9 VII 2006r. Wyruszając nad
leśne jezioro zupełnie się nie wie, jakie uda się zrobić zdjęcia. Bywa
i tak, że się wraca z pustymi rękoma,
więc z rozpaczy na koniec wycieczki robi się jakieś widoczki,
jakieś perspektywy...
I tak było tego dnia - nic mi się nie udawało. I nagle, zupełnie
niespodziewanie natrafiłem na coś zupełnie niezwykłego, czego zupełnie
nie można było przewidzieć - nową, nieznaną ważkę!!!!
|
Tak właśnie było tego dnia. Nie mogłem zrobić
żadnego zdjęcia, nawet żaby gdzieś poznikały, nawet nartniki się
potopiły... Zacząłem robić z rozpaczy takie landszafty... |
|
Nagle, blisko brzegu, obok kawałka
wydeptanej trawy, czyli takiego brzegowego stanowiska wędkarskiego
zobaczyłem niesamowitą ważkę!!! Malutką, niebieską, taką
niby-zwyczajną, ale ta ważka miała KRWISTOCZERWONE oczy!!!!
Pierwszy raz w życiu widziałem
taką ważkę!!!!!!
|
Błyskawicznie założyłem w tym miejscu mój obóz
:))
|
|
Oczywiście zawołałem tutaj moją żonę, by
pokazać jej to czerwonookie cudo.
W ogóle z żony na takiej wyprawie jest wiele korzyści.. Żonie można się
pochwalić tym co się wie, a czego się nie wie to można zmyślić - i tak
się nie domyśli, że się wciska jej kit. Żona
również przypilnuje sprzęt by nie trzeba było tego wszystkiego dźwigać
na około jeziora. Żona również sprawdzi sprzęt....
|
|
...a jak coś jest brudne to przeczyści...
Podsumowując z żony na takiej wyprawie jest wiele korzyści. Warto
zabrać żonę nad leśne jeziorko! Trzeba tylko pilnować by żona nie
zjadła nam kanapek. Żony czasami potrafią zjeść własne i mężowskie
kanapki. To jest właściwie jedyna wada żony na takiej wyprawie.
:))))
|
|
No i najważniejsza sprawa - żona zabrana na
wyprawę robi też zdjęcia - dzięki tym zdjęciom mogę się pochwalić
światu jak wyglądam...
|
|
No i jakoś ten wstęp BARDZO się wydłużył.... Ale czasami
chce się napisać coś innego niż w kółko tylko o ważkach i ważkach.... |
Zaznaczyłem w kółeczku miejsce gdzie siadała ta
ważka - ona zajęła dla siebie tę witkę i uznała za swój teren. To jest
klasyczne zachowanie ważek: "to jest moje" to normalna postawa wśród
samców większości ważek.
|
|
Zauważyłem, że ważka trzyma w szczękach jakąś
zdobycz. |
|
Okazało się, że ta mała ważka złapała jakąś
maluteńką muszkę i ją właśnie zjada!!!
|
|
Działo się to dosłownie na moich oczach.
|
|
I działo się to bardzo szybko.
|
|
Po chwili z muszki zostało tylko jedno
skrzydełko.
|
|
Na drugim źdźble trawy
siadła inna oczobarwnica. Ta nic nie jadła, ale za to robiła wygibasy.
Hmmmmm???? Zaraz pokażę co to znaczy :)))
|
Zdjęcie ważki w zbliżeniu...
|
|
.. I końcówka odwłoka. Widać dwa człony
intensywnie niebieskie i pozostałe czarne.
|
|
Ważka siedziała na takim suchym patyczku
zupełnie nieruchomo...
|
|
Nagle zaczęła wyginać swój odwłok bardzo mocno
w dół... |
|
...a za chwilę bardzo mocno do góry...
|
|
...a za chwilę znów bardzo mocno w dół...
I tak ćwiczyła przez kilka minut. Potem odleciała, znów przyleciała,
znów robiła takie wygibasy. Zrobiłem jeszcze wiele podobnych zdjęć.
Śmiesznie to wyglądało i trwało dość długo.
|
|