Data powstania strony 26 IX 1999r.

Data ostatniej modyfikacji tech. 29 XI 2000r.

Rok 1998

Wiosna

18 IV 1998r.. Wykop przetrwał szczęśliwie zimę. A teściowa (z moją przymuszoną pomocą) przygotowała już sobie grządki pod marchewki i inne takie...

13 V 1998r. Widok z okna sypialni - powstaje ścieżka (własnymi "ręcyma") , przy ścieżce skalniaczek, pod folią posadzone ogórki - oczywiście teściowej.

Wykop czeka na swój czas...

 

 

 

Od 10 VI 1998r. mieszkamy już w domu, ale na sprawy ogrodowe nie ma teraz czasu - nie robię w ogrodzie przez miesiąc nic.

 

 

1 VIII 1998r. - Narodziny Stawu

Godzina 11.oo - od kilku dni porządkuję dziurę. Wyrwałem chwasty co wyrosły w środku przez lato. Wyrównałem szpadlem brzegi i krawędzie półek.
Widok od strony zachodniej.
Widok z okna sypialni - ścieżka skończona, widać grządki, część plonów już zebrana, przy dziurze (po prawej) kupa suchych chwastów - to wszystko wyrosło w środku dziury przez okres lata - prawie nie było widać wykopu.
Wełną mineralną pozostałą po ociepleniach dachu wykładam dno półek - zabezpieczenie przed kamieniami i kretami, nornicami, myszami - czy skuteczne - nie wiem - to mój pomysł - myślę, że te bydlaki nie będą chciały tego jeść i dadzą też spokój folii.

****

Teraz (po ponad roku) stwierdzam, że tam gdzie nie miałem wełny zdarzały się dziury zrobione przez myszy. Tam gdzie była wełna myszy nie miały ochoty włazić. Ale to jest cały osobny temat : dziury w folii - to na osobną stronę. Może i zrobię taką - już trochę na ten temat wiem...

****

Rozłożona folia - jest ogromna 6 x 8 metrów ( to razem 48 m2 czyli tyle co średnie mieszkanie ) - wkładana bardzo ostrożnie przez trzy osoby - ja, żona, córka.

****

Największy problem to ułożyć dokładnie i równo załamania folii na rogach stawu. Jak się wleje wodę, to już nic się nie poprawi - woda trzyma folię jak prasa hydrauliczna.

****

Godzina 13.oo - pierwsze krople wody...
Trochę później - dno już zakryte.
Godzina 18.oo
Godzina 19.45 - na dziś wystarczy - zamykamy kran i zwijamy wąż.
2 VIII 1998r. O godzinie 8.oo znów puściłem wodę. O godzinie 10.3o - zamykam dopływ - wlałem 7,1 m3 wody - już obrobiłem brzeg południowy (to ten od ścieżki) - w wodzie pływają już jakieś wodne chrząszcze.
Ta rusałka to moja córka Ania - a w stawie już wstawione pierwsze pojemniki z roślinami (wiosną wykopane w rowach melioracyjnych - całe lato rosły w słońcu w pojemnikach)

Zdjęcia robione tanim "głuptakiem" mojej córki, no i ostrość - każdy widzi...

Po lewej "tatarak", który w maju 99 zakwitł na żółto (bo to jest irys - jak kopałem to byłem przekonany, że tatarak), po prawej manna mielec - wyglądają nieszczególnie, ale dla nich już się robi jesień

 

 

 

16 VIII 1998r. Niedziela. Pod tą datą nie pokażę 4 zdjęć - pewien (tu ciąg brzydkich słów) mały zakład fotograficzny (cholera, coś mnie podkusiło na "firmę", a przecież zrobiłem już setki (naprawdę!) zdjęć w porządnych laboratoriach!!!) skopał mi cały negatyw i oczywiście wszystkie 24 zdjęcia - mam je w swoim albumie, ale się nimi nie będę chwalić. Próbowałem część zdjęć odzyskać robiąc repliki sytuacji, ale jest to żałosne i trochę bezsensowne.

Moja osobista, prywatna rada:

Wywołujcie negatywy tylko w dużych, autoryzowanych laboratoriach!
Zrobienie zdjęć z dobrze wywołanego negatywu można powierzyć nawet partaczowi. Najwyżej zniszczy trochę Waszych pieniędzy i nerwów.
ALE SKOPANEGO NEGATYWU NIKT NIE NAPRAWI I NIC SIĘ Z NIEGO NIE ZROBI!!!!.
Moi fachowcy nawet nie powiedzieli przepraszam.
Wg nich wszystko było w porządku.

(Uwaga! Fachowy partacz może jeszcze pobrudzić palcami dobry negatyw - też trzeba o tym pamiętać.)

 

 

Jesień

20 IX 1998r. Od około 20 VIII ubywa mi woda ze stawu - mam GDZIEŚ dziurę w folii.
Strasznie się wkurzałem patrząc jak mi codziennie ubywa wody w stawie - kiedy wreszcie przestanie ?????
Byłem już załamany...



28 XI 2000
Proszę zwrócić uwagę na krzewy przy stawie na wschodnim brzegu - porównajcie je do krzewów na zdjęciu z
2000 roku.
Był nawet taki okres, że miałem ochotę zamówić spychacz i go zasypać. W końcu powiedziałem sobie: "spokojnie" - trzeba cierpliwie czekać. Woda opadała i opadała, a mi serce pękało jak patrzyłem jak jej ubywa, jak się odsłaniają pojemniki z roślinami i odkrywa się cała folia. Pewnego dnia woda przestała opadać. Poziom się ustalił. Trzeba było wejść i palcami po centymetrze przejrzeć całą folię w okolicach poziomu wody. Znalazłem 3 dziury, każda po ok 2cm długości. Okazało się, że zrobił to pies, który wpadł do wody, spanikował, pazurami szarpną i uszkodził folię. I powiem szczerze - nie martwiły mnie te dziury i jak je naprawię - cieszyłem się, że wiem nareszcie co się dzieje z moim stawem.

 

 

 

Panoramę wprowadzono na stronę 31 I 2000

Panorama na cały staw w okresie gdy chciałem zamówić spychacz.
(sklejone edytorem z dwóch zdjęć i nieźle podretuszowane - pod tym obrazkiem kryje się piękne powiększenie, ma tylko 103kB)

 

 

 

28 IX 1998r. Dziura zaklejona, woda dopełniona, w stawie nowe pojemniki i nowe rośliny - kilka kęp situ i kilka kłączy trzciny oraz mięta wodna (mięta to straszny chwast - MUSI być w pojemniku - i tak wyłazi - bo zarośnie całe jeziorko).
17 X 1998r. Posadziłem nowe krzaczki czerwonego berberysu z przodu stawu.

 

 

 

24 X 1998r. Nowa koncepcja brzegu południowego. To jest mój osobisty patent, ale pomysł się sprawdził i polecam go. Nazwałem to dłuuuugą doniczką.
A tak naprawdę jest to plastikowa rynna fi 150, kupiona specjalnie do stawu. Rynna jest związana grubym, stalowym, powlekanym zielonym plastikiem, drutem (drut z rozplecionej zielonej siatki na płot). Bez tego związania rynna by się "rozlazła" pod ciężarem żwiru i gliny, którymi będzie wypełniona - nie stosujcie w stawie ogrodowym humusu czyli po prostu ziemi - w "mądrych" książkach różnie piszą. Rynna nie ma nawierconych żadnych dziur (niby dla dopływu wody) - wywiercone otwory i tak byłyby zatkane wychodzącymi przez nie korzeniami roślin. A rośliny rosły by za bujnie mając duży dostęp do wody. Powiem szczerze, że wsadziłem do rynny tylko jedną kępę sitowia - najłatwiejsza do zdobycia roślina rosnąca na każdej, trochę lekko podmokłej, nie uprawianej, leżącej odłogiem łące (wiosną 1999 roku dosadziłem jeszcze cztery kępy) - i czekałem przez lato 1999 roku na siły przyrody. W czasie deszczu rynna była kompletnym bagniskiem, w środku lata wysychała na kamień - musiałem ją od czasu do czasu podlewać z konewki, aż rośliny pojawiły się same i świetnie rosną - jakie to są - nie wiem - ale to mi nie przeszkadza. Zawsze chciałem mieć staw a nie wielkopańskie, zadbane i "sztuczne" oczko wodne. Rynna zakończona jest narożnikami i zakręca jeszcze po ok. pół metra na brzegi boczne. Tak jest stabilniej - nie wywróci się - rynna nie ma płaskiego dna i to by się mogło zdarzyć. Końce rynny są zakończone oryginalnymi końcówkami - tu nie należy oszczędzać na pieniądzach, bo jak się będzie kombinować, to zawsze coś nie wyjdzie i będzie kłopot. Wszystkie narożniki i łączenia rynien też są oryginalne. Rynny będą w stawie w gorszych warunkach niż na dachu - bez przerwy w wodzie, a zimą zamarznięte na kość - muszą być dobrej jakości.

 

 


Zakończyłem opisy i wprowadziłem ostatnie zdjęcie 26 IX 1999r.

 

   







Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional