Menu          
 inne strony Krzysztofa 

                        

Data powstania strony 1 IV 2006r.

Data ostatniej modyfikacji 10 II 2007r.

Mój raj czyli 1,86 ha

Rok 2006

29.03 2006
Witam po zimie.

Pojechałem wczoraj wieczorem zobaczyć co deszcze i dodatnia temperatura zrobiły ze stawem i z działką. Już nie mogłem się tej wiosny doczekać. Ptaki w lesie obudziły sie już na dobre a sarny chyba nie były przyzwyczajone do mojego widoku bo nie wiedziały czy uciekać czy zostać.

To pierwsze widoki bez lodu (no prawie bez lodu) i śniegu na efekty grudniowej pracy. Mam mieszane uczucia. Poziom wody podniósł sie o ok. 30cm co bardzo cieszy, ale też stopiony śnieg odkrył ile ziemi zostało wykopane i ile jest do rozrzucenia. Pod śniegiem nie wyglądało że aż tyle tego będzie. Wszechobecne błoto dopełnia tego na razie mało przyjemnego (dla innych oczywiście, bo dla mnie to miodzik ;-) ) widoku.

pzdr
Krzysztof

 

Wszechobecne błoto...
Ten "kopczyk" ma ze 2,5 m wysokości (są takie dwa) i nie wiem jaki spychacz sobie z tym poradzi. Ale to nic. Przyjdzie czas, będzie rada.
Jak widać woda z roztopów, deszcz i dodatnia temperatura robią z lodem porządek. Co dziwne, od brzegu dno jest do głębokości ok 50cm nadal zamarznięte.
Wszędzie dookoła stawu "stoi" woda, wiec poziom może się jeszcze podnieść, choć już nie za dużo.
Ten przeciwny brzeg jest jeszcze do poprawienia, a raczej operator który mi to kopał namawia mnie do tego. Miejsca jest jeszcze mnóstwo, bo to wszystko za stawem po lewej stronie to nadal podmokłe torfowisko.

No nie wiem, nie wiem... jak się zacznie to ciężko skończyć.
;-)

 

Dalsze zdjęcia jak się coś wydarzy...

 

* * *

Uff - ależ to ogromne..... Jak smocza sadzawka :)) Ech - to będzie cudo za dwa lata, a jak jeszcze kaczki (a może łabędzie) założą tu gniazdo to dopiero będzie raj....

* * *

16 V 2006r.

8 V 2006
Pierwsze wiosenne ruchy w moim stawie i parę zdjęć.
Zrobiło się ciepło a w moim stawie wciąż tylko żaby pływają. Z kupieniem narybku trochę się spóźniłem bo trzeba szukać wczesną wiosną. Postanowiłem choć samemu nałowić w zaprzyjaźnionych stawach trochę karasi by coś zaczęło wprawiać wodę w ruch i trochę ożywić staw. W sobotę zabrałem syna i razem ze szwagrem udaliśmy się na rybki. Wielkiego połowu nie było ale na pierwsze zarybienie i to dobre. Trzydzieści srebrnych karasi, wielkości 15-20 cm, w dobrej kondycji załadowaliśmy do beczki z wodą i zawieźliśmy do stawu.
Jakoś nie za bardzo chciały opuścić beczkę, ale w końcu je przekonałem, że w ich nowym "domu" będzie im lepiej. Chyba były trochę otumanione. Po wypuszczeniu nie chciały oddalić się od brzegu, jednak za chwilę już obrały prawidłowy kierunek i nie przypominały wielorybów, które wbrew naturze wypływają na brzeg ;-)
Nie podejrzewałem, że tyle frajdy mi to sprawi, tylko.... po chwili jak już zniknęły w "głębinach" zrobiło sie pusto.... trzydzieści karasi w tysiąc metrowym stawie to musi im być samotnie.
A to widok na cały mój staw - to jest 1000 m2 powierzchni. Wymiary mniej-więcej 30 x 33m. Trzydzieści rybek w takiej wodzie? Toż to pustostan.
Kiedy tak przyglądałem sie wodzie przypomniałem sobie, że w sklepie wędkarskim dostałem numer do rybaka współpracującego ze sklepem. Szybki telefon i victoria. Jest kroczek lina do wzięcia od zaraz. Obdzwoniłem już gospodarstwa rybackie w promieniu 250 km a tu prawie na miejscu rybka czeka na nowy dom. Już w niedzielę pojechaliśmy po rybki.
W gospodarstwie rybnym
----------------------------------
To już nasze nowe rybki. Chciałem same liny ale jak już trafił się szczupaczek to też go przygarnąłem. Dobrałem mu jeszcze dwa do towarzystwa. W sumie lina wziąłem 110 szt. i trzy szczupaczki. Jak zobaczyłem te małe zielone uforybki to cieszyłem się jak dziecko i nie mogłem się doczekać aż je wpuszczę u siebie.
Jeszcze tylko zapakować do "turystycznego akwarium" i w drogę.
Teraz tylko przeciąć worek i do wody. Liny nie zamierzały jak karasie zostawać przy brzegu tylko zaraz zniknęły w toni by zwiedzać swe nowe włości.
Zatrzymałem tylko w worku jednego szczupaka. Troszkę się jednak obawiałem, że jest zbyt duży (ok 30cm) i mógłby wyrządzić za dużo szkód wśród reszty młodzieży. Dla niego już inny los zaplanowałem...
...postanowiłem, że lepiej będzie jak popływa sobie w nieodległym Wielkim Kanale Brdy. Chyba nie miał nic przeciwko temu.
Przez chwilę zastanawiał się co dalej, gdzie ruszyć, ale jak ruszył to cała drobnica pochowała sie w zaroślach.

Wpuszczenie tego szczupaczka do kanału dało mi niemal tyle frajdy co wpuszczanie ryb do mojego stawu.

 

To na razie by było na tyle, a w planach... W planach następne wizje ;-)
Człowiekowi czasem naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia...

pzdr
Krzysztof


* * *

10 II 2007r.


Kilka "rzeczy" zmieniło się w moim stawie więc postanowiłem przesłać Ci dalszą część dokumentacji.

23 V 2006
Pod koniec maja koparka znów pojawiła się nad stawem. Trzeba było uformować ostatni z brzegów którego nie udało się zrobić zimą. Przy okazji "troszkę" jeszcze powiększyłem staw. Na tym zdjęciu dobrze widać o ile jeszcze powierzchnia wody uległa powiększeniu .
I znów torf podczas kopania zmieniał wodę w brązową breję. Po wodzie pływały resztki roślin i jakieś nieokreślone bryły torfu wymieszane z nierozłożonymi resztkami roślin. Ryby które już wtedy pływały  w stawie miały ciężkie chwile. Widać było jak pobierały powietrze atmosferyczne pływając pod powierzchnią, bo tlenu w wodzie było raczej niewiele. Na szczęście w dzień po rozkopach juz sie zaczęło klarować.
Żona zapragnęła tez kawałek swojego stawu. Cóż było zrobić, trzeba było wykopać ;-). Wymyśliliśmy, że będzie kawałek kanału i małe oczko, a przez kanał zrobię mostek po którym przejdziemy na wysoką groblę (jedyna nie rozepchnięta po działce-ta po prawej) gdzie zbuduję małą altankę.
Koparka linowa jednak nie poradziła sobie do końca z tym zadaniem ponieważ było za twardo i głębokością musiała się zająć później inna maszyna.
Widok na całość prowadzonych prac.
1 VII 2006
Wynająłem kolejny sprzęt. Przez kilkanaście godzin koparka rozjeżdżała tę górę ziemi i pogłębiała małą odnogę.
Torf to trudny przeciwnik. Nieraz koparka musiała niczym pająk wychodzić na łyżkach bo zapadała się po osie. W końcu jednak udało się w miarę rozepchnąć tę hałdę i w miarę wyrównać teren.
Brzeg widoczny po prawej stronie na szczęście nie wymagał wielu prac bo udało mi się sprzedać tę ziemię na jakiś wybieg dla koni. Trochę tylko spychacz wyrównał i było ok.
 
Tak wygląda staw po powiększeniu (zdjęcie zrobiłem z jeszcze nie rozgarniętej hałdy ziemi więc trochę z góry). Powierzchnia jaką mi sie udało wymierzyć partyzanckimi metodami to około 1200 - 1300 m2.
Niestety brzeg który poprawiałem  w tym roku okazał sie mało stabilny i hałda torfu wyciskała dołem  nie ustabilizowana masę, z której latem przy niskim poziomie wody porobiły sie przy brzegu małe wysepki. Pewnie jak już się to wszystko ułoży, sprasuje i obrośnie roślinnością to zapuszczę koparkę raz jeszcze by wyprofilowała w tych miejscach dno.
 
Kolejne zarybienie. Niejako przy okazji zawodów wędkarskich szwagier przywiózł mi w beczce z 200 karasi. Niech sobie pływają. Niestety dzień był bardzo upalny i transport w plastikowej beczce niektóre ryby na tyle osłabił, że na drugi dzień pływały już "brzuchami do góry".
 
Większość jednak przeżyła i mam nadzieję, że do dziś pływają w dobrym zdrowiu z wyjątkiem tych, do których dobrała sie wydra. Już po kilkunastu dniach zauważyłem na brzegu kupki łusek po wydrzym posiłku. Na razie widać tylko łuski karasi więc się nie przejmuję, ale jak będą również od linów czy karpi to będzie gorzej. Właśnie, zarzekałem się, że nie wpuszczę karpi. Złamałem się i zakupiłem 50 kroczków karpia. A niech tam - syn marzył o karpiach to niech będą.

 

Podsumowując zarybienie doliczyłem sie wpuszczonych 140 linów, 50 karpi,2 szczupaków, 50 karasi złotych i ok 200-300 srebrnych. Trochę żałuję teraz że wpuściłem karasie srebrzyste. Są bardzo ekspansywne, rozmnażają się z innymi rybami karpiowatymi a wychodzą z tego tylko samice karasi srebrzystych wiec będzie ich mnogość. Dla nich to planuję wpuścić w tym roku jakieś sumy, szczupaki, okonie i węgorze i niech się dzieje co chce ;-)



A ja już bym chciał zobaczyć jak po tym stawie łabędzie pływają... Może w tym roku chociaż kaczki założą gniazdo. Pomyśl nad tym, by przygotować im jakieś zaciszne miejsce! Wspaniale jest mieć własne kaczki i dochować się własnych kaczątek... W tak dużym stawie będą jego wspaniałą ozdobą a nie brudzącym intruzem, jak to jest każdego roku u mnie.

(I na Boga!!! Nie mam na myśli hodowli kaczek na pieczyste!!!!)



 


Strona jest umieszczona w witrynie:
Oczko wodne... czyli Mój staw - jak powstawał i jak się zmienia
Zdjęcia i tekst (c) Leszek Bielecki - All on this website (c) Leszek Bielecki

Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional