

No i już koniec. Jutro Wigilia - najpiękniejszy dzień w roku, najszczęśliwszy, najrodzinniejszy, pełen świątecznej magii i nadziei na nowy, szczęśliwy rok...
A więc po prostu: Pogodnych, szczęśliwych, radosnych Świąt!

 

 

 


Zakończyłem opisy i wprowadziłem ostatnie zdjęcie 23 XII 2005r.

 

 

   







Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional