Wszystkie umieszczone na tej stronie zdjęcia
wykonałem osobiście nad
dzikim, leśnym
jeziorkiem i w moim ogrodzie.
All on this website (c) by Leszek Bielecki

Data powstania strony 27 III 2001r.

Data ostatniej modyfikacji 18 II 2006r.

Osoka aloesowata

Stratiotes aloides

27 III 2001r.

Wszystkie przeczytane przeze mnie książki polecają osokę do ogrodów wodnych. I nic w tym dziwnego, gdyż jest to bardzo atrakcyjna roślina, wcale nie ustępująca pod względem urody różnym tropikalnym cudom. A jest rośliną "naszą" - tak, tak, rośnie w Polsce w stanie dzikim. Co oznacza, że nasze zimy nie są dla tej rośliny straszne.

I jest to, uważam, ogromna zaleta tej rośliny. Wydaje mi się, że wielu właścicieli ogrodowych stawów zapomina, że w Polsce zimy potrafią być bardzo srogie. Nakupią różnych tropikalnych chwastów, a potem nie wiedzą gdzie to na zimę trzymać... Nakupią do maluteńkich oczek dziesiątki ryb, a potem się dziwią, że ryby zdychają z braku tlenu pod lodem..., albo mają kłopot co z tymi rybami zrobić na zimę.

Z osoką nie będzie problemów żadnych. Roślina na zimę opada na dno jeziorka i spokojnie czeka do wiosny. Wyczytałem w książce [3], że roślinka do połowy lata pływa całkowicie zanurzona w wodzie tuż pod jej powierzchnią, potem wznosi się, zakwita, potem opada na dno jeziorka, gdzie tworzy pączki, z których rozwiną się nowe rośliny. Aby to nastąpiło znów unosi się na powierzchnię i pływa tak długo aż rozwiną się malutkie roślinki i oddzielą się od rośliny matecznej. Po tym etapie osoka opada na dno i czeka na zimę. Niestety, piszę to na podstawie książki, nie lubię tego, nie znoszę, chciałbym wszystko zobaczyć sam, ale jakoś tak się składa, że ta roślina nigdy jeszcze do mnie nie trafiła. I nie spotkałem jej ani w sklepach ani w moich dzikich jeziorach, które odwiedzam już od kilku lat. Pewnie kiedyś uda mi się ją kupić..., ale znacznie bardziej chciałbym ją kiedyś wyłowić z jakiegoś jeziorka sam!

Chyba nie muszę dodawać, że osoka jest rośliną pływającą i stąd jej sadzenie w stawie jest najprzyjemniejszą rzeczą pod słońcem - po prostu wrzuca się zielsko do wody
:-))))

(No, nie do końca to prawda)

Autor w w/w książce dodaje, że roślina powinna pływać w wodzie o głębokości przynajmniej 30 cm aby się mogła swobodnie zanurzać... Hmmm, tak..., a co mam zrobić, gdy roślina będzie się przytulała do brzegu, spychana przez wiatr lub po prostu przez ruch wody??? Przywiązać ją do pływaka na środku stawu??? Ogrodzić brzegi siatką??? Czasem nawet bardzo dobrym autorom zdarza się napisać coś, co brzmi inaczej niż by chcieli :-)))

Jeśli kiedyś osoka trafi do mojego stawu nie zapomnę o tym napisać.

 

***

Pięć lat zleciało jak chwila od napisania przeze mnie powyższego tekstu. I wiele się przez ten czas zmieniło. Więc nadeszła również pora na zmiany na tej stronie - czas wyrzucić zdjęcia ściągane kiedyś z internetu, czas na opisanie paru spraw jak to było z osoką w moim stawie....

A więc zaczniemy od zdjęć. Chciałbym pokazać moje zdjęcia wykonane w 2005 roku nad dzikim, leśnym jeziorkiem. Bo wreszcie po wielu latach udało mi się znaleźć takie miejsce, gdzie osoka rośnie swobodnie, dziko, i gdzie rośnie jej bardzo dużo.

I jest to jedyne miejsce, gdzie udało mi się ją znaleźć rosnącą naturalnie. A przecież znam tyle różnych leśnych jeziorek...

12 VI 2005r. Widok na gęsto zarośnięty brzeg. Akurat w tym miejscu jest jej najwięcej.
A to widok do wnętrza niewielkiej zatoczki całkowicie zarośniętej osoką.
Wszystkie brzegi tego jeziorka są zarośnięte osoką. Ale są miejsca gdzie jest jej znacznie mniej.
Jeziorko jest bardzo małe - ma może średnicę 30 metrów. I prawie całe pokryte jest rzęsą.

 

 

Teraz kilka zdjęć z bliska. Widać, że niektóre rośliny kwitną białymi, drobnymi kwiatami.
Ale też są takie miejsca gdzie jeszcze żadna nie zakwitła.
Dopiero z bliska widać, jaka to jest piękna i dekoracyjna roślina.

 

 

Osoka również rosła nie tylko przy brzegach, ale również na środku jeziorka. Ale jakoś nie bardzo jej to miejsce służyło.
Rośliny były wyraźnie mniejsze i jakieś takie "chorowite".
Nawet im się wypłynąć porządnie nie chciało...

 

 

A oto jedna, dorodna, kwitnąca roślina.
I jej nieduży kwiat z bliska.

 

***

Cofnijmy się teraz parę lat wstecz i zobaczmy jak to było w moim stawie z osoką...

15 VII 2001r. Mój najnowszy zakup z 9 lipca - za 6,50zł kupiłem w sklepie ogrodniczym osokę. Oto jej zdjęcie wykonane przez kołowy filtr polaryzacyjny - dlatego woda mi się nie "świeci" i widać dno.
I teraz już wiem, co znaczy 30 cm wolnego miejsca POD osoką i jak to należy zrobić. Trzeba po prostu obwiązać lekko roślinę cienkim sznurkiem w taki sposób by nie mogła się z niego wyplątać. Drugi koniec sznurka trzeba przywiązać do czegoś, co mogło by stanowić kotwicę.

Polecam tu metodę "na stare rajstopy" - obcina się stare rajstopy żony, w taki sposób by mieć z nich dwie skarpetki. Do takiej skarpetki wkłada się kilogramowy polny otoczak lub jeżeli trzeba więcej kamieni, i zawiązuje się skarpetkę - do takiej kotwicy już jest bardzo łatwo przywiązać sznurek.

Jest to bardzo bezpieczna metoda dla folii. Polne otoczaki nie uszkodzą folii. A do takiej kotwicy można przywiązać nawet kilka roślin.


Osoka jest bardzo delikatna. Myślałem, że nie przeżyje...

A było to tak: osoka w sklepie była przechowywana w dużym zbiorniku na dworze. Wszystko byłoby OK, gdyby CAŁA nie była zapaskudzona rzęsą. Dlatego nie mogłem jej od razu wpuścić do stawu bez BARDZO dokładnego oczyszczenia. Więc po pół godzinnym transporcie w dużej foliowej reklamówce, wpuściłem ją u siebie do dużego wiadra wypełnionego wodą ze stawu. Było już późno i nie chciało mi się już czyścić jej z rzęsy i potem jeszcze kombinować jak ją posadzić (zakotwiczyć) w stawie.

Po przyjściu następnego dnia z pracy zamarłem z wrażenia - prawie wszystkie liście (co to właściwie są - liście/pędy/gałązki ???) były zupełnie uschnięte - a przecież były zanurzone swobodnie w wodzie. Nic się nie powinno jej stać!!! A się stało...

Pomimo tego postanowiłem oczyścić ją z tej paskudnej rzęsy i posadzić w stawie. Pomyślałem sobie, że siły Przyrody są jednak silniejsze... i miałem rację! Osoka odżyła z tego szoku wypuszczając po kilku dniach ze środka rozety nowe zielone pędy.

Nie wiem co jej zaszkodziło - czy podróż w reklamówce, czy 20 godzinny pobyt w wiadrze. Ważne, że zaczyna się regenerować - mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze... Napiszę za jakiś czas...

 

1 VIII 2001r. Osoka jednak rozwija się w moim stawie. Nawet zakwitła.
Zdjęcia robione bez filtra polaryzacyjnego - dlatego powierzchnia wody wygląda jak mleko i wszystko się w niej odbija.
Ale niestety nie przetrwała zimy, nie wypłynęła wiosną na powierzchnię... Nie wiem dlaczego, przecież była dość głęboko zanurzona na zimę, nie powinien jej lód zaszkodzić....

Szkoda!

 

 

22 VI 2003r. W roku 2003 również w moim stawie zagościła osoka - dostałem od kogoś taki piękny prezent... I również ta roślina nie odrodziła się na wiosnę. Mam takie wrażenie, że u mnie to nie jest problem "przetrwania zimy", ale niezbyt odpowiednie parametry wody w moim stawie. Po prostu, wydaje mi się, że pewne rośliny potrzebują ściśle określonych parametrów wody: pH, twardość, zawartość pewnych składników, a może jakiejś symbiozy z innymi roślinami. W każdym razie osoka u mnie nie chce rosnąć...

 

***

Cóż - mogę za to każdego roku podziwiać osokę nad tym dzikim , leśnym jeziorkiem - dobre i to !!!
:-)))

 


 

 Indeks nazw polskich
 
Indeks nazw łacińskich







Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional