Data powstania strony 25 IV 2000r. Data ostatniej modyfikacji 4 II 2004r. |
Żaby?
(strona będzie ustawicznie
aktualizowana tworząc swoisty dziennik o rozwoju mojego stadka)
27 V 2000r.
Żaby - kategoryczne NIE
(strona NIE będzie
ustawicznie aktualizowana tworząc swoisty dziennik o rozwoju
mojego stadka, bo żadnego stadka nie będzie!)
Taki tytuł? Ze znakiem zapytania? Bo sam nie wiem czy dobrze zrobiłem... Czy ich kumkanie nie doprowadzi mnie (i sąsiadów) do wściekłości?
Czekałem
na te moje żabki cały rok 1999. Wszystko w stawie było jak
trzeba, ważki sobie latają, roślinki rosną, robale pływają,
a żab nie ma! Czyżby im się moje ekologiczne bajorko nie
spodobało?
Rok 1999 upłynął - i nic się nie pojawiło!
*
2 IV 2000r.
W roku
2000 postanowiłem trochę pomóc przyrodzie...
W ten dzień (słoneczna niedziela) udałem się nad wcześniej
znaleziony stawik w lesie, w którym podejrzewałem znaleźć
żabi skrzek. I oczywiście był. Znalazłem
"kilometrowe" sznury skrzeku ropuch i bryły skrzeku
żabiego*. Jakoś udało mi się trochę jednego i drugiego
wciągnąć do słoików (nie jest to proste). Przywiozłem to do
swojego ogrodu i wpuściłem do swojego stawu.
*)Skrzek żaby "lądowej" pływa po powierzchni, a skrzek żaby "wodnej" tonie w wodzie - ale jak się widzi tysiąc jajeczek w jednej bryle w wodzie o głębokości 10cm to trudno powiedzieć czy on pływa czy tonie na dnie - więc właściwie nie wiem jaki skrzek mi się udało przywieźć - w słoiku poszczególne bryłki jajeczek tonęły więc sądzę, że będą miał żabki w stawie a ropuchy w ogrodzie :-))
12 IV 2000r.
Wyraźnie
widać, że ze skrzekiem coś się dzieje - jakby się
rozłaził.
21 IV 2000r.
Bez
problemu widzę w wodzie mnóstwo czarnych kijanek - wg książek
to powinne być małe ropuszki. Jakoś nie dostrzegam kijanek
żabich - powinne być takie bardziej brązowe.
12 V 2000r.
No i z
tych wszystkich kijanek zostało może ze dwie...
Więc po raz kolejny wybrałem się do leśnego jeziorka,
zobaczyć co tam się dzieje. A tam 5 247 237 czarnych jak smoła
ropuszych kijanek (naprawdę, to trzeba zobaczyć!). Nabrałem
litr wody do słoika. Wpadło mi z 30 sztuk do środka. No,
chociaż będę miał ropuchy w ogrodzie! W jeziorku nie
znalazłem ani jednej kijanki trochę innej niż kompletnie
czarna - gdzie się podziały kijanki żabie - zjedzone?
No, ale miałem też i inny pomysł. Wziąłem ze sobą mój
"glonołap", czyli durszlak na kiju. Po co? No,
pomyślałem sobie, że złowię se żabkę do stawu........
Wziąłem też wiadro, aby te żabki bezpiecznie
przetransportować do siebie. I zaczęły się łowy. No cóż,
stwierdziłem po 60 minutach, że iloraz yntelygencji żab
znacznie przekracza iq homo sapiens! Po 60 minutach udało mi
się jedną marną bidulę złapać do mojego sita, gdy już
leżała bez siły z powodu panicznego śmiechu jaki ogarnął
ją i wszystkie żaby na widok mój i mojego patyka. Kolejne 30
minut łowów skończyło się totalnym fiaskiem - wszystkie
żaby mało nie wyzdychały z powodu niemożności złapania
oddechu ze śmiechu, gdy patrzyły z wody, zanurzone po czubek
nosa, na moje śmieszne wymachy moim patykiem. Czyli po 1,5h
łowów wycofałem się z honorem do mojego 11-to letniego
malucha ze zdobyczą w postaci pojedynczej księżniczki. Ale za
to ile się nasłuchałem śpiewu ptaków, a ile zobaczyłem
ważek... , cudowna wycieczka.
Wpuściłem księżniczkę do mojego stawu. Szczęśliwa znikła
w głębinach. Aha, z tej emocji w opowiadaniu zapomniałem o
kijankach. Też je wpuściłem do stawu (o rety, ale będę miał
ropuch, brrrr).
22 V 2000r.
Tak...,
wszystkie kijanki zostały zjedzone przez moje robale. Teraz
rozumiem dlaczego w stawie jest kilka milionów kijanek - a z
tego powstanie kilka ropuch... Okrutna jest przyroda i
bezwzględna. Naprawdę, szkoda mi tych kijanek. Wspaniale
wyglądały w wodzie. Wolę jak moje robale zjadają larwy
komarów - tych mi nie szkoda! A moja księżniczka też znikła
- no to co się z nią stało - przecież nie
"uciekła", bo gdzie może uciec wodna żabka z
jeziorka - do innego???
26 V 2000r.
Wybrałem
się powtórnie do mojego stawu, z wiadrem i moim glonołapem. A
tam niesamowite zmiany - w stawie zostało tylko 1 132 237
czarnych jak smoła kijanek, reszta czyli 3 567 232 przeobraziły
się w "ruchome brzegi" - autentycznie cała brzegi
pokryte są nieprzebraną chmarą malutkich żabeczek - nie
można zrobić kroku by którejś nie rozdeptać, to naprawdę
trzeba samemu zobaczyć by uwierzyć. Takie coś widzę pierwszy
raz w życiu i robi to na mnie ogromne wrażenie. Ciekawi mnie
dlaczego część kijanek nie ma jeszcze żadnych oznak rychłej
przemiany, a jednocześnie już powstało tyle żabek - ciekawe
które z nich to ropuchy, które żaby wodne a które lądowe -
nie mam pojęcia - (może ktoś wie - napisz!).
Ale miało być o czym innym...
Kiedy tak kręciłem się nad jeziorkiem przestraszone moją
obecnością dorosłe samce żab wodnych ucichły na chwilę. Do
czasu, aż usiadłem na wiaderku, by się "zaczaić" na
kolejną żabkę... I dopiero wtedy się zaczęło. Z 10 wielkich
starych samców zaczęło swój koncert.
Jestem prawdziwym mieszczuchem. Urodziłem się i wychowałem w
bloku w dużym mieście. Rechot żab znam z filmów, z książek,
może i nie raz słyszałem ten rechot "na żywo", ale
nie rejestrowałem go do tej pory w pełni świadomie. Teraz
mając dużo czasu i spokoju (nad tym jeziorkiem jestem zawsze
absolutnie sam) mogłem poobserwować i POSŁUCHAĆ tego koncertu
- słuchajcie - nie wyobrażałem sobie, że kilka żab potrafi
zrobić tak potworny hałas.
Czegoś takiego nie da się po prostu na dłuższą metę wytrzymać. Absolutnie nie wyobrażam sobie, bym mógł słuchać takiego jazgotu w swoim ogrodzie. Jestem PEWNY, że sąsiedzi też NIE! Może gdzieś na odludziu, może gdzieś na działkach ogrodowych, może gdzieś na wiosce, gdzie jest kilka naturalny stawów z żabami (mieszkańcy są przyzwyczajeni) można wykopać sztuczne jeziorko i hodować w nim żaby - ale nie w samym środku osiedla domków w środku miasta!
Dlatego żabom kategoryczne NIE, poprzestanę na plastikowych...
może cdn...
Ciekawostka - dziś (4 IV 2001r. godz 18.oo) widziałem co
wyczyniają żaby trawne w czasie miłosnych igraszek - ogromne
samice pływają w wodzie przy brzegu i wożą na plecach
malutkich samców. Czy wiecie, że samce wtedy śpiewają -
naprawdę - nie kumkają, nie skrzeczą ale właśnie śpiewają
- przypomina to klekot tysięcy gęsi lecących wiosną nad
głową - ten żabi śpiew rozlega się zewsząd - z każdego
miejsca na ziemi i z wody - coś niesamowitego! A żaby są tak
ogłupiałe, że pozwalają się brać do ręki i wcale, ale to
wcale nie uciekają. Warto to zobaczyć i usłyszeć! Trzeba się
śpieszyć by to jeszcze zobaczyć - nie mam pojęcia ile ich
igraszki będą jeszcze trwały. Oczywiście (na szczęście)
cała ta orgia nie dzieje się w moim stawie - to wszystko ma
miejsce w dzikim, leśnym jeziorku.
Całkiem sporo
informacji znalazło się na stronie
"Rok 2003"
- żaby i ropuchy uznały w tym roku, że mój staw jest już dla nich OK i miałem
możliwość zrobienia trochę fajnych zdjęć i zamieścić do nich opisy.
4 II 2004r.
A dziś chciałbym
zaprosić do strony
"Żaba
wodna czyli... uśmiech żaby"
- wyłącznie moje zdjęcia "moich" żab!
Proszę
zapoznać się z uwagami na stronie
"Uwagi końcowe"