Data powstania strony 14 IX 2004r.

Data ostatniej modyfikacji 14 IX 2004r.

W ogrodzie Katarzyny i Grzegorza z Krakowa


Prezentowany tu tekst i zdjęcia zostały opracowane przez Grzegorza, jak to mówią budowlańcy, "pod klucz" - dostałem wszystko gotowe, jako stronę w kodzie html, z podkatalogami ze zdjęciami i z miniaturkami. Wszystko spakowane w zipie. Pierwszy raz trafiło do mnie tak dobrze przygotowane opracowanie!
A teraz zapraszam do lektury - warto się przygotować, zaparzyć kawę, siąść wygodnie... Miłego pobytu w Krakowie!

* * *

Na początku był tylko pomysł i chęć szczera :) No i oczywiście wąż ogrodowy... Mieliśmy już na podwórku skalniak i duuużo miejsca, więc chcieliśmy aby coś plumkało i chlupało...Wielokrotnie próbowaliśmy ustalić kształt przyszłego oczka. Efekt końcowy i tak był inny :D
Pod koniec maja (2004r.) zabraliśmy się do roboty. Zdjęliśmy warstwę darni, zrobiliśmy "mini-dziurki" ;) i byliśmy bardzo dumni z siebie. Ponieważ nasze podwórko opada jakieś 1 cm na 1 m długości, musieliśmy solidnie ustalić przyszły "poziom wody". Sytuację dodatkowo komplikował fakt, że z tego powodu nie mogliśmy zrobić "jednego dużego" oczka, bo w najwyższym miejscu powstałoby ok. 20-30 cm skarpy do poziomu wody. Postanowiliśmy wykonać 2 zbiorniki o różnym poziomie wody oraz użyć pompy, która przepompowuje wodę z "dolnego" oczka do "górnego". Powrót wody następuje przez "przelew" łączący oba zbiorniki.
Poziomowanie wykonaliśmy "fachowo" - za pomocą pożyczonej szlaufwagi (czy jakoś tak), czyli po prostu przezroczystej rurki wypełnionej wodą... Byliśmy tak dumni ze swych dokonań, że postanowiliśmy sprawdzić jakość naszego poziomowania. Zalaliśmy więc nasze oczko wodą... :) Okazało się, że prawie idealnie nam się udało, a woda na drugi dzień wsiąkła w grunt.
Później, z powodów od nas niezależnych, musieliśmy zarzucić projekt na przeszło miesiąc.
Nasze oczko pokryło się warstwą chwastów, ale w końcu zabraliśmy się do roboty...
Według planu mieliśmy wykopać oczko o głębokości ok. 1m - "dolne" i 80cm - "górne". Sporą część "szerokości" przeznaczyliśmy na półki. Priorytetem było ukrycie folii - po prostu nie chcieliśmy jej widzieć.
Próbowałem kopać samodzielnie, ale cóż... nie jestem w tym dobry. Podczas "prac ziemnych" okazało się, że "kopać też trzeba umieć...". Była to dla mnie cenna, życiowa lekcja :) Z pomocą przyszedł fachowiec z rodziny ;). Ta dziura na zdjęciu to moja robota - ściany i półki są nierówne i "byle jakie"...
Wodę pompowana z dolnego oczka miała wypływać na "górce". Tam miała być rozdzielana na dwa strumienie: większy miał spływać kaskadą do "górnego" oczka, mniejszy miał spływać "wodospadem" z powrotem do "dolnego" oczka. Kamień tworzący wodospad musiał więc wystawać ponad lustro wody - potrzebny był murek, który wznosiłby się pionowo nad wodą.
Ech... nie ma to jak mieć wybujałą wyobraźnię :|
Życie brutalnie weryfikuje szalone pomysły, ale o tym później.
Korzystając z okazji, że na "sąsiednim" podwórku był fachowiec od murowania, wznieśliśmy murek. My, jak my - ale fachowiec na pewno :)
Ta wyrwa w murze u góry była przeznaczona na kamień "wodospadowy" ;)
Zaczęliśmy profilować przyszłe półki i płycizny.
Podobno najważniejszy jest dobry plan... Tak, pod warunkiem, że się nie ma 100 pomysłów na minutę i dostępu do Internetu :D Nasz plan zmieniał się tyle razy, że przestałem już liczyć... To wzbudzało zrozumiałą niechęć u wspomnianego fachowca od tworzenia półek i kopania oczka :)
A to właśnie ten fachowiec. Muszę uczciwie przyznać, że bez niego skończyłbym pewnie w przyszłym roku...
Widok z "górki" na dolne oczko, "przez wodospad".
...a potem spadał deszcz... padał... padał... i padał...
Czasem wyglądało słońce, ale tylko po to, aby ukazać ogrom szkód. Przyczyniały się do nich dżdżownice-giganty, które powodowały odrywanie się całych płatów gliny od stromych zboczy.
W końcu jednak wypogodziło się i postanowiliśmy ruszyć galopem ku upragnionemu końcowi. Szukając pomp do oczka, znalazłem pompy firm Oase, Messner, Gardena, itp. Jednak z moich obliczeń wynikało, że potrzebuję naprawdę solidną pompę. To wróżyło wydatek rzędu 1500 zł... Zgroza. I wtedy znalazłem polską firmę Aquael - pompa o wydajności 10 000 l/h (150 l/min) kosztuje tam ok. 350 zł. W Krakowie natomiast znalazłem firmę "Lido", która oferuje te pompy taniej niż producent na swojej stronie! Dziwne? Podobno mają ceny hurtowe... Ja się tam kłócić nie będę :) Za 140 zł mam pompę o wydajności 3 500 l/h (na zdjęciu pracuje "na pół gwizdka"). Policzyłem, że nawet gdybym musiał ją co roku wymieniać na nową, to i tak mi się bardziej opłaci niż te wszystkie Gardeny... Ale póki co chodzi jak burza.
No i wielki finał... Na pierwszym planie ja - dumnie przyklepuję sobie piaseczek... :DRzeczywistość okazuje się brutalna dla naszych fantastycznych pomysłów... Okazało się, że woda spływając z kamienia podcieka pod niego, powodując zamakanie murku. Problem w tym, że wykonany jest on z kamieni wapiennych - mieszkam w Krakowie - tutaj naprawdę trudno o inny kamień w rozsądnej cenie...
Zaproponowałem, aby zamiast kamienia i wodospadu, wypuścić wodę rurami bambusowymi. Wszystkie bambusy jakie znaleźliśmy w sklepach były popękane... Moja kochana żona - Kasia - wpadła na prosty i genialny plan: można wodę rozprowadzać zwykłymi rurkami kanalizacyjnymi 50mm, na które nałożymy ucięte bambusy. Genialne pomysły są zawsze najprostsze!
Na zdjęciu test "systemu" rozprowadzania wody :)
Pompa o wydajności 10 000 l/h kosztowała mnie ok. 300 zł (śmieszne, prawda?) i do dzisiaj działa fantastycznie - polecam.
Piaseczek... Fajnie, co nie? To najprzyjemniejsza część "układania folii" - wg mnie. Wszystko wygląda tak ładnie i czysto.
W tle rozłożona folia "Akwen" firmy Marma. Folia ta jest najtańszą jaką udało mi się znaleźć - 3,5 zł / m2, czyli ok. 500 zł za rolkę 25x6 m. Jest to trójwarstwowa, bardzo wytrzymała folia. Ma jedną wadę - jest straszliwie twarda. Z trudem udało się nam ją ułożyć w naszym oczku, które ma dość skomplikowane kształt przekroju... Ale... JEST BARDZO WYTRZYMAŁA !!! Przynajmniej na uszkodzenia mechaniczne.
Na dno wysypujemy żwirek i małe otoczaki (dużych jak dotąd nie udało mi się zdobyć - nie dam 500 zł za tonę, a takie są ceny w Krakowie :/ ).
Folia, folia, folia... dużo folii... dużo fałd. Nikt nie pisał, że te fałdy są tak koszmarnie trudne do ukrycia, czy wygładzenia - a są!!

Nieprawda! Ja pisałem BARDZO dawno temu - mój komentarz
do tego zdania na dole strony!!!
No dobra - lejemy wodę... Ufff... udało się, nawet nie ucieka :)
"Górne" oczko z wysypanym dnem i półkami.
Okazało się, że nie wypłukanie żwiru było błędem - mamy błoto zamiast wody. Odtąd starannie płukany żwir. To ciężka i żmudna robota, a w sumie zużyliśmy ok. 1,5t żwiru i 1t małych otoczaków.
Nie mogliśmy się oprzeć pokusie i od razu sprawdziliśmy oświetlenie. Wygląda obłędnie (jak dla mnie ;P ), a później się okazało, że i nasze rybki bardzo je lubią...W świetle halogenków polują na larwy i inne "badziewia" i ogrzewają się (chyba, bo bardzo lubią pływać w pobliżu lamp, które dość mocno grzeją).
A tak z daleka...:)
Pierwotnie chcieliśmy położyć mostek, ale okazało się, że deska wykorzystywana do prac dekoracyjnych (przerzucana była nad oczkiem - kładłem się na niej, wkładałem ręce do wody i wiadomo...) będzie bardziej naturalna i lepiej pasuje do naszego otoczenia.
Tak to wyglądało po ukończeniu głównych prac nad oczkiem.
Roślinki kupiliśmy w sklepie internetowym...
Uwielbiam patrzeć na nasze oczko w czasie deszczu.
Pewnego pogodnego dnia moja kochana żona zmotywowała mnie do ułożenia strumyka.
A tak wyglądały nasze "rury" w trakcie pracy. Mieliśmy problem ze zdobyciem bambusa o odpowiedniej średnicy wewnętrznej. Ale w końcu przypadkiem udało nam się go zdobyć. Polecam sklep zoologiczny w markecie Kraków-Plaza, są tam bardzo uczynni sprzedawcy i mają dekorację w postaci wiszących z sufitu bambusów :))
Nasza kładka "poszła" do czyszczenia. Dotąd była używana na budowie...
Taki piękny zachód słońca...
Uwielbiam ten kącik. Nazwałem go "ogrodem botanicznym" (proszę się nie śmiać!).
Kładka już wyczyszczona i zabezpieczona drewnochronem
No i są nasze bambusy!!! Podczas cięcia okazało się, że bambus to bardzo twarde drewno... ;)
Szersza perspektywa.
Zbliżenie na "trawy mojej żony". Każde z nas ma "swoje" roślinki "w" i "przy" oczku oraz na skalniaku. Po prostu każde z nas bardzo chciało kupić tę czy inną roślinkę wbrew opinii całego świata :) - w ten sposób stawała się ona "jego" trawą, berberysem, wrzosem, etc. etc.
Zbliżenie na strumyk i kaskadkę.
Widok "zza skalniaka" - tam w przyszłym roku urządzam "kącik różany" - życzcie mi powodzenia :)
O! A to jest właśnie "mój" klon palmowy. Normalnie kosztuje on w sklepach ok. 120 -140 zł, ale udało mi się go kupić w Krakchemii za 38 zł !!!! Nieprawdopodobne!
Po jakimś czasie od nalania wody mieliśmy problem typowy - woda nam zzieleniała. I to do tego stopnia, że trudno było cokolwiek zobaczyć... Co robić? Chemii nie chciałem stosować, a filtra nie mieliśmy jeszcze wtedy...
Wlaliśmy ok 20 litrów wody z pobliskiej rzeczki i niestety musieliśmy wyjechać na tydzień...
...Po powrocie - cud! Woda - kryształ! Dziękuję za tę radę!
Jednak później mimo wszystko kupiliśmy filtr (za ok. 190 zł) w związku z rybkami (4 karpie koi, 4 słonecznice {na komary} w dolnym oczku oraz 5 karasi i 3 słonecznice w górnym).
Na koniec chciałbym przeprosić za tak dużą ilość zdjęć i tekstu, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać. Jeśli ktoś wyrazi chęć obejrzenia większej ilości zdjęć ( ?! ) to mam ich kilkaset - chętnie doślę "małe conieco".
Nie wiem, czy komuś z Was się spodobało, ale dla mnie to "najpiękniejsze oczko świata" ;)
Jeśli ktoś ma jakieś pytania, to w miarę możliwości odpowiem. Mój adres e-mail: gwiecek@o2.pl lub Gadu-Gadu: 1020655
Podczas budowy naszego oczka staraliśmy się pogodzić 2 rzeczy: miało być tanie i nigdzie nie mogło być widać folii (poza głęboką wodą, ale nad tym też już pracujemy :).Czy było tanie? Nie wiem, bo nikt dotąd nie pisał ile go kosztowało jego oczko! Nasze wyniosło nas ok. 2 tys. zł, więc chyba nie tak dużo... A mamy tam 2 pompy, filtr, 3 reflektory, sporo folii i kamieni :)
Czy udało się ukryć folię? W większości tak. Ciągle brakuje nam dużych kamieni rzecznych, ale zajmiemy się tym na wiosnę. Mam nadzieję, że nie przynudzałem... ;)

 

* * *

Grzegorz napisał:

Folia, folia, folia... dużo folii... dużo fałd. Nikt nie pisał, że te fałdy są tak koszmarnie trudne do ukrycia, czy wygładzenia - a są!!

Jak to nikt nie pisał???!!! Ja pisałem już w lutym 2000 na mojej stronie "Rozkładamy folię" - oto cytat:


Spróbuj wziąść duży arkusz gazety i włożyć go tak jak folię do pudełka po butach - zobacz co się dzieje z papierem w rogach pudła - powstają fałdy, które trzeba jak najrówniej rozłożyć, aby uniknąć w tych miejscach brzydkich nawarstwień. Nie jest to proste!!! To właśnie zajmie Ci najwięcej czasu ( i nerwów też sporo ). Po wlaniu wody nic się już nie poprawi - woda jest CIĘŻKA!!!"

A na stronie "Rok 1998" to co napisałem???


"Największy problem to ułożyć dokładnie i równo załamania folii na rogach stawu."

No, a że Twoja folia jest (jak sam napisałeś): Ma jedną wadę - jest straszliwie twarda to tym większe miałeś kłopoty z tymi fałdami. Dlatego też podkreślam w mojej witrynie, że układanie folii musi być robione w ciepły dzień, by folia była nagrzana i miękka. No i oczywiście nie może wiać wiatr...


* * *

Dziękuję Grzegorzu za piękne i wyjątkowo staranne opracowanie. Dziękuję za dobry i ciekawy opis Waszych prac. I najważniejsze - gratuluję powstania pięknego stawiku!

Życzę dużo radości i relaksu nad wodą w Waszym ogrodzie Kasiu i Grzegorzu!

PS. I na pewno nie przynudzałeś :-))) A ilość zdjęć jest w sam raz by opowiedzieć ciekawą historię i by ją przy okazji POKAZAĆ!

 

 


Strona jest umieszczona w witrynie:
Oczko wodne... czyli Mój staw - jak powstawał i jak się zmienia
Zdjęcia i tekst (c) Leszek Bielecki - All on this website (c) Leszek Bielecki

Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional