Data powstania strony 5 V 2007r.

Data ostatniej modyfikacji 5 V 2007r.

Oczobarwnica większa

Erythromma najas

Zdjęcia pokazane na tej stronie zostały wykonane 9 lipca 2006.  Pokazują niewielką ważkę, ale bardzo charakterystyczną, tak bardzo, że nadano jej nazwę związaną z tą cechą - z jej wspaniałymi, czerwonymi oczami.


9 VII 2006r. Wyruszając nad leśne jezioro zupełnie się nie wie, jakie uda się zrobić zdjęcia. Bywa i tak, że się wraca z pustymi rękoma, więc z rozpaczy na koniec wycieczki robi się jakieś widoczki, jakieś perspektywy...
I tak było tego dnia -  nic mi się nie udawało. I nagle, zupełnie niespodziewanie natrafiłem na coś zupełnie niezwykłego, czego zupełnie nie można było przewidzieć - nową, nieznaną ważkę!!!!

Tak właśnie było tego dnia. Nie mogłem zrobić żadnego zdjęcia, nawet żaby gdzieś poznikały, nawet nartniki się potopiły... Zacząłem robić z rozpaczy takie landszafty...

Nagle, blisko brzegu, obok kawałka wydeptanej trawy, czyli takiego brzegowego stanowiska wędkarskiego zobaczyłem niesamowitą ważkę!!! Malutką, niebieską, taką niby-zwyczajną, ale ta ważka miała KRWISTOCZERWONE oczy!!!!
Pierwszy raz w życiu widziałem taką ważkę!!!!!!

Błyskawicznie założyłem w tym miejscu mój obóz :))
Oczywiście zawołałem tutaj moją żonę, by pokazać jej to czerwonookie cudo.

W ogóle z żony na takiej wyprawie jest wiele korzyści.. Żonie można się pochwalić tym co się wie, a czego się nie wie to można zmyślić - i tak się nie domyśli, że się wciska jej kit. Żona również przypilnuje sprzęt by nie trzeba było tego wszystkiego dźwigać na około jeziora. Żona również sprawdzi sprzęt....
...a jak coś jest brudne to przeczyści...

Podsumowując z żony na takiej wyprawie jest wiele korzyści. Warto zabrać żonę nad leśne jeziorko! Trzeba tylko pilnować by żona nie zjadła nam kanapek. Żony czasami potrafią zjeść własne i mężowskie kanapki. To jest właściwie jedyna wada żony na takiej wyprawie.

:))))
No i najważniejsza sprawa - żona zabrana na wyprawę robi też zdjęcia - dzięki tym zdjęciom mogę się pochwalić światu jak wyglądam...
No i jakoś ten wstęp BARDZO się wydłużył.... Ale czasami chce się napisać coś innego niż w kółko tylko o ważkach i ważkach....
Zaznaczyłem w kółeczku miejsce gdzie siadała ta ważka - ona zajęła dla siebie tę witkę i uznała za swój teren. To jest klasyczne zachowanie ważek: "to jest moje" to normalna postawa wśród samców większości ważek.
Zauważyłem, że ważka trzyma w szczękach jakąś zdobycz.
Okazało się, że ta mała ważka złapała jakąś maluteńką muszkę i ją właśnie zjada!!!

Działo się to dosłownie na moich oczach.
I działo się to bardzo szybko.
Po chwili z muszki zostało tylko jedno skrzydełko.
Na drugim źdźble trawy siadła inna oczobarwnica. Ta nic nie jadła, ale za to robiła wygibasy.
Hmmmmm???? Zaraz pokażę co to znaczy :)))
Zdjęcie ważki w zbliżeniu...
.. I końcówka odwłoka. Widać dwa człony intensywnie niebieskie i pozostałe czarne.
Ważka siedziała na takim suchym patyczku zupełnie nieruchomo...
Nagle zaczęła wyginać swój odwłok bardzo mocno w dół...
...a za chwilę bardzo mocno do góry...
...a za chwilę znów bardzo mocno w dół...

I tak ćwiczyła przez kilka minut. Potem odleciała, znów przyleciała, znów robiła takie wygibasy. Zrobiłem jeszcze wiele podobnych zdjęć. Śmiesznie to wyglądało i trwało dość długo.


I w taki to sposób w zupełnie nudne i nieciekawe niedzielne południe udało mi się zrobić fantastyczne zdjęcia zupełnie nowej dla mnie ważce. Nigdy się nie wie jakie zdjęcia uda się zrobić nad wodą....


 

  Wszystkie zdjęcia jakie pokazuję na moich stronach są robione ważkom żywym i nie złapanym.  

  Wszystkiego o ważkach możecie dowiedzieć się tutaj
Almanach ważkowy czyli wszystko o ważkach
 



Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional