Data powstania strony 17 - 27 VII 2003r.

Takie sobie pisanie o "zielonej wodzie"...

Kolejny temat często poruszany w mailach to "zielona woda". Rozumiem ludzi, że wszelkie postaci zielonej wody - od zielonego zabarwienia wody do gęstej, zielonej zupy doprowadzają ich do szału :-( .

Oto kilka świeżych przykładów:
Wybaczcie, ale już mi się nie chce poprawiać pisowni maili

Mail pochodzi z dnia 22 VI 2003r.
witam
od 3 tygodni mam juz w pełni funkcjonalne oczko wodne wraz z kaskadą wodna--i wlasnie zaczął sie problem woda zielelnieje! mam filtr, ale nie wystarcza! oczko ma około 40 m2 i 1,5 m glębokosci całe oczko i spód wyłozone jest folia, cement w kamienie i w cemencie(pracy było sporo--ale efekt cudowny) ale niestety problem z glonami i zielona wodą! mama około 100 złotych rybek i 2 zólwie wodne i pare roslinek! słuszałam, ze mozna dosypywac wapna, ale obawiam sie czy moje rybki nie padna bo nie wiem ile i czy wogle mozna1 przeczytałam cos o torfie kawasnym!
prosze o porade bo juz saam nie wiem co robic--czy moze kupic specjalny filtr, ktory zabija glony, le jak sie dowadywałam to jest to dosc znaczny koszt!
jesli pan moze to prosze o odpowiedz
pozdrawiam
aga

i kolejny zatytułowany "pomocy"
Wybaczcie, ale już mi się nie chce poprawiać pisowni maili

Mail pochodzi z dnia 6 VII 2003r.
WITAJ
twoją strone znam od dawna bardzo mi się podoba jest na niej wiele informacji i dużo ciekawych zdjęć. Ale pisze z innego powodu ja mam niezaduże oczko wodne gdzieś około połowy twojego stawu mam problem z okropnie zieloną wodą innych glonów bardzo niemam ta woda jest bardzo brzydka rybek wcale niewidać niewiem co mam robić mam nadzije że pomożesz mi pozbyć sie jakimś sposobęm tej zielonej wody.
ODPISZ

* * *

Więc może na wstępie poinformuję moich korespondentów, że komputery z systemem operacyjnym Windows (95,98,2000,NT,XP) mają taki specjalny program do pisania prostych tekstów o nazwie Notatnik. Tym rewelacyjnym programem można napisać tekst, a później ten tekst przeczytać i poprawić. Ja rozumiem, że można popełniać błędy tzw. palcówki, ale zlitujcie się - ja naprawdę nie mogę zrozumieć  co znaczy "cement w kamienie i w cemencie...". Więc bardzo proszę o chociaż trochę staranności w swoich listach. To chyba nie jest aż tak bardzo wymyślna prośba? Tekst napisany w Notatniku można kilka razy przeczytać, przemyśleć, poprawić, zaznaczyć, skopiować i wkleić do tekstu wysyłanej poczty - myślę, że wszyscy wiedzą o co chodzi - więc proszę o trochę bardziej sensowne w treści maile.
I naprawdę nie trzeba mieć na swoim komputerze pirackiego Worda by napisać coś z sensem!!!

***

A teraz spróbuję w jakiś sensowny sposób napisać coś o tej zielonej wodzie.

Zacznę od tego, że zieloną wodę tworzą glony. Pozwolę sobie w tym miejscu temat znacznie rozszerzyć, by nie dostawać ciągle listów z pytaniami "jak się pozbyć glonów".

I mnie, i przeciętnego stawowicza guzik obchodzą mądre wiadomości o glonach przepisane z książek i zdjęcia spod mikroskopu, dlatego nie będę tu wypisywał żadnych bzdur jak się jakie glony nazywają, jakie mają zwyczaje i inne takie pierdy właściwie nic nikogo nie obchodzące. Istnieją w sieci strony gdzie można o tym poczytać jak kogoś to interesuje - trzeba poszukać w moich linkach.

Glony są straszną zmorą wszelkich zbiorników wodnych. Potrafią wpędzić i stawowicza i akwarystę w głęboką rozpacz. Kiedyś miałem glony w akwarium (ech... miało się kiedyś -naście lat...), miałem/mam też i w stawie...

Dziś, na podstawie swojego pięcioletniego doświadczenia, glony w stawie podzieliłbym na 4 typy:

1.glony, które tworzą zieloną wodę
2.glony nitkowate, pływające, tworzące duże, pływające zielone gluty
3.glony nitkowate, obrastające mocno nasłonecznione powierzchnie, nie do oderwania od nich, tworzące na nich gęsty kożuch ("futro")
4.glony tworzące brązowe, pływające, łatwo rozsypujące się w palcach drobne kłębki

Ładny przykład zielonej wody prezentuje Marcus na swojej stronie www
http://m-marcus.webpark.pl
- tu umieściłem trzy zdjęcia z opisem z jego strony:

Następny dzień. Przyciąłem nadmiar folii i zacząłem układanie kamieni. Cudownie krystaliczna woda - sąsiadka pogratulowała mi z okazji ukończenia pięknego basenu.
Tydzień później. Szok. Na wierzchu pływa kożuch glonów i na dodatek lekko śmierdzi Na szczęście dowiedziałem się, że wszyscy przez to przechodzą i należy kupić preparat przeciwko glonom.
Dlaczego w żadnym poradniku czy też na stronach poświęconych oczkom wodnym nie ma słowa o zakwicie glonów - przecież to może kogoś doprowadzić do zawału.

I już na tym przykładzie można spostrzec pewien problem - chodzi o słownictwo czyli "o czym właściwie mówimy". Jest to bardzo poważny problem gdy dwoje ludzi używających niezdefiniowanego słownictwa próbuje sobie przekazać informację - a jeżeli robią to na odległość i w dodatku przez niechlujny mail to taka rozmowa prawie nie ma sensu!

Marcus użył przy trzecim obrazku sformułowania "zakwit glonów" - ten zwrot jest używany właśnie do określenia gwałtownego rozwoju mikroskopijnych glonów odpowiedzialnych za zieloną wodę. A przecież w jego stawie nie tylko nastąpił "zakwit glonów" ale nastąpił też rozwój glonów nitkowatych z gatunku tworzących "zielone gluty". Określenie tych dwóch zjawisk jednym sformułowaniem "zakwit glonów" jest bardzo mylące.

O ile sensowne byłoby użycie do zwalczenia zielonej wody lampy UV to do zwalczenia "zielonych glutów" lampa UV jest zupełnie bez sensu, bo przecież taki glut nie przepłynie ani przez pompę, ani przez węże, ani przez lampę... Ale jeżeli ktoś napisze w mailu, że ma "zakwit glonów" a w rzeczywistości będzie miał czystą wodę i setki pływających glutów to niech się nie dziwi, że dostanie ode mnie lub od kogoś bezsensowną radę o użyciu lampy UV.

Ja NIGDY nie miałem zielonej wody (ale wiem jak potrafi "zakwitnąć" ogromne jezioro - to jest dopiero obrzydliwe szambo!!!) - mnie pokochały glony nitkowate. Opisałem to bardzo dokładnie w swojej witrynie nie kryjąc ani jednego epizodu z mojej walki z nimi. Więc niech Marcus będzie sprawiedliwy w swojej ocenie "stron poświęconych oczkom wodnym"!

 

Ładny przykład na "zielone gluty" można znaleźć u mnie na stronie "Rok 2000" - tu zaprezentuję jedno zdjęcie, które pokazuje jak sympatyczne :-> są te glony i jak pięknie upiększają :-> powierzchnię wody.

10 VI 2000r..

Swoją walkę z glonami opisałem aż na trzech stronach w mojej witrynie:
Glony

Glony - rozwiązanie zagadki

Glony - ostateczne zwycięstwo

więc się nie będę tutaj powtarzał...

 

Zdjęć "kożucha - futra" nie mogę przedstawić bo ich po prostu nie mam. To dość oczywiste - robienie zdjęć takim glonom jest raczej bez sensu - po pierwsze takie zdjęcie prawie wcale nie chcą wychodzić, widać na nich tylko jakąś szaro-zieloną przestrzeń, a po drugie... po prostu "szkoda kliszy" na robienie takich zdjęć.

I podobna sytuacja jest ze zdjęciami "drobnych kłębków" - może kiedyś uda mi się zrobić dobre zdjęcia takim glonom to je oczywiście tutaj umieszczę.

 

Podsumowując - jest kilka rodzajów glonów - każdy z nich na swój sposób doprowadza właściciela stawiku do rozpaczy. Każdy stawik może być zaatakowany przez jeden rodzaj glonów lub przez kilka. Znam też przypadki gdy ŻADNE glony nie pojawiają się w wodzie. I proszę mi wierzyć, że tak jest naprawdę. Tylko zupełnie nie wiemy (ja i właściciele tych stawów) dlaczego pewnych stawów glony nie lubią...

 


Ludzie często zadają złe pytania i otrzymują na nie złe odpowiedzi. Najczęściej wygląda to tak - pada pytanie:
W moim oczku pojawiły się glony proszę o pomoc.

Nic nie wynika z tego pytania. Nie wiadomo jak duże to oczko - może to tylko 500 litrów wody a może ktoś tak nazwał zbiornik o powierzchni np. 100 m2 zbudowany w ogrodzie o powierzchni pół hektara - dla niego to będzie "oczko", a dla mnie to będzie "ocean". Nie wiadomo jaki jest wiek tego zbiornika (czy woda została wlana tydzień temu czy może 5 lat temu) - chociaż tu raczej łatwo się domyśleć, że takie pytanie zadaje bardzo świeżutki :-) stawowicz. Nie wiadomo w jaki sposób ten ktoś posadził rośliny i czy w ogóle posadził jakieś rośliny (patrz: zdjęcia Marcusa). Nie wiemy czy przypadkiem w niedużym stawie ten ktoś nie hoduje np. 100 ryb i nie karmi ich obficie... Nie wiemy nic a ten ktoś żąda odpowiedzi!

Tego typu pytania padają i na grupie dyskusyjnej i przychodzą do mnie w mailach. Na forum grupy padają czasem odpowiedzi:
-zacienić powierzchnię wody
-usunąć z wody nadmiar składników pokarmowych
-posadzić więcej roślin
-zmniejszyć ilość ryb
-zastosować wydajne filtry (w tym lampę UV)
-wpuścić amura/rozwielitki

Podobne w tonie odpowiedzi udało mi się kilka razy spotkać w artykułach w popularnych czasopismach oraz w różnych książkach...

Świetne, mądre rady. Wcale nie ironizuję. Jeżeli do lekarza przyjdzie pacjent to rady lekarza:
-nie pić wódki
-nie palić
-długo spać i dużo się ruszać
-nie obżerać się
-uprawiać jakiś sport
-zrzucić nadmiar kilogramów
też są bardzo słuszne i mądre. Tylko czy takich rad potrzebuje pacjent chory na grypę - on potrzebuje lekarstwa, które go postawi na nogi a nie morałów!!!

Ad. zacienić powierzchnię wody
Jak ktoś ma zacienić powierzchnię wody??? Parasolem plażowym??? Może to i dobry pomysł gdy ktoś ma oczko o wymiarach metr na metr. Ale jak to jest stawik 10 m na 10 m to jak to zrobić? Domyślam się, że autorowi takiej odpowiedzi chodziło o zacienienie stawu rosnącymi na brzegu krzewami lub drzewami - ale te krzewy wyrosną dopiero za 5-7 lat!!! A ten ktoś potrzebuje pomocy JUŻ!!! Ktoś kiedyś wymyślił by wokół stawu posadzić wysoką fasolę - no cóż, pomysł może i dobry, szybko urośnie, ale czy to oto chodzi, by brzegi zaśmiecać przeróżnymi stelarzami i  konstrukcjami pod przeróżne pnącza. A poza tym spójrzcie na rysunek:

Jest on wykonany bardzo dokładnie z zachowaniem proporcji. Na brzegu stawiku o szerokości 10 metrów stoi facet o wysokości 2 metrów. Na przeciwległym brzegu rosną krzewy i drzewa. Symbolicznie zaznaczyłem "pnie" o wysokości 1, 2 i 3 metry, oddalone od brzegu o 1, 2 i 4 metry. Te rośliny mają jakieś liściaste korony o średnicy 2, 2 i 3 metry - zaznaczyłem żółtymi liniami obszar cienia dawany przez te rośliny dla jakiegoś położenia słońca na niebie. Dopiero widać, że sensowny cień da ogromne drzewo posadzone 1 metr od brzegu, wysokie na 5 metrów pnia i o koronie liści średnicy 6 metrów - czyli drzewo by miało 8 metrów wysokości - to już jest ogrom. I PROSZĘ SOBIE WYOBRAZIĆ ILE LIŚCI ZRZUCI JESIENIĄ PROSTO DO STAWU!!! Te liście musi się wyłowić, albo zakładać jakieś siatki... hehe, łatwo napisać "siatki". Jeżeli te liście zostaną w wodzie na zimę to na 100% zniszczą nam staw zamieniając go w gnijącą gnojówkę. Więc te rady o obsadzaniu brzegów roślinami w celu zacienienia powierzchni wody są dobre, ale tylko dla naprawdę malutkich oczek wodnych... A właściciele większych stawów po prostu muszą się pogodzić, że słońce będzie im równo prażyć całą powierzchnię wody i będą mieli prawdopodobnie kłopot z glonami.

Hurra! Zawoła ktoś mający ogród od strony północnej domu. I pomyśli, by w tym zacienionym miejscu wykopać staw i mieć w przyszłości spokój od glonów. Ano może i tak będzie... Tylko że... rośliny będą mu kiepsko rosły, a grzybienie nie zakwitną nigdy - one potrzebują żyć w pełnym słońcu... Tak to właśnie w życiu jest - zawsze trzeba wybierać, więc trzeba wybrać mniejsze zło - wg mnie lepiej zbudować staw w pełnym słońcu (i mieć glony, które z czasem znikną) niż mieć ponury staw bez kwitnących grzybieni!!! A proszę mi wierzyć - każdy zakwitający kwiat grzybienia to święto w ogrodzie
:-))))))

A skoro wspomniałem o grzybieniach - ich ogromne liście to bardzo dobry pomysł na zacienienie powierzchni stawiku!!! Jest to kolejny argument, że staw bez grzybieni to zaledwie 1/4 stawu!

No..., wystarczy już o zacienianiu powierzchni wody przez rośliny - czas troszeczkę napisać o innych "sposobach"...

Ad. usunąć z wody nadmiar składników pokarmowych
Hehe - a jak to się robi??? Przecież ten ktoś wlał wodę do stawu np. 7 dni temu i co ma dalej zrobić???
Jeżeli rada dotyczy "starego stawu" to chodzi w niej o wypompowanie wody ze stawu (np. 1/3 objętości) i uzupełnienie jej np. wodą deszczową pozbawioną mineralnych składników. Tylko, że to bardzo łatwo i mądrze napisać, tylko skąd wziąć np. 2000 litrów deszczówki???

Ad. posadzić więcej roślin
Posadzone rośliny wodne rozrosną się dopiero za jakiś czas i gdy będą duże i gdy będzie ich sporo to zaczną z wody pobierać duże ilości składników pokarmowych hamując wzrost glonów i zapewniając tzw. równowagę biologiczną w stawie. Ale to nastąpi dopiero za kilka lat! Ale pomijając ten fakt rada ta jest wysoce słuszna!

Ad. zmniejszyć ilość ryb
Natomiast zmniejszyć ilość ryb w stawie można właściwie od razu oddając bezmyślnie zakupione ryby z powrotem do sklepu. Dostałem od kogoś zdjęcie jakiegoś oczka w restauracji(???) - tam pływało chyba z 200 ryb w 500 litrach wody - wyglądało to aż obrzydliwie - jak ryby wijące się w sieci - straszny widok!!! Pamiętajmy, że ryby jedzą pokarm a potem wydalają... no, po prostu kupy :-))). A to jest świetny nawóz dla glonów. Więc im więcej ryb tym więcej nawozu i szybciej się będą rozwijać glony. A i woda, gdy ryb za dużo, zacznie po prostu wyglądać paskudnie i ryby w takiej gnojówce nie będą się dobrze czuły, staw może stracić tę słynną równowagę biologiczną i zacznie po prostu gnić!

Ad. zastosować wydajne filtry (w tym lampę UV)
Wydajne filtry to może i mają sens, ale cóż jest do filtrowania w tygodniowej, zielonej wodzie takiej jak u Marcusa. Tego drobniuteńkiego planktonu nie zatrzyma żaden filtr. Zapewne w takiej sytuacji może pomóc lampa UV, ale nigdy czegoś takiego nie stosowałem i raczej mam do takich drastycznych metod negatywny stosunek. A o filtrach to może lepiej poczytać na innych stronach:
  http://www.pmp.p-net.pl/
 
http://www.superstaw.com/
(oczywiście linki do tych stron znajdują się także w mojej linkowni).

Ci autorzy zrobili to u siebie naprawdę lepiej niż ja bym to opisał - ja całego tego technicznego badziewia w postaci filtrów i pomp w ogóle bym nie montował... Staw ma być tak zaprojektowany by mógł żyć po prostu sam!

Ad. wpuścić amura/rozwielitki
No tak. Tylko gdzie tego amura można kupić (amur jest rybą roślinożerną i podobno zjada też glony). Jeszcze nigdy nie widziałem by jakiś sklep ogrodniczy (nazywany obecnie dumnie "centrum ogrodnicze") miał w kadzi obok karasi jakieś "amury" - piszę w cudzysłowiu bo i ryby i rośliny sprzedawane w tych centrach mają często takie etykietki i podpisy że pożal się Boże... A jeździć i szukać amura po jakiś stawach hodowlanych to mi się po prostu nie chce i to chyba zrozumiałe!
Rozwielitki trzeba nałapać gdzieś gdzie są. A to też nie jest proste znaleźć takie miejsce i ich odpowiednią ilość złowić. A gdy się ma w stawie ryby to nim rozwielitki zaczną żreć glony to szybciej się z nimi rozprawią ryby i za godzinę będzie po rozwielitkach. Więc to też nie jest metoda...

 

 

 A WIĘC CO ROBIĆ BY POZBYĆ SIĘ GLONÓW???

Przede wszystkim zachować spokój! Uzbrojeni w świadomość jakie typy glonów mogą zaatakować nasz stawik możemy na ich atak po prostu spokojnie czekać. Bo w 90% pojawią się na pewno! Proszę na początku inwazję glonów potraktować jak choroby wieku dziecięcego, które się MUSI przechorować - odra, różyczka, wietrzna ospa. Jest wysoce prawdopodobne, że ta dziecięca zielona woda sama się oczyści z glonów, gdy staw zacznie żyć, gdy rozwinie się jakaś fauna, gdy pojawią się rośliny wodne i jakieś owady, ryby i inne drobne żyjątka.

Stosowanie gwałtownych metod więcej zaszkodzi niż pomoże... Już sobie wyobrażam jak Aga "dosypuje wapno" do swojego stawu - łopatą???

Bardzo proszę zwrócić też uwagę na różne cudowne specyfiki sprzedawane w sklepach. Kiedyś kupiłem w sklepie ogrodniczym preparat, który miał zapewnić mi "krystalicznie czystą wodę" - a miałem już wtedy inwazję nitkowatych glutów i też byłem załamany. Pudełko z dość dobrze znaną nazwą firmy zawierało "jakieś białe granulki" i papierki wskaźnikowe do oznaczania pH wody. Otworzyłem pudełko i przeżyłem szok - jestem z wykształcenia chemikiem - pudełko zawierało papierki tzw. uniwersalne o szerokim zakresie wskazań. Takimi papierkami oznacza się roztwory BARDZO stężonych kwasów lub zasad, ale nie wodę w stawie!!! Przecież na takich papierkach laik w ogóle nie zauważy różnicy czy pH wody wynosi 6 czy 8 - wskazania papierków będą po prostu "żółte" (a i dla fachowca to nie jest proste) - a dla wody w stawie zakres pH od 6 do 8 to przecież przepaść!!!!! Od odczynu "głęboko" kwaśnego do "głęboko" zasadowego.

Jak by to prościej wytłumaczyć... to tak jakby za pomocą termometru do mierzenia temperatury w piecu hutniczym mierzyć komuś temperaturę ciała gdy jest przeziębiony!!!! Ten hutniczy termometr zawsze wskaże po prostu zero!

I takie papierki miały mi wskazywać czy wsypałem do stawu wystarczającą ilość "cudownych granulek"!!! W pudełku powinne się znaleźć specjalne papierki wskaźnikowe o wąskim zakresie wskazań lub jakiś zestaw płynów do oznaczania pH. Pewnie to by było drogie, klienci by tego nie kupowali więc producenci poszli na łatwiznę... Ja też poszedłem na łatwiznę - wsypałem cudowne granulki w inne miejsce - wyrzuciłem cały ten szajs po prostu na śmietnik i nigdy już nie kupiłem niczego z tej firmy.

Niestety, jeżeli ktoś myśli, że wreszcie się doczeka w tym eseju cudownej recepty na pozbycie się glonów ze swojego stawu to jest w błędzie. Nie ma takiego sposobu - tak jak nie ma sposobu na udane małżeństwo, dobrze wychowane dzieci i mądrego psa :-))). Napisano w tych tematach tysiące książek, a życie wszystkie te mądre rady pięknie weryfikuje...

No to może wreszcie jakieś rady...

Po pierwsze: Nie załamywać się z powodu pojawienia się glonów. One w zasadzie muszą się pojawić i jest to zjawisko całkiem normalne. Jakie to będą glony zależy od bardzo wielu nieznanych mi czynników. Mogą się pojawić w stawie wszystkie rodzaje glonów lub tylko wybrane rodzaje. Ważne jest tylko to, kiedy ich ilość wróci do stanu uważanego przez właściciela za niezauważalny.

Po drugie: Nie ingerować gwałtownie i pośpiesznie w skład chemiczny wody. Poczekać spokojnie miesiąc, drugi, patrzeć co się dzieje - czy glonów przybywa, a może ubywa... jeszcze poczekać... obserwować...
Jeżeli decydujemy się na zastosowanie substancji chemicznych musimy dokładnie zapoznać się z instrukcją i zastosować się do jej zaleceń. Aby to zrobić musimy znać pojemność naszego stawu, tak aby wlać (wsypać) danego specyfika odpowiednią ilość. Przed zakupem
chemii poczekać... przed jej wlaniem (wsypaniem) znów poczekać... Pamiętajcie, że staw jest żywy, jak marchew, jabłko, drzewo, kwiat, zwierzę... musi dorosnąć i dojrzeć - nic nie przyśpieszy rośnięcia drzewa - półroczna jabłoń nie zaowocuje, marchew po tygodniu od zasiania nie będzie nadawała się do wyrwania i zjedzenia... To takie oczywiste, że aż banalne ale ludzie jakoś nie przenoszą tych oczywistości na swój staw - chcieliby by staw OD RAZU był piękny, rośliny od razu duże, piękne, kwitnące...
Gdzieś wyczytałem taki tekst: ktoś opisuje jak włożył kwaśny torf do stawu, po godzinie poszedł zobaczyć jak giną te glony i był rozczarowany... Uśmiałem się szczerze z tej opowieści... Ludzie, spokojnie.... staw to
zabawa na resztę waszego życia!!!

Po trzecie: Jeżeli w stawie pojawią się pływające gluty glonów konieczne jest ich ręczne odławianie. Bo jeżeli nawet znajdziemy cudowny środek powstrzymujący rozwój glonów to i tak to, co się już w stawie urodziło musimy jakoś usunąć. I niech nikt przypadkiem nie posłucha mądrych zaleceń z książki [4] i nie robi tego grabiami!!! Na swoich stronach o glonach pisałem o moim glonołapie z plastikowego durszlaka - tu się nie będę powtarzał.

Po czwarte: Powinienem tu polecić kwaśny torf... I nie polecę... Coraz częściej trafiają do mnie listy, że "kwaśny torf" zabrudził komuś wodę w stawie, albo że po "próbie wiadrowej" woda w wiadrze zrobiła się jakaś kolorowa. Albo torf z napisem na worku "torf kwaśny" wcale kwaśny nie był. Torf powinien mieć strukturę włóknistą, powinne być w nim wyraźnie widoczne łodyżki tworzących go mchów i jakiś roślin - a coraz częściej w worku jest jakaś bezpostaciowa, zmielona "papa". Dużo więcej niż u mnie można na ten temat znaleźć na stronie Przemysława Polocha
http://www.pmp.p-net.pl/

 

Uważam, że ktoś kto chce zastosować w swoim stawie kwaśny torf jako środek przeciwko glonom powinien się ze stroną Przemysława i jego forum koniecznie zapoznać.

Ja co prawda systematycznie używam kwaśnego torfu (raz w roku, wiosną, topię w moim stawie 50 litrów kwaśnego torfu w niby-jutowym worku), ale on ma już u mnie inne zadanie niż LIKWIDACJA glonów - mój staw jest już stary, ustaliła się w nim jakaś równowaga pomiędzy rozwojem glonów, rozwojem roślin i całym biotopem i ten torf raczej stabilizuje równowagę niż ją ustala. Co nie znaczy, że nie mam glonów - oczywiście, że mam, ale jest ich sensowna ilość, którą toleruję bo co mam niby zrobić - przecież w końcu mam żywy staw a nie basen kąpielowy i nie będą ich niszczył "basenową chemią zabijającą wszystko". Moje glony rozwijają się gdzieś pomiędzy kamieniami i rosną bardzo powoli i pozwalam im na to. Glony rozwijają się wtedy tylko w tym miejscu. Gdy taki "zielony glut" osiągnie duże rozmiary po prostu wyrzucam go na kompost.

 

Po piąte: Zaczynam się chyba przekonywać do środków chemicznych (stosowanych z rozwagą). Bo cóż właściwie mógł zrobić Marcus ze swoją zieloną wodą. Albo poczekać aż glony zużyją cały zapas minerałów rozpuszczony w wodzie i zaczną ginąć albo je zlikwidować chemicznie. A co ma zrobić osoba, która ma staw od kilku lat i nagle dotknęła ją klęska zielonej wody. Nigdy jej nie miała a coś nagle spowodowało to zjawisko. I w takich przypadkach środki chemiczne są naprawdę pomocne. Stosowałem AlgoFin do pozbycia się glonów nitkowatych. Ktoś, kogo darzę głębokim zaufaniem, stosował AlgoRem do pozbycia się zielonej wody w starym stawie i te środki naprawdę pomagają.

 

Oczywiście nie twierdzę, że należy je stosować bez umiaru i że pomogą w każdej sytuacji. Nie pomogą właścicielowi stawu, który ma objętość większą niż powiedzmy 25 000 litrów wody. Dlaczego? 250ml specyfiku wystarcza na 5000 litrów wody (koszt ok. 20zł). A na 25 000 litrów trzeba już 5 takich opakowań a to już 100zł. Załóżmy, że to koszta jeszcze dopuszczalne przez zdrowy rozsądek. Ale nie bardzo sobie wyobrażam co ma zrobić właściciel oceanu o objętości 100 m3 lub większego.

(Hehe, ja wiem co on robi - po prostu nie zawraca sobie głowy głupstwami - bo dla niego glony to głupstwo, znikną same za rok lub dwa, gdy rosnące swobodnie nadbrzeżne rośliny się mocno rozwiną.)

Żadne sposoby i żadne chemiczne środki nie zlikwidują inwazji glonów jeżeli staw został źle zrobiony. Jeżeli ktoś wsypał do stawu ziemię (czyli humus) i posadził w niej swobodnie rośliny to zapewne nie opanuje rozwoju glonów nigdy - humus dostarczy wodzie takiej ilości substancji pokarmowych, że zrobi z niej zupę mineralną, w której glony będą się rozwijały bez końca i bez ograniczeń... Ta sama sytuacja nastąpi jeżeli do stawu wpadają jesienią liście - gnijące liście dostarczają wodzie ogromnych ilości substancji pokarmowych i wiosną wybuchnie inwazja glonów, których nie opanuje żadna chemia (no, może chwilowo coś chemia pomoże, ale tylko chwilowo).

Po szóste: Zastosować filtry, lampy UV.... i inne stawowe morały wypisane dużo wcześniej czyli i obsadzić staw dużą ilością roślin, i ograniczyć ilość ryb, i zacienić od słońca jeśli stawik jest mały. Po prostu zastosować wszystkie sposoby i metody razem. Bo tak naprawdę to nie ma jednej, prostej, złotej rady na pozbycie się glonów...

 

Uffff.... a to się napisałem...

 

* * *

A jak ktoś chce filtrować wodę w wielkim stawie to na to są też sposoby - to jest zdjęcie z polskiej strony www, polskiego producenta filtrów. Podoba się?????

 

 

 

 

 








Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional