|
Wszystkie umieszczone na tej stronie zdjęcia
wykonałem osobiście
w ogrodzie przyjaciół i w moim.
All on this website (c) by Leszek Bielecki
|
Data powstania strony 25-29 X 2005r.
Data ostatniej
modyfikacji 29 X 2005r.
|
Dla Bożeny...
Grzybień
Nymphaea
Cała ta długa historia, którą chcę
tutaj opowiedzieć zaczęła się od pewnego maila... Było to
bardzo, ale to bardzo dawno temu... I nigdy bym nie pomyślał,
że znajomość zaczęta tym mailem będzie trwać.... i trwać....
I że pewnego dnia osobiście zobaczę Piękne
stawy Bożeny i że
przy okazji tej wizyty dostanę wspaniałą sadzonkę grzybienia.
No to zapraszam do podróży w czasie.....
Rok 2003
I już u mnie w stawie....
22 VI 2003r. Oto grzybień w moim
stawie - trzy duże zielone liście i dwa młode, takie
buraczkowe. Obok rośnie mój 4 letni grzybień-bonsai
:-))) 21 V 1999r.
|
|
O
tym wspaniałym grzybieniu można
poczytać na historycznej już stronie "Grzybień - wstrętny
oszust"
|
1 VIII 2003r. Piąte urodziny
mojego stawu i pięć tygodni grzybienia w moim stawie -
hoho - to jest naprawdę cudo!!! Rośnie jak na drożdżach
i liści ma już bez liku!!! Chyba niedługo zakwitnie
pierwszym kwiatem. |
|
6 VIII 2003r. Wreszcie jest -
wspaniały, ogromny, jeszcze nie całkiem wybarwiony, bo
pierwsze kwiaty takie są. I rzeczywiście kwiat jest
otwarty do godz 20. Ależ byłem wtedy szczęśliwy!!! |
|
9 VIII 2003r. Nie mogę wytrzymać
i robię taką sesję zdjęciową mojemu kwitnącemu
grzybieniowi. |
|
TO JEST MÓJ GRZYBIEŃ!!!! |
|
Prawda, że bajkowy!!! |
|
5 IX 2003r. Późniejsze kwiaty
są juz znacznie mocniej wybarwione, ciemniejsze,
intensywnie czerwone. Ale już tak nie cieszą - bo
one już są jesienne...
|
|
Rok 2004
8 VI 2004r. Tym razem grzybień
zakwitł o wiele wcześniej niż rok temu - ale to nic
dziwnego - przecież wtedy to była sadzonka,
a teraz to już w pełni ukorzeniona, rozwinięta roślina. |
|
To pierwsze kwiaty i
jeszcze nie w pełni wybarwione. Ale kwitną DWA równocześnie!!!!
Coś takiego!!! |
|
2 VII 2004r. Gdzieś nieśmiało
wypuścił białego kwiatka mój stary grzybień. Ale już
mi na nim nie zależy wcale - już nie chcę grzybienia-oszusta!
Ja teraz każdego dnia raduję się moim czerwonym
grzybieniem!!! CZTERY KWIATY!!!
|
|
2 X 2004r. Jesień, a grzybień
kwitnie, i nawet liście nie wyglądają jeszcze
tragicznie, oczywiście że już żółkną, ale te w środku
są jeszcze zupełnie zielone. Stare liście powinno się
po prostu obrywać, obcinać, a nawet wyszarpywać
grabiami - ale ja odradzam grabie - żadnego metalu przy
folii!!! |
|
Zbliżenie - głęboka
czerwień jest wspaniała w tych kwiatach. Widać przy
okazji jakie liście są zdrowe. |
|
Rok 2005
29 V 2005r. Pierwszy kwiat w tym
roku. Kwiat może i pierwszy, ale co się dzieje z liśćmi???
Liści mam stanowczo za dużo... |
|
16 VI 2005r. No nie wiem co mam
robić - tych liści przybywa na potęgę a nie mam
sumienia by je wycinać... Cały czas jestem w
rozterce.... Co robić???
|
|
19 VI 2005r. To naprawdę nie żarty
- ten grzybień to chyba jakiś mutant po Czarnobylu -
muszę sprawdzić czy w nocy nie świeci!!!!
:-))) |
|
Ale im więcej liści
tym więcej kwiatów - nie spodziewałem się, że
grzybień jest tak potężną rośliną!!! Już nie liczę
kwiatów - one rosną po prostu wszędzie!!! |
|
2 VII 2005r. Dziś nawet mojego
Matrixa zamurowało... I mnie też... Zawsze do tej pory
taplały się w moim stawie kaczki.... A dziś....
|
|
Dziś w moim stawie...
Poznajecie? - Bożena i Janusz przyjechali do nas z wizytą.
I żadna siła nie mogła powstrzymać Bożeny by nie
wskoczyć do wody!!! |
|
Ją też zafascynował
mój/jej grzybień - u niej nigdy tak grzybień nie szalał,
nigdy nie miał tyle liści... |
|
Janusz nie mógł
wytrzymać i również wskoczył do wody sprawdzić co się
właściwie z moim grzybieniem dzieje! To się nazywa miłość
do wody - a ja jeszcze w tym roku nie wchodziłem do
mojego stawu - do takiej lodowatej wody - brrrrrrrr!!!!!!
|
|
Pierwszą czynnością
było wyrwanie starych i niepotrzebnych, zgniłych, ZESZŁOROCZNYCH
liści. Zebrało mi się wtedy, oj zebrało, od leni
ogrodowych, od tchórzy co wody się boją, od moli
komputerowych...
:-))) |
|
A gdy już do
grzybienia można się było jakoś dostać zaczęli pod
wodą sprawdzać co się właściwie stało. Po kilku
minutach wszystko było jasne. Ogromna ilość liści tak
mocno ciągnęła roślinę w górę, że ją po prostu
uniosła razem z koszem i grzybień zrobił się rośliną
pływającą. Stąd te ogromne
ilości liści rosnące wprost nad unoszącą się tuż
pod powierzchnią wody rośliną. Przecież on się nie
mógł zakotwiczyć w dnie stawu swoimi korzeniami, bo
przecież on rośnie ściśnięty w koszu. Co prawda wypuścił
poza kosz ogromne ilości korzeni, ale nie potrafiły się
one przyczepić go idealnie gładkiej i śliskiej folii.
Chociaż u Bożeny jej grzybień tak zrobił i dlatego
dwa lata temu nie mogli go w żaden sposób wyciągnąć
ze swojego stawu.
|
Metodą "na już"
było wyrwanie nadmiaru liści i zatopienie rośliny i
przyduszenie jej jakimś dużym kamieniem - ale widać,
że grzybień wcale się nie chce dać zatopić - ma
ogromną siłę wyporu! |
|
W końcu, po pół
godzinie walki moje morsy
wychodzą z mojego stawu. Ależ jestem szczęśliwy, że
pokazali mi jak się należy obchodzić z grzybieniem -
bardzo mi się ta nauka przyda za dwa miesiące. Bez nich
nigdy bym się nie odważył na to, co zobaczycie niedługo... |
|
1 VIII 2005r. Dziś siódme
urodziny mojego stawu. Ujarzmiony grzybień - ale tylko
pozornie ujarzmiony - ale na razie nie zawracam sobie głowy
grzybieniem - jest cudownie gorąco, wolę się byczyć w
ogrodzie i robić zdjęcia niż pracować. |
|
3 IX 2005r. Zanurzyłem moją
doniczkę w wodzie, by deski zaczęły namakać, bo suche
były jak pieprz i pływały jak tratwa. |
|
A ja zacząłem
przygotowywać wszystko co będę za chwilę potrzebował:
trochę ziemi i piasku do posadzenie grzybienia, moje
stawowe papcie, sekator, sznurek, ostry nóż, ręcznik -
by wycierać w niego ręce zanim wezmę aparat do ręki -
bo wiedziałem, że będę robił dużo zdjęć. |
|
Ostatnie chwile
grzybienia w jego stałym miejscu - chcę go podzielić
na mniejsze sadzonki - na takie jakie dostałem dwa lata
temu od Bożeny i Janusza. Dlatego przygotowałem duży i
ostry nóż.
(hehe - naiwny, "duży nóż" do grzybienia!!!!!) |
|
Zrzuciłem z niego
kamienie jakimi przycisnął go do dna dwa miesiące temu
Janusz. Grzybień od razu wypłynął na powierzchnię
wody, przepchałem tę pływającą wyspę do wejścia do
stawu. |
|
Stojąc na brzegu nie
do końca ma się świadomość co się widzi. Dopiero
stojąc w wodzie na wprost pływającej rośliny zacząłem
się po prostu BAĆ!!! JA NIE DAM RADY!!!!!
|
|
CO JA MAM Z TYM
OGROMEM ZROBIĆ???????? |
|
Kilkanaście minut spędziłem
w wodzie na oswajaniu się z tym olbrzymem i myśleniem.
I na dotykaniu całej rośliny by ją poznać. By poczuć
gdzie są jej główne części, skąd wypuszcza liście.
Teoretycznie wiedziałem, że roślina ma kłącze, że z
kłącza wypuszcza liście i korzenia, że należy kłącze
pociąć na części. Jak ja kocham takie mądre książeczki
:->>>>>
i
ich autorów!!!!
Moja roślina nie miała żadnego kłącza - to wszystko
było ściśnięte, splątane, zaplątane, pozawijane w
sposób zupełnie niezbadany, bo roślina rosła przecież
w koszu a nie swobodnie na dnie stawu. CO ROBIĆ!!!!?????? |
Gdy już wymacałem
palcami jedną wyraźną odrastającą od całości część
zrozumiałem, że byłem śmieszny przynosząc tutaj narzędzia
typu sekatorek do gałązek albo nożyk tapicerski.
Poszedłem po prawdziwe narzędzia |
|
Cięcie....
Olbrzym...
Ale co zrobić z
ogromną pozostałą resztą???????? |
|
Nic nie mogę zrobić
z tą przeogromną kępą w wodzie - muszę ją jakoś
wyciągnąć na brzeg. Ale czym??? Przecież nie mam żadnego
dźwigu!!! Również nie mam takich potężnych
lin - no, chyba że samochodowa linka holownicza. Ale bliżej
pod ręką był wąż ogrodowy...
|
|
Jakoś go zaplotłem
wokół kępy i zacząłem ciągnąć..... Hehehe - mogę
tak ciągnąć i ciągnąć - roślina gdy pływa w
wodzie to wydaje się lekka - ale tak naprawdę ta kępa
waży z 80 kilogramów - w żaden sposób jej nie wyciągnę
w ten sposób! |
|
Pełen desperacji i
prawie szaleństwa w oczach wszedłem do stawu i WYTOCZYŁEM
kępę jakby to była jakaś ogromna kula - zupełnie nie
bacząc, że łamię dziesiątki łodyg od liści i setki
korzeni - a cóż mogłem innego zrobić!!! |
|
Po prostu nic
lepszego nie mogłem wymyśleć - a i tak przez kilka dni
coś mi strzykało w plecach od przeciążenia! Ważne, że grzybień
już na brzegu!
|
|
Trzeba było znaleźć
w tej szalonej gęstwinie miejsca gdzie można
bezpiecznie podzielić roślinę - ale takich miejsc nie
było!!! I nigdzie nie widać kosza, w którym ta roślina
była sadzona - gdzież on jest? W trakcie cięcia.
|
|
Nie jest łatwo
przeciąć tę masę. Piła się zakleszcza w zupełnie
mokrym drewnie rośliny. |
|
Przecięte!!! Widać
białe, pozawijane kłącza i między nimi czarną,
sprasowaną na beton, przerośniętą mikrokorzeniami
czarną ziemię, w której posadzona była roślina dwa
lata temu. |
|
Widać też przecięty
kosz - on po prostu zniknął wśród tej gęstwiny
korzeni, które go przerosły i wchłonęły w siebie. |
|
A teraz już po następnym
cięciu - tym razem nie miałem żadnego wyboru - ciąłem
po prostu na ślepo przez środek. |
|
Widok na całość -
trzy sadzonki, a na górze po prawej cała góra odciętych
korzeni. |
|
To właśnie te
korzenie, a to czarne to przerośnięty, uwięziony w
nich muł z dna stawu. |
|
Większa z trzech
sadzonek - mój znajomy zawiezie ją taczką do siebie,
jeszcze raz przetnie ją na pół i wstawi te sadzonki do
swojego stawu. |
|
I już wszystko skończone.
Po lewej stronie, na swoim miejscu rośnie malutka moja
sadzonka posadzona w koszu obciążonym otoczakami. Na środku
sadzonka, która trafi do innego kolegi za kilka godzin.
A po prawej sadzonka, która trafi do sąsiada dopiero na
wiosnę. |
|
Już cała taczka
resztek poszła na kompost, a to końcówka. Półtorej
taczki śmiecia! I cztery potężne
sadzonki. Tak po dwóch latach rozrasta się grzybień. |
|
***
Co będzie dalej...?
Pewnie za kilka lat znów pokażę na zdjęciach co się działo
z moim grzybieniem... Na razie jestem spokojny - grzybień bez kłopotu
przeżył podział - wszystkie sadzonki rosną i wypuszczają
nowe liście (stan na 28 X 2005). Pewnie w stawach znajomych i sąsiadów będą
równie pięknie rosły i kwitły jak u mnie.
***
Na stronie tej nie chciałem
pokazać setek odmian grzybieni, ich różnorodnych kwiatów,
kolorów, kształtów - takich stron jest w sieci sporo i właściwie
nic z tego nie wynika - w sklepie ogrodniczym można kupić
"to co widać" i wcale nie wiadomo czy kupuje się
naprawdę to, co widać na zdjęciu na karteczce przyczepionej do
sadzonki.
Ja chciałem pokazać po
prostu rzeczywistość, to co i Ciebie może czekać za dwa, trzy
lata, a nie jakieś reklamowe kwiatki
ze stron producentów - i myślę, że to mi się udało.
Dziękuję, że chciałeś
doczytać i obejrzeć moje zdjęcia do końca.
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional