Pracuś... Data powstania strony 6 I 2007r.

Data ostatniej modyfikacji 24 XII 2007r.

Rok 2007

Zima??? Co to jest "zima"???

6 I 2007r. Cóż za dziwny był grudzień, co za dziwny jest styczeń! Jakie niesamowite są anomalie w przyrodzie - rok temu pisałem o ostrej zimie, a dziś pokażę zdjęcia jakby z innego świata.

I w Święta Bożego Narodzenia nie było grama śniegu, również w Sylwestra było w całej Polsce ciepło, a śnieg to był tylko w prawdziwych górach.
Oto mój staw Styczeń AD 2007
Ryby radośnie pływają, oczywiście woda jest lodowato zimna, ale ryby nic sobie z tego zimna nie robią!
Brzegi stawu są paskudnie ponure. Te uschnięte badyle ładniej wyglądają gdy ich nie ma, gdy są przysypane śniegiem.
A teraz aż się wierzyć nie chce, że tu znów na wiosnę będzie dżungla zieleni!
Coraz bardziej zaczynają mi się podobać iglaki i krzewy zimozielone. I co najważniejsze, nie trzeba grabić liści zrzucanych przez te krzewy. A dla takiego ogrodowego lenia jak ja jest to bardzo istotny argument!

No i jak przepięknie one wyglądają - mój Park w pełnej krasie.Ależ miałem genialny pomysł z tym Parkiem!!!
Jak widać krzewy liściaste straszą kikutami gałęzi...
...ale iglaki są tak samo piękne jak w lipcu - a może nawet piękniejsze!
A ta żółto-złota zieleń aż w oczy kłuje na tle ogólnej szarości i ponurości.

Również moje Iglakowisko wygląda wspaniale. A Skyrockety już sięgają nieba!
Jest wiele roślin zimozielonych, ogromna ilość iglaków, żywotników, ale również krzewów typowo liściastych jak niektóre gatunki trzmieliny (po lewej), bukszpan (po prawej), rododendron.
Szpaler żywotników, a przy nich rabata bylin - widać wyraźnie, że z bylin nie zostało NIC, ZUPEŁNIE NIC!!!! A żywotniki sobie stoją i są tak piękne jak wiosną, latem i jesienią.
Kwiatki na bylinowych rabatkach są głupie, nietrwałe i w ogóle ich nie lubię, bo za dużo przy nich jest roboty - ale to jest rabatka mojej żony, więc się tu nie wtrącam...

Cóż - mój jest ogród i staw, a żony jest ta rabatka
:)))
To inny szpaler żywotników w moim ogrodzie - dwa lata starszy - sadzony w 2001 roku. Wtedy miały po 40 cm, a dziś mają 2,5 metra i są ogromne!!! I zawsze zielone.
Również wiciokrzew jest zimozielony. Na tym płotku w lecie była istna dżungla zieleni. Po lewej rośnie winobluszcz trójklapkowy, po środku dławisz, po prawej wiciokrzew. Więc łatwo sobie wyobrazić jaka to w lecie była stalowa kurtyna zieleni. A dziś - śmiech patrzeć. Ale jak wspaniale w dalszym ciągu wygląda wiciokrzew i nawet.....
.. I nawet kwitnie!!! To nie żaden fotomontaż - to zdjęcie z dzisiejszego dnia. Niesamowite są niektóre rośliny. Tym bardziej wspaniałe, że NIC nie trzeba przy nich robić!!!!

I tego NIC-NIE-ROBIENIA w ogrodzie życzę wszystkim sympatykom mojej witryny w tym roku... i również w przyszłych latach.

(i sobie również tego życzę!!!)


 27 I 2007r.

Już wiem co to jest "zima"!!!

Ale dowaliło!!! O rety!!! Najpierw telewizor zaczął przepowiadać, że za dwa dni nad Polską przejdą straszne wichury i nawet zaczęto używać jakiegoś dziwnego słowa "orkan" - przecież w Polsce na szaleją orkany!!! To słowo kojarzy się z jakimiś tropikalnymi wyspami na Pacyfiku, z jakimiś trąbami powietrznymi... Ale telewizor mówił, że te orkany będą wiać w Polsce!!! No i zawiały - noc z czwartku na piątek (18-19 I 2007) dla wielu ludzi zostanie w pamięci na całe życie.

Za kilka dni sypnęło śniegiem, padało bez przerwy przez dwa dni. Napadało tyle, co powinno napadać przez cały grudzień i styczeń!!! Zima nadrobiła zaległości śniegowe błyskawicznie. A zaległości mrozowe nadrobiła też szybko; w jedną noc (też) z czwartku na piątek (25-26 I 2007). Wieczorem w czwartek było -5 stopni mrozu, a rano w piątek było -15 stopni!!! Jeszcze chyba nie widziałem by przez jedną noc temperatura spadła o 10 stopni!!!

No więc widać, że żartobliwe powiedzenie "w przyrodzie nic nie ginie" sprawdziło się w 100%. Zima udawała, że jej nie będzie, ale jak nadeszła to w całym majestacie swojej potęgi.
25 I 2007r. Drugi dzień opadów śniegu - nawet ogromne kamienie skalniaka po prawej stronie są niewidoczne,  przykryte grubą warstwą śniegu. Prawie nie widać bukszpanów przy stawie, a krzewy w Parku też ledwo widać - spadło przynajmniej 30 cm śniegu!!!
Fantastycznie to wygląda - dla mnie taki śnieg to rzecz  wyjątkowa!
 
Cały ogród jest dosłownie ZASYPANY śniegiem!!!
Zdjęcie zimozielonej trzmieliny - widać ile tego śniegu spadło. Nawet solarne lampki dostały śniegowe kapelusze, a zasypane są do połowy wysokości.
Rano trzeba było szybko zacząć dzień od odgarnięcia śniegu sprzed garażu, bo nawet nie można było bramy otworzyć i samochodem wyjechać. Bez łopaty do śniegu i takich wysokich gumiaków (lepsze by były gumofilce, ale się nie dorobiłem) nie ma co myśleć o przetrwaniu zimy w domku.
PS Dziś, tj 28.01 2007 wszystko już się topi w oczach - wieje ciepły wiatr,jest +5 stopni i aż  wierzyć się nie chce, że dwa dni temu było -15 stopni mrozu!!!!


24 III 2007r.

Zimy nie było!!!

Na zdjęciach powyżej widać kupę śniegu, rzeczywiście tak u nas przez dwa dni było, potem wszystko stopniało. Potem za miesiąc znów trochę sypnęło, i znów po dwóch dniach się wszystko stopiło. A mój staw był zamarznięty przez TRZY DNI!!! I nawet trudno mówić o grubości lodu - może to było 2 milimetry!!! Tak wyglądała zima u mnie. Nawet w nocy temperatura cały czas wynosiła około +4 stopnie, w styczniu, w lutym, w marcu - to niebywałe!!!!

Ale wiem, że w okolicach centralnej Polski stawiki zamarzały jak każdej zimy i śniegu było znacznie więcej niż u mnie. Ale i tam było inaczej niż w "normalną zimę" - było cieplej, nie było szalonych zasp.... Ta zima była naprawdę łagodna.

A ja mogę śmiało napisać: U nas zimy nie było wcale!!!


11 III 2007r. Jak każdego roku odwiedzają mnie kaczki. Cieszy mnie to i złości, ale w tym roku już nie robię "a sio". I tak to nic nie daje... Gdy pewnego dnia uznają, że mój staw jednak nie nadaje się na założenie gniazda przestaną po prostu przylatywać i już...
Ktoś musi pilnować bezpieczeństwa. Samiec się pluska, więc samiczka na warcie.
Podszedłem za blisko i kaczki uciekają.
Nie szkodzi... Jutro znów przylecą...


21 III 2007r. Wreszcie pierwszy dzień wiosny. Ale był to brzydki dzień. Ponuro, ciemno, zimno. Było +4 stopnie. Wcale mi się nie chciało ganiać z aparatem po ogrodzie. O wiele cieplej było kilka dni temu. Mogliśmy robić wielkie porządki, ciąć drzewa, krzewy, grabić liście.
A poniżej dla przypomnienia - rok temu zima była WYJĄTKOWO długa.
(robiłem wtedy pomiar grubości lodu)
21 III 2006

Pierwsze pędy irysów. Już pojawiły się pierwsze samce ropuch, już zaczyna się ruch w wodzie, ryby pływają radosne, przecież one też się cieszą z tego, że nie były uwięzione trzy miesiące pod lodem!
W tym roku zrobiliśmy totalne odmłodzenie krzewów. Już nie można było rok temu chodzić w lecie po ogrodzie. Letnie przecinki po prostu nic nie dawały. Po tygodniu znów robiło się w ogrodzie ciasno.

Teraz problem rozwiązujemy metodami ostatecznymi. Potężny sekator, ostra jak brzytwa piła.... I mord w oczach... I tak wygląda brzeg wschodni po godzinie pracy.
Brzeg południowy. Tawuły i pięciorniki wycięliśmy do samej ziemi. Dereń zamienił się w półmetrowe bonsai. A miał już chyba ze 3 metry.
Wierzba sachalińska przy tarasie przy stawie zajmowała nam ostatnio pół ogrodu! Również z nią zrobiliśmy porządek.


Tak samo zrobiliśmy w wieloma krzewami w Parku i w innych miejscach ogrodu. Ja lubię dżunglę w ogrodzie, i dlatego mam taki zaniedbany ogród. Ale jeśli ta dżungla już zaczyna przeszkadzać w korzystaniu z uroków ogrodu, a goście zaproszeni na grilla muszą się przeciskać pomiędzy krzewami to tak być nie może...

Trzeba zrobić z tym porządek! Co zostało właśnie uczynione!


9 IV 2007r.

1 kwiecień

1 IV 2007r. Forsycja jak zwykle jest niezawodna, nie może zabraknąć forsycji w ogrodzie. Nie musi być posadzona na honorowym miejscu, bo w lecie nie jest to ciekawy krzew, ale nawet w kącie ogrodu wiosną będzie jego królową!!
Stęsknieni królewicze żab trawnych i ropuch szarych oczekują...
A jak widać nudzi im się straaaaaasznie.....




Zapraszam jak zwykle na super stronę o tych sprawach - kliknij tutaj
A zieleni coraz więcej!
Już pora by różne prezenty trafiły do ogrodu - oto wigilijna żaba AD 2006 dziś pierwszy raz na swoich włościach.
A moja kaczuszka jest z Wigilii AD 1999 - o rety - to już historyczna kaczka!!! Tak.... mój staw to już kawał historii!!!!

20 IV 2007r.

20 kwiecień

20 IV 2007r. Jakie fantastyczne od kilku dni upały!!! W zeszłą niedzielę (15.04 2007) łaziłem z moją żoną przez 3 godziny po polach, łąkach, lasach i nie mogliśmy uwierzyć, że to zaledwie połowa kwietnia. Upał był jak w sierpniu, żłopaliśmy wodę z butelek i żałowaliśmy, że nie mamy krótkich spodni. A wszędzie wokół nas zaczynał kwitnąć rzepak - było jak w bajce!!!! Ten rok przejdzie do historii... Chyba że tak już będzie zawsze....

Na razie mi się podoba - nie było zimy, w kwietniu mamy sierpień - nie jest źle!!!! Lepiej niż w Hiszpanii :))
Kaczeńce w moim stawie.
Kaczeńce to pierwsze wodne kwiaty, od nich się wszystko nad wodą zaczyna...
Troszkę później zakwitają bobrki.
A ja, jak każdego roku, nie mogę się przestać zachwycać ich cudownymi kwiatami.
W rogu ogrodu szaleje najwcześniejsza biała tawuła. To jest naprawdę fantastyczna odmiana, bardzo wczesna i bardzo gęsta - po prostu biała kula kwiatów.
Kwitną już drzewa owocowe - na zdjęciu wiśnie....
A tu czereśnia. Kwitnie już jabłoń, grusze, brzoskwinie, śliwki. Wszystko kwitnie....
I skalniaki też kwitną... Te maleństwa są u mnie najwcześniejsze.


19 V 2007r.

14 maj

Przeleciało nie wiadomo kiedy 9 dni pierwszomajowego "dłuuuuugiego weendu". Wiele osób poświęciło ten czas na ogrodowe prace. Ale tylko w zachodniej Polsce było w miarę ciepło i praca w ogrodzie mogła sprawiać trochę radości. Wiem, że ludzie z centralnej Polski mający wielkie plany na te kilka dni nic nie robili w ogrodach. Po prostu było zimno i nieprzyjemnie.
Ale dzisiejsza sobota (19 V 2007) chyba wszędzie była wspaniała!!! Oby każdy weekend był taki jak dzisiejszy dzień!
14 V 2007r. Zakwitły irysy - i od razu mój staw zrobił się weselszy. Teraz przez dziesięć dni one będą królami mojego stawu.
Każdego roku dzieje się tak samo: najpierw do mojego stawu przychodzą na gody żaby i ropuchy, potem kwitną kaczeńce, potem irysy...
...a gdy irysy przekwitną zakwitają grzybienie. I daje mi radość to, że każdego roku jest właśnie dokładnie tak samo. Że mój staw już całkowicie stał się jakąś niewielką częścią Przyrody. Że latają nad nim te same co każdego roku ważki, że nawet gąsienice zjadające liście irysów są te same....
Ale w tym roku spotkała mnie niespodzianka. Po CZTERECH LATACH moja rdestnica kędzierzawa wreszcie zaskoczyła. I  niesamowicie się w tym roku rozrosła. Wprost nie do wiary - każdego dnia patrzę z niedowierzaniem na to zjawisko.


Cztery lata na to czekałem!!!!!
Szczegóły można zobaczyć tutaj
Również kwitną byliny na rabatce mojej żony. Nawet ładnie to zaczyna wyglądać... Byliny się rozrosły, już nie kwitną jak na początku trzema kwiatkami. Stare kępy wypuszczają już prawie setki kwiatów. Fajnie!!!
No i zakwitają najważniejsze krzewy wiosny (nie obrażając forsycji, która jest i tak najważniejsza). To rododendrony i azalie.
Oj, długo trzeba czekać, by te krzewy zrobiły się duże... Poczekam... mam czas, do emerytury ciągle kawał czasu :)))
A warto czekać by zobaczyć na krzewie tysiąc takich  kwiatów zamiast jednego!
Azalie i rododendrony muszą być w każdym ogrodzie i najlepiej jak rosną w jednym miejscu tworząc takie mikro arboretum. Widziałem wspaniale urządzone duże skupiska tych krzewów - wygląda to w maju wprost niesamowicie gdy wszystkie zakwitną. A w lecie... no cóż. W lecie jest to kępa mało ciekawych krzewów, wśród których najlepiej postawić jakiegoś krasnala.... bo tylko do tego w lecie nadają się te krzewy.


16 VI 2007r.

28 maj

28 V 2007r. Po dwóch tygodniach po zakwitnięciu irysów nie ma po kwiatach śladu. Ale na ten dzień czekał już grzybień. Wreszcie nadeszła najwspanialsza chwila w każdym oczku, w każdym stawie, w każdej ogrodowej kałuży - dziś zakwitł grzybień!

(ta dziwna zielona, rozmazana plana na środku stawu to wielka kępa glonów - tak sobie rośnie i czekam co z tego wyniknie - taki eksperyment :)) )
Dziś dwa pąki rozchyliły swoje szczelne pokrywy i wybuchnęły swoim ukrytym wdziękiem - cóż za wspaniały dzień - pierwsze dwa kwiaty grzybienia w moim stawie.

Jak niesamowicie zaczyna się rozrastać rdestnica kędzierzawa - ależ jestem zadowolony z tej rośliny! Przepięknie się rozwija! I jest piękna!!!!
A ile jeszcze kolejnych pąków czeka w kolejce. Ależ się  zapowiada lato - będzie dziesiątki kwiatów!
Ech - takie zdjęcie można postawić na biurku w pracy zamiast zdjęcia ukochanego pieska :))
Po prostu: tak kwitnie grzybień!!!

3 VIII 2007r.

1 sierpień - dziewiąte urodziny stawu

1 VIII 2007r. Dziewięć, naprawdę dziewiąć lat... To już nie żarty, to już szmat czasu, niesamowity kawał życia i mojego i mojej rodziny i mojego ogrodu, domu, stawu i mojej witryny. Pewne rzeczy w domu już się zaczynają psuć, w ogrodzie robię potworne przecinki krzewów i drzew, a staw właściwie jest jaki był....
No chyba nie... on jest coraz piękniejszy. Już zdziczał prawie zupełnie. To jest nieprawdopodobne jak puszczone na kontrolowany żywioł rośliny potrafią się rozwijać w ciągu jednego roku. Te krzewy (drzewa????) olchy przyciąłem na wiosnę na 70 cm (miały rok temu chyba ze 2,5 metra), w tym roku będą jeszcze większe.
Ryby pływają szczęśliwe, nie karmię je już chyba 3 lata, same zdobywają jedzienie w gęstwinie roślin i dennym mule. Nie mam komarów, nie mam również problemów co zrobić z tysiącami malutkich rybek. Cóż, kilka przeżyje, reszta nie... jak w przyrodzie.
Kaczka kolejny rok w stawie, już prawie nie ma kolorów ze starości, ale mam do niej ogromny sentyment - przecież to wigilijny prezent od mojej córki 1999 roku.


Ileż to już lat!!!
Staw z okna sypialni - tradycyjne zdjęcie na koniec kolejnego epizodu z życia mojego stawu.

Dziewięć lat temu wygladało to trochę inaczej.....


21 XII 2007

Wielka chwila dla Polski, wielka chwila dla mnie. Kilka lat temu bardzo sceptycznie podchodziłem do Unii, do zjednoczenia Europy. Dziś uważam, że nie miałem racji. Unia jest, rozrasta się, żyje się nam wszystkim w niej coraz lepiej. A w to, co stało się o północy, z dnia 20 na 21 grudnia 2007 NIGDY bym nie uwierzył, gdyby ktoś, 30 lat temu, przepowiadał przyszłość i o tym wspomniał.... TO BYŁO NIEMOŻLIWE!!!

Pamiętam, jakby to było dziś, że dolar był w Polsce "bogiem"... Pamiętam, że prezent weselny w postaci 10 dolarów to był Bardzo Porządny Prezent... 

Pamiętam, że 0,5 litra wódki kosztowało w Pewexie 1 dolar... Pamiętam, że 1 dolar kosztował 100 zł... Pamiętam, że to było bardzo drogo!!!
Pamiętam, że paszport był cenny jak zdrowie (warto jeszcze raz z łezką w oku zobaczyć tę scenę z "Misia" i "paszporty na poduszkach"!!!). Granicę przekroczyć, to było kilka godzin emocji jak przed operacją....

A od dziś nawet nie zauważę, że wyjechałem z Polski.... i wystarczy mieć w kieszeni dowód osobisty, którego i tak nikt nie sprawdzi....  Te słowa trzeba zapamiętać: 21 grudnia 2007 weszliśmy do strefy Schengen!


Zdjęcie pobrane "gdzieś z otchłani internetu".....




24 XII 2007r.

24 grudzień - Wigilia

24 XII 2007r. O rety - jak ten czas leci, tak niedawno wstawiałem zdjęcia z sierpnia, a tu już Wigilia - wprost nie do wiary!!!
U nas jak zwykle bez śniegu, a kilka stopni mrozu jest od 3 dni. I od 3 dni staw jest pokryty warstewką lodu.

Wszędzie drzewa, krzewy, gałązki są pokryte białym szronem. Dziwne, że przy stawie tego zjawiska prawie nie ma!!! Czyżby woda zmieniała mikroklimat i wokół stawu jest cieplej i szron się nie osadził ?????
Dziś tylko jedno zdjęcie ogrodu - wystarczy. Nie oświetlałem ogrodu, oświetliłem lampkami front domu. Jest pięknie i kolorowo. Jak w każde Święta.
A teraz lecę pomagać w kuchni!!!!

Spokojnych i Radosnych Świąt!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 


 

 


Zakończyłem opisy i wprowadziłem ostatnie zdjęcie 24 XII 2007r.

 

 

     


Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional