Zdjęcia umieszczone na tej stronie
wykonałem ja oraz
Ewa Miłaczewska.

All the photos on this website (c) by Leszek Bielecki

Data powstania strony 26 IX 2002r.

Data ostatniej modyfikacji 20 V 2004r.

Złota rybka - moje trzy opowieści

Carassius auratus auratus

 

Bardzo dawno temu chciałem coś więcej napisać o złotej rybce... i jak to w życiu bywa nigdy się nie mogłem za to zabrać. O wiele ciekawiej jest zajmować się przygotowywaniem stron typowo zdjęciowych niż się babrać w pisaninie... ale przyszła i na to pora :-)

A zaczęło się od posta na grupie - ktoś się skarżył, że w internecie nic nie ma o "karasiu czerwonym". No i pewnie miał rację bo takiej ryby nie ma! To, o czym on myślał nazywa się złota rybka albo karaś złocisty. I rzeczywiście te nazwy są całkowicie mylące, ale tak to czasami dziwnie bywa...

Ale nazwanie tej rybki nazwą "karaś czerwony" też by było błędem. A to dlatego, że rybka ta ma różne odmiany, czerwone, pomarańczowe,  łaciate, a nawet białe!

6 IX 2003r. Przykład albinosów karasia złocistego

 

***

Ale może zacznijmy od początku... Ryby w moim stawie pojawiły się 14 lipca 2000r. A już w sierpniu czekała mnie niespodzianka. Przy brzegu, w płyciutkiej wodzie pływały maluteńkie przecinki. Po ochłonięciu ze zdziwienia że to już zaczęła mnie rozpierać radość i chęć niesienia pomocy maluchom. Więc złapałem duże wiadro, na dno nabrałem mułu, dopełniłem je wodą ze stawu, wrzuciłem do wody jakieś zielsko - wszystko po to, by maluchy czuły się dobrze i pięknie rosły. A potem zacząłem je odławiać ze stawu za pomocą malutkiego sitka do mleka. Jakoś mi się udało złowić w ten sposób 3 rybki. Zadowolony ze swojego świetnego pomysłu obserwowałem jak pływają w wiadrze. Byłem pewny, że bez kłopotu znajdą sobie coś do jedzenia w mule albo na liściach zielska albo po prostu zjedzą coś, co pływa w wodzie i czego nasze oczy nawet nie widzą bo takie małe. No i następnego dnia zajrzałem do wiadra i ze smutkiem stwierdziłem, że mój genialny pomysł był... beznadziejny - po rybkach nie było śladu - pewnie gdzieś leżały martwe na dnie.

Jak zobaczyłem, że eksperyment z wiadrem się nie udał, a maluchów w stawie ciągle ubywa, bo ryby to paskudne kanibale (wiem, są wyjątki) to zrobiło mi się smutno, że tak jest i że nie będę miał rybek z własnej hodowli. Ale czas płyną, zrobiła się jesień a ja zacząłem dostrzegać dwie około 3 centymetrowej długości czarne rybki pływające gdzieś przy dnie i kryjące się wśród roślin i kamieni. Ale dlaczego były czarne??? Zacząłem się zastanawiać czy to aby nie kaczki na swoich łapach i piórach przyniosły ikrę jakiś dzikich ryb z jakiegoś jeziora...

Wiosna-lato 2001 upewniły mnie w tym przekonaniu - w moim stawie pływały dwie duże (10 cm długości) dzikie ryby - jakie? - nie mam pojęcia, bo się na tym zupełnie nie znam. Ale to na pewno nie były ozdobne, złote rybki! I cóż mam z nimi zrobić? - zastanawiałem się nie raz, przecież ich nie złowię, nie usmażę, nie zjem... więc niech sobie pływają...

6 IX 2003r.Przykład czarnych, nie wybarwionych jeszcze karasi złocistych - są już tak duże, a jeszcze czarne. Nad nimi o rok młodsza a już wybarwiona rybka - u karasi z tym wybarwianiem to bardzo różnie bywa...

I nagle, w lipcu, może w sierpniu, już nie pamiętam, na jednej z nich zabłysła pomarańczowa plamka, zgłupiałem, za kilka dni to już nie była plamka, ale plama pięknego złocistego, świecącego, pomarańczowego światła na czarnym tle.... każdego dnia po pracy biegłem nad staw patrzeć jak moje rybki zmieniają po roku swoją skórę :-)

Trwało to aż do jesieni - dopiero na jesień, po ponad roku czasu, stały się w pełni rozwiniętymi, wspaniale ubarwionymi na pomarańczowo złocistymi karasiami.

Tylko dwie ryby... a tych maluchów było tak dużo... szkoda...

***

Chciałbym opisać teraz inną historię... A początek zaczyna się wiosną, kiedy wszystko się budzi do życia, ptaszki robią ćwir, ćwir, żabki kum, kum, pieski hau, hau, a rybki... a rybki zaczynają TO robić w płytkiej wodzie przy brzegu i jeżeli ktoś to widzi po raz pierwszy to leci jak głupi na pomoc biednej rybie, bo myśli, że ona ugrzęzła w zbyt płytkiej wodzie przy brzegu i nie może się wydostać i tak się biedna rzuca :-)))

No, ale tak się dałem nabrać tylko raz i było to wiosną 2001. Oczywiście i z tych igraszek za niedługi czas pojawiły się przy brzegach mojego stawu liczne maluchy. Tym razem już nie próbowałem odławiać rybek do wiadra..., po prostu wszystko zostawiłem by działo się zgodnie z prawami przyrody... przetrwały trzy ryby... dziś ( 26 IX 2002r.) są już duże (ponad 10 cm długości) i są dalej zupełnie czarne.

Oczywiście było mi smutno jak widziałem jak mi tych maluchów wiosną 2001 ubywało...

*

Nie tylko ja się dałem nabrać na rybie zaloty... Ewa (zapraszam do Jej Morza Kaspijskiego ) także była w szoku :-) gdy zobaczyła co się dzieje w jej stawie... Fajnie, że miała pod ręką aparat...

Przesyłam Ci zdjęcia z tarła karasi obrazujące dynamikę zjawiska.
(zdjęcia wykonano w maju 2004)
Samiczka jest łaciata, biało-czerwona, trzy pozostałe to kawalerowie.
Grupowy seks powodował rozbujanie całego stawu, cała powierzchnia wody falowała.
Druga samiczka pozostawała nieruchoma z boku dając do zrozumienia, że jeszcze nie czas. Gdy tylko zaczynała się poruszać i ona stawała się obiektem zainteresowania, póki co wolała czekać.

Dziękuję za dobre zdjęcia!

***

I teraz trzecia historia - podsumowanie. W roku 2002 już się niczemu nie dziwiłem, ani zalotom ryb i ich "rozpaczliwej" walce w płytkiej wodzie, ani się nie martwiłem losem maluchów, wszystko już było dla mnie proste i oczywiste...

Tak....

Tylko, że w moim stawie pojawiła się roślina podwodna - ramienica krucha, stworzyła ogromną gęstwinę w której maluteńkie rybeczki mogły się chronić przed żarłocznymi rodzicami - kanibalami. I oczywiście wykorzystały to. Pomimo tego, że w lecie wyrzuciłem całe to szalone zielsko ramienicy z mojego stawu to było już za późno - rybki zdążyły od wiosny na tyle podrosnąć, że już się nie dadzą zjeść. A że moje dwa karasie albinosy kupione w roku 2001 także osiągnęły dojrzałość to widzę w swoim stawie nie tylko czarne maleństwa karasi złocistych ale i bielutkie potomstwo albinosów i jeszcze jakieś dziwne mieszańce biało-czerwone. Rybki obecnie są całkiem spore, mają tak na oko 3 cm długości i pływa tego cholernego cholerstwa z PIĘĆDZIESIĄT sztuk...

No i znów jest mi smutno, tylko... tym razem jest mi smutno, że wspaniałe prawa natury nie zadziałały tak jak trzeba i że wspaniały system regulacji poczęć w postaci wspaniałego kanibalizmu nie zadziałał tak jak trzeba...

10 VIII 2003r.

I co ja zrobię z tymi rybami w przyszłym roku???

 


 

Pewnie stali bywalcy mojej witryny pamiętają żartobliwe opowiadanie "Śnieżek". Ta opowieść trochę do tego żartu nawiązuje - świadomie to tak pisałem, tylko że śnieżek to bajka, a to co napisałem powyżej to prawda.

Więc moi drodzy autorzy maili do mnie - nie martwię się, że rośliny Wam słabo rosną, albo że ryby Wam się słabo mnożą... i na Was kiedyś przyjdzie klęska urodzaju...

***

No i na koniec ostatnia uwaga: zanim świadomie zasadzisz w swoim stawie moczarkę lub rogatka lub jakąś inną podwodną roślinę dobrze się zastanów - co zrobisz za rok, za dwa z tymi rybami, które pojawią się w Twoim stawie??? Będziesz je odławiał dla kota???

PS. Wyczytałem gdzieś w sieci, że jest na klęskę urodzaju sposób - ale ten pomysł to raczej chyba tylko do dużych stawów - po prostu do stawu wpuszcza się złowionego/kupionego szczupaka, który robi porządek...

 


  To są tzw słowa kluczowe dla wyszukiwarki Google: karaś ozdobny, karaś złocisty, karaś czerwony, złota rybka, ryby do oczka wodnego, rybki do oczka wodnego  







Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional