Data powstania strony 25 VII 2008r.

Data ostatniej modyfikacji 25 VII 2008r.


Agabus sp.


Ten wodny chrząszcz należący do pływakowatych (Dytiscidae) nie ma polskiej nazwy. Co więcejnie jest to jeden gatunek, rodzaj Agabus liczy ich wiele, a różnice między nimi są tak subtelne, że na podstawie niezbyt wyraźnych zdjęć nikt chyba nie pokusi się o podanie nazwy gatunkowej. Mało tego, obok agabusów istnieją inne, bardzo podobne pływaki o równie subtelnych różnicach, na przykład rodzaju Ilybius.


Tak oto zamotałam rzecz zupełnie. Opisuję Agabusa, który w dodatku może wcale nie jest Agabusem.

Chrząszcz ten
nie ma więcej niż 10 mm długości, z czego na głowę i tułów przypada co najwyżej 3 mm. Z wierzchu jest niemal czarny, metalicznie złotawo połyskujący w słońcu. Spód ciała jest żółtawy lub pomarańczowy. Jak u wszystkich pływaków tylne nogi są dłuższe, silniej owłosione tak, aby pełniły rolę wioseł.


W roku 2008 pojawiło się u nas wiele drobnych chrząszczy wodnych. Nastąpiło to po przebudowie naszego Morza Kaspijskiego, która spowodowała, że znaczna część powierzchni jest niezarośnięta przez rośliny pływające. Na tym właśnie odkrytym lustrze wody stale kręci się kilkadziesiąt osobników. Są wśród nich również pływaki żółtobrzeżki (Dytiscus marginalis) i toniaki żeberkowane (Acilius sulcatus), a także krętaki (Gyrinus sp.), które do pływakowatych nie należą.
Agabusy widuje się najczęściej pojedynczo pływające blisko powierzchni wody. To drapieżniki, więc zapewne nie przepadają za konkurencją podczas polowań. Często nurkują i po chwili znowu wypływają.
Oddychają powietrzem atmosferycznym wystawiając ponad powierzchnię wody odwłok. Jak wszystkie pływakowate magazynują powietrze pod pokrywami skrzydeł.
Ostatnio zobaczyłam baraszkującą w wodzie całą gromadkę. Wszystkie chrząszcze były blisko siebie, a po wodzie rozchodziły się koła fal. Wzbudziło to moją ciekawość, wysunęłam maksymalnie 15-krotny zoom optyczny mojego aparatu i przyjrzałam się, co też owe chrząszcze robią.
Cały ten kłąb kręcił się w wodzie dość gwałtownie.
Najwyraźniej zajęte były jakimiś wspólnymi działaniami.
Dodałam do tego jeszcze zoom cyfrowy, osiągając łącznie 60-krotne powiększenie, które powoduje, że na (niepowiększonym) zdjęciu obok chrząszcze mają mniej więcej wielkość naturalną.
 
Widać było, że zajęte są jedzeniem.
Próbowałam lepiej się przyjrzeć temu obiadkowi. Robiłam zdjęcie za zdjęciem, nie bardzo wierząc w możliwość ich późniejszego wykorzystania.

Teraz dało się zauważyć, że zjadały dużo od siebie większą larwę lub pijawkę.
To zdjęcie – to wykadrowane powiększenie komputerowe – więcej już chyba nie należy oczekiwać.
Zaczęłam obserwować, czym żywią się agabusy... nie mogłam uwierzyć!
Ofiara agabusów jeszcze przez moment się ruszała.
Miała ze dwanaście milimetrów długości. 
Drapieżcy zjadali maleńką żabkę trawną, która jeszcze nie odrzuciła ogonka, który miała jako kijanka.
Trwało to już dobre kilka minut.
Nagle pojawił się większy ponad trzykrotnie "starszy kuzyn" – pływak żółtobrzeżek, agabusy rozpierzchły się w mgnieniu oka, a żółtobrzeżek odebrał im upolowaną zwierzynę i pochłonął ją w czasie krótszym od minuty. Robiłam serię zdjęć, więc mogłam prześledzić zapis czasu.
Zapewne część kijanek już zdołała przeobrazić się w żabki i opuścić oczko. Widziałam kilka maleństw skaczących po brzegu. Ale też wyjaśnił mi się gwałtowny zanik kijanek w wodzie – wszystkie wymienione na wstępie chrząszcze są drapieżnikami zarówno jako imagines jak i podczas rozwoju larwalnego. Żywią się wodnymi owadami i ich larwami, nie gardząc kanibalizmem. Polują również na drobne kręgowce.

Zdjęcia robione były z odległości ponad 2 metry – większość z użyciem monopodu. Zdjęcia z żabką robione były z nieco mniejszej odległości (1,5 m). Nie są to zdjęcia ostre, bo woda w oczku była nieco mętna. Mają też sporo szumów – ale to spowodował cyfrowy zoom, bez którego te malutkie chrząszcze byłyby na zdjęciach tylko punkcikami. Używałam chwilami filtra polaryzacyjnego, który zapewne poprawił nieco widoczność pod wodą.



* * *


Te żuczki są naprawdę malutkie. Czasami widuję je również w moim stawie, ale jakoś nigdy się tym drobiazgiem nie zainteresowałem. No cóż... Może kiedyś też mi się uda zrobić taką piękną sesję. A na razie dziękuję Ewie za piękne opracowanie i zdjęcia.

 



Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional