Wszystkie umieszczone na tej stronie zdjęcia
wykonałem osobiście
w ogrodzie przyjaciół i w moim.
All on this website (c) by Leszek Bielecki

Data powstania strony 25-29 X 2005r.

Data ostatniej modyfikacji 29 X 2005r.

Dla Bożeny...

Grzybień

Nymphaea

Cała ta długa historia, którą chcę tutaj opowiedzieć zaczęła się od pewnego maila... Było to bardzo, ale to bardzo dawno temu... I nigdy bym nie pomyślał, że znajomość zaczęta tym mailem będzie trwać.... i trwać.... I że pewnego dnia osobiście zobaczę Piękne stawy Bożeny i że przy okazji tej wizyty dostanę wspaniałą sadzonkę grzybienia.

No to zapraszam do podróży w czasie.....

Rok 2003

20 VI 2003r. Oto historyczny moment - za chwilę z tej głębiny wynurzy się kosz z moją sadzonką grzybienia.
Oczywiście sadzonki kupowane w centrach są znacznie mniejsze i sprzedawane w małych koszyczkach - to jest ogromna sadzonka posadzona wiosną w ogromnym koszu i widać jak ją ciężko wyjąć z wody.
Sadzonka jest uzyskana z podziału na części ogromnej, starej rośliny. Coś mi wcześniej gospodarze opowiadali o linach, sznurach, szarpaniu, jakieś straszne historie o wyciąganiu i dzieleniu.... Ale kto by tego słuchał i w to wierzył... Ja znałem grzybień jako malutkie sadzonki po 44zł*.
Oglądamy sadzonkę, a Bożena pokazuje malutkie pąki, które za miesiąc zakwitną wspaniałymi kwiatami.
Rzeczywiście - pąki są piękne i podobno te kwiaty są otwarte aż do późnego wieczora. A ta odmiana kwitnie aż do późnej jesieni!!!

Widać malusieńkie białe korzonki wychodzące przez otwory w ściankach kosza.

Pakujemy całość do ogromnego worka foliowego o pojemności 120 litrów - roślinę czeka kilka godzin jazdy i nie może mi woda z miski zachlapać całego samochodu.
Ale worek jest trochę za ciasny by zmieściła się miska - musimy kombinować by jakoś to wszystko zapakować.
Teraz na wszelki wypadek wlewamy trochę wody by grzybień jak najlepiej zniósł tę kilkugodzinną podróż.
*W moim stawie rósł od kilku lat grzybień, ale był posadzony w glinie i piasku i po prostu nie mógł się zbytnio rozrastać w takim ubogim w składniki pokarmowe podłożu. Dodatkowo, nie mógł się swobodnie rozwijać bo był ściśnięty w pojemniku bez otworów.

 

I już u mnie w stawie....

22 VI 2003r. Oto grzybień w moim stawie - trzy duże zielone liście i dwa młode, takie buraczkowe. Obok rośnie mój 4 letni grzybień-bonsai
:-)))

21 V 1999r.

O tym wspaniałym grzybieniu można poczytać na historycznej już stronie "Grzybień - wstrętny oszust"

 

 

1 VIII 2003r. Piąte urodziny mojego stawu i pięć tygodni grzybienia w moim stawie - hoho - to jest naprawdę cudo!!! Rośnie jak na drożdżach i liści ma już bez liku!!! Chyba niedługo zakwitnie pierwszym kwiatem.

 

 

6 VIII 2003r. Wreszcie jest - wspaniały, ogromny, jeszcze nie całkiem wybarwiony, bo pierwsze kwiaty takie są. I rzeczywiście kwiat jest otwarty do godz 20. Ależ byłem wtedy szczęśliwy!!!

 

 

9 VIII 2003r. Nie mogę wytrzymać i robię taką sesję zdjęciową mojemu kwitnącemu grzybieniowi.
TO JEST MÓJ GRZYBIEŃ!!!!
Prawda, że bajkowy!!!

 

 

5 IX 2003r. Późniejsze kwiaty są juz znacznie mocniej wybarwione, ciemniejsze, intensywnie czerwone.

Ale już tak nie cieszą - bo one już są jesienne...

 

 

Rok 2004

8 VI 2004r. Tym razem grzybień zakwitł o wiele wcześniej niż rok temu - ale to nic dziwnego - przecież wtedy to była sadzonka, a teraz to już w pełni ukorzeniona, rozwinięta roślina.
To pierwsze kwiaty i jeszcze nie w pełni wybarwione. Ale kwitną DWA równocześnie!!!! Coś takiego!!!

 

 

2 VII 2004r. Gdzieś nieśmiało wypuścił białego kwiatka mój stary grzybień. Ale już mi na nim nie zależy wcale - już nie chcę grzybienia-oszusta! Ja teraz każdego dnia raduję się moim czerwonym grzybieniem!!!

CZTERY KWIATY!!!

 

 

1 VIII 2004r. I właśnie tak mój grzybień uświetnił (a może uczcił) 6 urodziny mojego stawu.
Nic dziwnego, że tańczyłem tego dnia z aparatem i robiłem zdjęcia z każdej strony, i z bliska i z daleka, bo czegoś takiego NIGDY się nie spodziewałem!!!
To naprawdę jest prawdziwe zdjęcie a nie żaden fotomontaż...
To są prawdziwe kwiaty mojego grzybienia, a nie jakieś plastikowe ozdoby, które można kupić za 5 zł w sklepach ogrodniczych.

TU JEST OSIEM WSPANIAŁYCH KWIATÓW!!!

 

 

2 X 2004r. Jesień, a grzybień kwitnie, i nawet liście nie wyglądają jeszcze tragicznie, oczywiście że już żółkną, ale te w środku są jeszcze zupełnie zielone. Stare liście powinno się po prostu obrywać, obcinać, a nawet wyszarpywać grabiami - ale ja odradzam grabie - żadnego metalu przy folii!!!
Zbliżenie - głęboka czerwień jest wspaniała w tych kwiatach. Widać przy okazji jakie liście są zdrowe.

 

 

Rok 2005

29 V 2005r. Pierwszy kwiat w tym roku. Kwiat może i pierwszy, ale co się dzieje z liśćmi??? Liści mam stanowczo za dużo...

 

 

4 VI 2005r. Już lato, już trzy piękne kwiaty, już wieczory długie i już pora grilowania. Grzybień rozwija się w sposób szalony!
O! to nawet cztery kwiaty!!! Ale ileż liści w środku - co właściwie z nimi robić???

Zostawić ???
Wyrywać ???

Jak zwykle piękny kwiat - naprawdę staw bez grzybienia to pół stawu!!!

 

 

16 VI 2005r. No nie wiem co mam robić - tych liści przybywa na potęgę a nie mam sumienia by je wycinać...

Cały czas jestem w rozterce.... Co robić???

 

 

19 VI 2005r. To naprawdę nie żarty - ten grzybień to chyba jakiś mutant po Czarnobylu - muszę sprawdzić czy w nocy nie świeci!!!!
:-)))
Ale im więcej liści tym więcej kwiatów - nie spodziewałem się, że grzybień jest tak potężną rośliną!!! Już nie liczę kwiatów - one rosną po prostu wszędzie!!!

 

 

2 VII 2005r. Dziś nawet mojego Matrixa zamurowało... I mnie też... Zawsze do tej pory taplały się w moim stawie kaczki....

A dziś....

Dziś w moim stawie... Poznajecie? - Bożena i Janusz przyjechali do nas z wizytą. I żadna siła nie mogła powstrzymać Bożeny by nie wskoczyć do wody!!!
Ją też zafascynował mój/jej grzybień - u niej nigdy tak grzybień nie szalał, nigdy nie miał tyle liści...
Janusz nie mógł wytrzymać i również wskoczył do wody sprawdzić co się właściwie z moim grzybieniem dzieje!

To się nazywa miłość do wody - a ja jeszcze w tym roku nie wchodziłem do mojego stawu - do takiej lodowatej wody - brrrrrrrr!!!!!!

Pierwszą czynnością było wyrwanie starych i niepotrzebnych, zgniłych, ZESZŁOROCZNYCH liści. Zebrało mi się wtedy, oj zebrało, od leni ogrodowych, od tchórzy co wody się boją, od moli komputerowych...
:-)))
A gdy już do grzybienia można się było jakoś dostać zaczęli pod wodą sprawdzać co się właściwie stało. Po kilku minutach wszystko było jasne. Ogromna ilość liści tak mocno ciągnęła roślinę w górę, że ją po prostu uniosła razem z koszem i grzybień zrobił się rośliną pływającą. Stąd te ogromne ilości liści rosnące wprost nad unoszącą się tuż pod powierzchnią wody rośliną.

Przecież on się nie mógł zakotwiczyć w dnie stawu swoimi korzeniami, bo przecież on rośnie ściśnięty w koszu. Co prawda wypuścił poza kosz ogromne ilości korzeni, ale nie potrafiły się one przyczepić go idealnie gładkiej i śliskiej folii. Chociaż u Bożeny jej grzybień tak zrobił i dlatego dwa lata temu nie mogli go w żaden sposób wyciągnąć ze swojego stawu.

Metodą "na już" było wyrwanie nadmiaru liści i zatopienie rośliny i przyduszenie jej jakimś dużym kamieniem - ale widać, że grzybień wcale się nie chce dać zatopić - ma ogromną siłę wyporu!
W końcu, po pół godzinie walki moje morsy wychodzą z mojego stawu. Ależ jestem szczęśliwy, że pokazali mi jak się należy obchodzić z grzybieniem - bardzo mi się ta nauka przyda za dwa miesiące. Bez nich nigdy bym się nie odważył na to, co zobaczycie niedługo...

 

 

1 VIII 2005r. Dziś siódme urodziny mojego stawu. Ujarzmiony grzybień - ale tylko pozornie ujarzmiony - ale na razie nie zawracam sobie głowy grzybieniem - jest cudownie gorąco, wolę się byczyć w ogrodzie i robić zdjęcia niż pracować.

 

 

30 VIII 2005r. Już koniec sierpnia - woda w stawie cudownie ciepła - sierpień był wspaniały - można porobić trochę porządków nie dygocząc z zimna, widać, że grzybień znów zaczął szaleć - nie ma wyjścia - trzeba z nim zrobić PRAWDZIWY porządek!!!
Ale na razie zabiorę się za porządki z moczarką - tak wygłąda dwuletnia kępa moczarki - najwyższa pora się jej pozbyć, bo niedługo ryby nie będą miały gdzie pływać!
No i takie ładne zdjęcie żona mi zrobiła - a ja się tu chwaliłem jak wygląda wyrwana kępa moczarki.

Więcej można zobaczyć na stronie
"Rok 2005"

 

 

2 IX 2005r. Postanowiłem zrobić dla mojego grzybienia nową doniczkę - ze starych desek leżących gdzieś w kącie ogrodu zbiłem taką podstawkę...
...a do niej przykręciłem śrubami taki specjalny kosz na rośliny wodne - właśnie w takim koszu dostałem mojego grzybienia dwa lata temu.
Pod śruby podłożyłem podkładki by się kosz z tych śrub nie wyrwał - on jest zrobiony z cieniutkiego plastiku.
A tu jest pokazana idea mojego pomysłu - gdy już grzybień będzie przesadzony do tej nowej doniczki to na deskach położę duże i ciężkie polne otoczaki by już nigdy mój grzybień nie wypłynął na powierzchnię tak jak tej wiosny.
Uwaga!!!!!! Na tym zdjęciu, na deskach, te betonowe kostki chodnikowe leżą tylko jako "pomysł". Proszę absolutnie nie pomyśleć, że ja takie ostre kostki bym włożył do stawu - taka kostka gdyby się przypadkowo zsunęła i spadła na folię zrobi w niej od razu wielką dziurę - krawędzie tych kostek są bardzo ostre!!!!!!!

Jeszcze raz powtórzę - w stawie zamiast tych czerwonych kostek będą na deskach położone duże, polne, gładkie otoczaki!!!!

 

 

3 IX 2005r. Zanurzyłem moją doniczkę w wodzie, by deski zaczęły namakać, bo suche były jak pieprz i pływały jak tratwa.
A ja zacząłem przygotowywać wszystko co będę za chwilę potrzebował: trochę ziemi i piasku do posadzenie grzybienia, moje stawowe papcie, sekator, sznurek, ostry nóż, ręcznik - by wycierać w niego ręce zanim wezmę aparat do ręki - bo wiedziałem, że będę robił dużo zdjęć.
Ostatnie chwile grzybienia w jego stałym miejscu - chcę go podzielić na mniejsze sadzonki - na takie jakie dostałem dwa lata temu od Bożeny i Janusza. Dlatego przygotowałem duży i ostry nóż.

(hehe - naiwny, "duży nóż" do grzybienia!!!!!)
Zrzuciłem z niego kamienie jakimi przycisnął go do dna dwa miesiące temu Janusz. Grzybień od razu wypłynął na powierzchnię wody, przepchałem tę pływającą wyspę do wejścia do stawu.
Stojąc na brzegu nie do końca ma się świadomość co się widzi. Dopiero stojąc w wodzie na wprost pływającej rośliny zacząłem się po prostu BAĆ!!!

JA NIE DAM RADY!!!!!

CO JA MAM Z TYM OGROMEM ZROBIĆ????????
Kilkanaście minut spędziłem w wodzie na oswajaniu się z tym olbrzymem i myśleniem. I na dotykaniu całej rośliny by ją poznać. By poczuć gdzie są jej główne części, skąd wypuszcza liście. Teoretycznie wiedziałem, że roślina ma kłącze, że z kłącza wypuszcza liście i korzenia, że należy kłącze pociąć na części. Jak ja kocham takie mądre książeczki :->>>>> i ich autorów!!!!
Moja roślina nie miała żadnego kłącza - to wszystko było ściśnięte, splątane, zaplątane, pozawijane w sposób zupełnie niezbadany, bo roślina rosła przecież w koszu a nie swobodnie na dnie stawu. CO ROBIĆ!!!!??????
Gdy już wymacałem palcami jedną wyraźną odrastającą od całości część zrozumiałem, że byłem śmieszny przynosząc tutaj narzędzia typu sekatorek do gałązek albo nożyk tapicerski. Poszedłem po prawdziwe narzędzia

 

Cięcie....

Stojąc po pas w wodzie wielką piłą do drewna zacząłem szalenie ostrożnie odcinać odstającą część grzybienia. Ta ostrożność nie wynikała z troski o roślinę ale o folię - gdyby mi się piła omsknęła i uderzyła zębami w folię miałbym niezły problem 30 dziur w folii!!!

Odcięty kawałek rośliny.
A oto przecięte kłącze. I góra korzeni wokół niego.
I teraz drobna uwaga - nie każdy zniesie chodzenie gołymi stopami po mule zalegającym dno stawu. Ja zakładam zawsze, kupione specjalnie do tego celu, papcie na gumowej podeszwie. Dzięki nim nie brzydzę się mułu i nie ślizgam się na bardzo śliskiej folii.

Nie każdy zrobi również tę pracę, dotyk tych tysięcy korzeni może (gdy się zamknie oczy) przypominać dotyk tysięcy zimnych węży - musiałem się baaardzo dłuuugo oswajać z rośliną i jej korzeniami nim przestałem drżeć z obrzydzenia. Proszę mieć tego świadomość gdy kupuje się taką miłą, milutką, malutką sadzonkę grzybienia za 44zł.

Zbliżenie na przecięte kłącze.
I odcięty kawał rośliny. wytargany na trawę. Co z tym teraz zrobić???
Najpierw odciąłem tę ogromną masę korzeni widoczną na powyższym zdjęciu z prawej strony.
Jeszcze jedno ujęcie na przecięte kłącze i wychodzące z niego korzenie.
Przecięte kłącze jest po prostu żywym drewnem - jaką ma ciekawą strukturę!
Do kosza włożyłem agrowłókninę - by jeszcze mocniej ograniczyć rozrost rośliny, bo przecież przez otwory w koszu korzenie wychodzą bez kłopotu i roślina nie ma żadnych problemów z nieograniczonym poborem z wody substancji odżywczych.

Na dno kosza wsypałem trochę humusu.
Włożyłem sadzonkę i zasypałem wszystko piaskiem. Obciąłem nadmiar włókniny, a z wierzchu przeplotłem między dziurami w koszu sznurek by sadzonka przypadkiem nie wypłynęła z kosza. No i gotowe.

 

Olbrzym...

Ale co zrobić z ogromną pozostałą resztą????????
Nic nie mogę zrobić z tą przeogromną kępą w wodzie - muszę ją jakoś wyciągnąć na brzeg. Ale czym??? Przecież nie mam żadnego dźwigu!!!

Również nie mam takich potężnych lin - no, chyba że samochodowa linka holownicza. Ale bliżej pod ręką był wąż ogrodowy...

Jakoś go zaplotłem wokół kępy i zacząłem ciągnąć..... Hehehe - mogę tak ciągnąć i ciągnąć - roślina gdy pływa w wodzie to wydaje się lekka - ale tak naprawdę ta kępa waży z 80 kilogramów - w żaden sposób jej nie wyciągnę w ten sposób!
Pełen desperacji i prawie szaleństwa w oczach wszedłem do stawu i WYTOCZYŁEM kępę jakby to była jakaś ogromna kula - zupełnie nie bacząc, że łamię dziesiątki łodyg od liści i setki korzeni - a cóż mogłem innego zrobić!!!
Po prostu nic lepszego nie mogłem wymyśleć - a i tak przez kilka dni coś mi strzykało w plecach od przeciążenia!

Ważne, że grzybień już na brzegu!

Trzeba było znaleźć w tej szalonej gęstwinie miejsca gdzie można bezpiecznie podzielić roślinę - ale takich miejsc nie było!!! I nigdzie nie widać kosza, w którym ta roślina była sadzona - gdzież on jest?

W trakcie cięcia.

Nie jest łatwo przeciąć tę masę. Piła się zakleszcza w zupełnie mokrym drewnie rośliny.
Przecięte!!! Widać białe, pozawijane kłącza i między nimi czarną, sprasowaną na beton, przerośniętą mikrokorzeniami czarną ziemię, w której posadzona była roślina dwa lata temu.
Widać też przecięty kosz - on po prostu zniknął wśród tej gęstwiny korzeni, które go przerosły i wchłonęły w siebie.
A teraz już po następnym cięciu - tym razem nie miałem żadnego wyboru - ciąłem po prostu na ślepo przez środek.
Widok na całość - trzy sadzonki, a na górze po prawej cała góra odciętych korzeni.
To właśnie te korzenie, a to czarne to przerośnięty, uwięziony w nich muł z dna stawu.
Większa z trzech sadzonek - mój znajomy zawiezie ją taczką do siebie, jeszcze raz przetnie ją na pół i wstawi te sadzonki do swojego stawu.
I już wszystko skończone. Po lewej stronie, na swoim miejscu rośnie malutka moja sadzonka posadzona w koszu obciążonym otoczakami. Na środku sadzonka, która trafi do innego kolegi za kilka godzin. A po prawej sadzonka, która trafi do sąsiada dopiero na wiosnę.
Już cała taczka resztek poszła na kompost, a to końcówka. Półtorej taczki śmiecia! I cztery potężne sadzonki. Tak po dwóch latach rozrasta się grzybień.

 

***

Co będzie dalej...? Pewnie za kilka lat znów pokażę na zdjęciach co się działo z moim grzybieniem... Na razie jestem spokojny - grzybień bez kłopotu przeżył podział - wszystkie sadzonki rosną i wypuszczają nowe liście (stan na 28 X 2005). Pewnie w stawach znajomych i sąsiadów będą równie pięknie rosły i kwitły jak u mnie.

 

***

Na stronie tej nie chciałem pokazać setek odmian grzybieni, ich różnorodnych kwiatów, kolorów, kształtów - takich stron jest w sieci sporo i właściwie nic z tego nie wynika - w sklepie ogrodniczym można kupić "to co widać" i wcale nie wiadomo czy kupuje się naprawdę to, co widać na zdjęciu na karteczce przyczepionej do sadzonki.

Ja chciałem pokazać po prostu rzeczywistość, to co i Ciebie może czekać za dwa, trzy lata, a nie jakieś reklamowe kwiatki ze stron producentów - i myślę, że to mi się udało.

 

Dziękuję, że chciałeś doczytać i obejrzeć moje zdjęcia do końca.

 


 

 Indeks nazw polskich
 
Indeks nazw łacińskich







Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional