|
Data powstania strony 11 VII 2001r. Data ostatniej modyfikacji 1 X 2003r. |
Staw Andrzeja
Moje
pierwsze oczko dostałem w prezencie (...) 2 lata temu. Było to nieciekawe plastykowe, komercyjne oczko o niesamowitej pojemności 350 l. Kiedykolwiek na nie spojrzałem, zaczynałem się zastanawiać, co ono sobą przedstawia - kałużę? i jak to można w ogóle sprzedawać!!! Po kilku tygodniach postanowiłem wymienić je na folię. Plastykowe oczko wkopałem przed dom, w którym do dziś hoduję żywy pokarm. Nowe, foliowe oczko wyszło całkiem nieźle. Było o wiele większe od plastykowego "homo-niewiadomo". Było fajnie, rośliny sobie rosły, rybki pływały, aż do zeszłej zimy, kiedy to mój pies (owczarek niemiecki Sezam) wszedł na lód, który się pod nim załamał. Lód pękając uszkodził folię a resztę doprawiły pazury psa. Wiosną (maj 2001) z powodu ogromnych ubytków wody musiałem wymienić folię na nową (łatanie folii nic nie dało). A propos - fajnie się łata zwykłą taśmą do przyklejania np. linoleum do podłogi. Tym samym sposobem można elegancko podklejać zagięcia folii, które się robią, gdy oczko jest bardzo nieregularne. Zdjęcia, które przysłałem są robione 3 tygodnie po wymianie folii na nową. Widać ledwie, co wschodzącą nową trawę i budzącą się do życia roślinność. |
W
swoim oczku nie mam żadnych doniczek, rynien i innych przedmiotów
do obsadzania roślinnością. U mnie rośliny rosną naturalnie w zagłębieniach powstałych z wyprofilowania folii, przez co moje oczko przypomina bardziej naturalny niż sztuczny stawik. Jak to osiągnąć przedstawia poniższy szkic. |
Metoda
ta ma jedną wadę - po nalaniu wody jest ona mętna przez 2 - 3
tygodnie. Potem nawet bez zastosowania filtra wszystko się
normuje. Czasem pałka wodna wyrasta gdzieś po środku oczka, albo po środku ogrodu. Mi bynajmniej to w niczym nie przeszkadza, nadaje oczku pewną dzikość i nie przewidywalność, a pałkę zawsze można wyciąć. Dzięki nasypaniu ziemi do wysokości trawnika (rys 2) uzyskuje się efekt podmokłej łąki, na której rosną wszystkie odmiany bagiennej roślinności włącznie z mchami, kaczeńcami itd. Koniec folii zakopuje się od 1 do 4 cm pod poziomem trawnika - Uwaga! - nie poniżej poziomu lustra wody !!! - patrz rys 2 punkt. |
60
- 80 lub więcej cm gliny, ziemi i żwiru prawie całkowicie
zapobiega wydostawaniu się wody z oczka, a to, co się
przedostanie uzupełnia się bieżącą wodą, co 2-3 dni około
2 do 5 cm. Nie trzeba więc wylewać wody z oczka, aby dolać świeżej. Tu zaznaczam - jest wiele szkół dotyczących wymiany wody. Jedni mówią w ogóle nie wymieniać, inni wymieniać połowę, co kilka miesięcy. Ja dolewam wody co 3 dni. Dwie pierwsze metody z moich obserwacji są złe. 1 metoda powoduje (przy skąpej roślinności, która nie jest w stanie oczyścić akwen), że woda staje się żółta, np. od gnijącej roślinności itd. 2 metoda powoduje u ryb schorzenia skóry (np. ospa) spowodowane nagłą zmianą PH wody, a w dodatku ten chlor, który może zniszczyć nawet rośliny. Moja metoda dotychczas nie przyniosła żadnych szkód ekosystemowi, który się w oczku wytworzył. Na tym będę kończył ten list. Wkrótce nadeśle jeszcze jakieś zdjęcia mojego oczka. Mam nadzieję, że teraz zdjęcia oddadzą bujną, "letnią" roślinność. Przepraszam zapomniałem podać wymiary mojego oczka. Długość 5.2 m, szerokość 3.90, głębokość w najgłębszym punkcie 1.6m + 30 cm gleby. |
No cóż... nic dodać, nic ująć. Całość tekstu opracowana została przez Andrzeja, dla mnie zostało tylko podziękować za opracowanie i życzyć dalszych sukcesów.
6 VIII 2001r.
Po
obfitych opadach deszczu, które nawiedziły całą Polskę moje
oczko, choć trochę ucierpiało istnieje nadal. Po burzach miałem
trochę roboty z uprzątnięciem całego błotka, które wpłynęło
z okresową rzeczką. W tym samym dniu, gdy przez moje oczko
przepływała rzeczka, trochę dalej zalało całe miasto (mówię
tu o Gdańsku). Dziwna ta pogoda. |
Ostatnio zauważyłem, że dostałem syndrom oczkowicza i na pewno ma to wielu z nas. Polega to mniej więcej na tym, że gdy jest piękna pogoda wszyscy wyciągają mnie nad morze albo nad jezioro, ja odpowiadam im na to "mam przecież oczko a wykąpać się mogę obok w basenie". |
...tak, tak... nie tylko
Ty...
:-)))
* * *
Andrzej opisał też pewne zjawisko... co właściwie powinno się zrobić? Czy kupować takie rośliny? Skąd mamy wiedzieć czy rośliny pochodzą z hodowli czy są szabrowane z jezior? Niektóre rośliny (doniczki) mają metki świadczące że pochodzą ze szkółek. Ale nie wszystkie, wiele roślin jest pozbawionych jakichkolwiek oznaczeń. Właśnie tak sprzedawane widziałem kotewki, osoki, pałki. Rzucone w sklepie do basenu z wodą... z hodowli czy z jeziora???
(...) w sklepie kupowałem lilie wodną, a po zakwitnięciu kwiata okazało się, że jest to grążel żółty. (Co ja mam z tym zrobić? Słyszałem, że roślin pod ścisłą ochroną nie można trzymać u siebie w stawie). |
Cóż, nie można wyrzucać tej rośliny, byłaby to zbrodnia... Trzeba na przyszłość zwracać baczną uwagę na sklep i sposób sprzedawania roślin. Przed zakupem roślin można zażądać do wglądu fakturę dostawy, od kogo, z jakiej firmy, rośliny zostały zakupione. Można zażądać także faktury na zakupione rośliny, z dokładnym opisem co zostało kupione. Nie zawsze jest to takie proste jak się pisze. Szczególnie gdy za nami stoi kolejka 10 osób, a sprzedawca ma już wszystkiego dość...
* * *
Jak widać małe dzieci bardzo ciągnie do wody, szczególnie w upalny dzień. |
Miło widzieć radość z posiadania stawu - niech te radosne zdjęcia przekonają niedowiarków, że radość jaką daje staw jest znacznie większa niż radość dawana przez grządkę kapusty!
30 VII 2002r.
A oto kilka zdjęć stawu Andrzeja z roku 2002
14 XI 2002r.
Przesyłam kilka późno jesiennych zdjęć mojego stawu (10.11 2002r). Chyba będą to już ostatnie zdjęcia stawu jakie przesyłam. Mam straszliwy ubytek wody po tym jak w sierpniu wykąpały się w stawie 2 psy sąsiada. Teraz mam dwa wyjścia: albo zasypać staw i postawić obok większy betonowy (tak na wszelki wypadek przed psami sąsiadów) albo w ogóle zasypać. W folię już więcej nie chcę się angażować, bo potem to się serce kraje jak widzę, że woda ucieka a człowiek nic nie może zrobić. A każda folia ma swój żywot, no a betonik to betonik niezniszczalny, chyba, że kilofem albo młotem pneumatycznym, tylko skąd ja na to wezmę pieniądze, kiedy mam mieszkanie do remontu. Obliczyłem około 1500 zł sam beton, siatka, szkło wodne, wywóz piasku + 500 zł system nawadniający (mój patent) woda z rynien i przede wszystkim mnóstwo samozaparcia. |
...no, chłopie, o czym Ty myślisz!!! - co to znaczy "w ogóle zasypać" !!!!!
Pijawki pod koniec sierpnia przestały atakować ryby, jest ich dużo, ale wszystkie siedzą pod kamieniami. |
...to chociaż tyle dobrego :-) [ patrz - list Andrzeja na stronie Pijawka rybia ]
Ryby
od tygodnia siedzą na dnie stawu i przygotowywują się do
letargu, a mnie wciąż dręczy dylemat: wyłowić czy nie wyłowić.
Najbardziej boję się o karpie Koi, ponoć potrzebują o wiele
więcej tlenu niż karasie. Przysłanych zdjąć nie będę opisywał, bo nie ma tutaj, co opisywać tylko podziwiać piękno przyrody (gdy pstryknąłem te fotki i zobaczyłem je w rozdzielczości 1600x1200 to dech mi zaparło w piersiach). Nagle okazało się, że straszny bałagan jaki panuje wokół mojego stawu (suche pałki wodne, trawa itd.) pięknie się komponują w całość. Ale co ja tu będę się chwalił, przecież każdy ma swój własny gust. Pozdrowienia Andrzej |
* * *
1 X 2003r.
Strona jest umieszczona w witrynie:
Oczko wodne... czyli Mój staw -
jak powstawał i
jak się zmienia
Zdjęcia i tekst (c) Leszek Bielecki - All on this website (c) Leszek
Bielecki