Menu inne strony Piotra |
Data powstania strony 3 XII 2005r. Data ostatniej modyfikacji 3 XII 2005r. |
Kompleksowe rozwiązanie Piotra
2004 - 2005
Staw pokazywany w budowie
zazwyczaj nie jest efektowny - ale sprawia ogromną radość właścicielowi
z prostego powodu - "bo jest". I wiele takich radosnych
zdjęć widać w mojej witrynie. Ale równie fajnie jest zobaczyć
te stawy za jakiś czas, co się zmieniło, co się udało dobrze
zaplanować, a co nie wyszło...
Piotr pokazuje co się działo przez 2 lata wokół jego dwóch
stawów. Zapraszam!
Na początek dość spory opis co się działo przez te lata.
Po kolei zatem... Pomysł z wieloma wiadrami mieszczącymi rośliny oczywiście zgodnie z przewidywaniami nie wypalił. Następnego lata, a raczej jesieni 2004 wypuściłem wodę z małego oczka (stawu) a następnie łopatą do odśnieżania podjazdu wybrałem ogromne ilości glonów. Chyba dwa dni wraz z pomocą małżonki czyściłem to oczko. Gdy już było czyste sprowadziłem firmę do zagospodarowania oczka z którą w międzyczasie rozmawialiśmy (obejrzeliśmy kilka ich realizacji i podobały nam się). Po prostu doszliśmy z małżonką do wniosku iż sami nie jesteśmy w stanie w krótkim czasie i docelowo zagospodarować tego mniejszego oczka. W międzyczasie jeszcze kupiliśmy..eeeeeee....... jukę? którą małżonka pracowicie zszywała dorabiając kieszenie na rośliny - wszystko wywaliliśmy bo po roku już widać było ślady iż zgnije i nasz pomysł zasłonięcia folii (główny motor działań związanych z zagospodarowaniem małego oczka) spełznie na niczym. Tak więc na jesieni 2004 weszła firma i w tydzień zagospodarowała nam małe oczko. Włożyli (tak, to właściwe słowo) około 15 ton kamienia i żwiru do środka, posadzili zakupione przez nas rośliny (ok 150 szt) i dodatkowo usypali, wyprofilowali i uszczelnili mały wodospadzik. Moja idea od początku była taka, by stawy (oczka) były samooczyszczające się. Ekipa wyjechała, ja uzupełniłem wodę i wpuściłem ryby, które zakupiłem - jednak staw bez ryb to nie jest to - a wszystko przez mamę kolegi, która właśnie likwidowała swoje malutkie oczko i szukała domu dla 5 rybek (2 padły nie wytrzymując stresu i prawdopodobnie traktowania przez robotników). Tak więc dokupiłem 5 orf żółtych, 5 niebieskich i 10 a następnie jeszcze 20 karpików czerwonych, czerwono-białych i czerwono-czarnych. Następnie wykorzystując dwa wolne dni zakupiłem pompę i rurę PE (ponad 20 m - niestety są potwornie sztywne i składowane w okrągłych zwojach) i zacząłem montować pompę w dużym oczku i przewód z PE wokół małego oczka aż do wodospadu. Praca z rurą PE to jak praca z umięśnionym wężem boa, ale w końcu, gdy przyłożyłem go kilkunastoma kilkunastokilogramowymi kamieniami uległ i dał się zakopać. Jakaż była moja radość gdy uruchomiłem pompę i moje małe perpetum mobile zaczęło działać: - pompa zanurzona w dużym oczku pompuje przez zakopany przewód PE wodę na wlot do wodospadu, tam po pokonaniu ok 2m woda lekko się napowietrza i wpada do małego oczka; następnie przepływa przez całą długość małego oczka gdzie rośliny pobierają substancje organiczne i ponownie przez przelew łączący oczka (tym razem porządnie uszczelniony przez nową ekipę) o wysokości ok 10 cm, wpada do dużego oczka. Nadeszła późna jesień 2004 a my zobaczyliśmy coś w rodzaju kijanek - całe mnóstwo.......... Potem była zima - od czasu do czasu rąbałem przerębel, ale tak bez zaangażowania. Nadeszła wiosna 2005, puściły lody (a miały do 20 cm grubości, tak że na większym oczku małżonka spokojnie jeździła na łyżwach, podczas gdy ja odśnieżałem lodowisko) i................... i rybki spokojnie przeżyły. Mało tego, że przeżyły - nie próżnowały i na wiosnę miałem około 60 średniej wielkości żółtych orf i całe mnóstwo malutkich czerwonych w różnokolorowej wersji. Dodatkowo okazało się iż oczywiście część ikry przepłynęła do dużego oczka (plus pewnie to co odwiedzające od czasu do czasu kaczorki przyniosły) i miałem w drugim oczku przynajmniej 200 rybek :) Ten rok, to oczekiwanie na rozwój posadzonych późną jesienią roku ubiegłego roślin. Zgodnie z przewidywaniem ładnie urosły i nawet lilie zakwitły. Rybek karmić nie trzeba jak się okazuje, ale to fajna frajda, tym bardziej, że przyzwyczaiły się i podchodzą niemalże do ręki czym sprawiają niewymowną radość mojemu kotu :) Jeśli chodzi o glony to w dużym oczku nie było ani jednego - moja teoria jest taka, że nieodłowione liście dębu wydzieliły dużą ilość garbnika co zlikwidowało całkowicie zagrożenie glonami. Jeśli chodzi o małe oczko, to po zimie wyłowiłem jedynie jedną siatkę glonów - co w porównaniu do olbrzymiego kontenera z roku ubiegłego nawet nie jest odrobinką......... Ale miało być o folii........ Spisuje się póki co bez zarzutu i nie mam jakichkolwiek zastrzeżeń. Dla przypomnienia podam iż moja folia jest dwuwarstwowa, o grubości 1,5 mm ze zbrojeniem w środku - typowa folia stosowana na dużych halach jako warstwa ostateczna dachu - po której się normalnie chodzi jeśli coś trzeba na dachu zrobić. Ponieważ nie chciałem ryzykować, a na działce przez długi czas sąsiedzi zakopywali śmieci, puszki i szkło, pod folię wyłożyłem geowłókninę chyba typ 400 o ile pamiętam, o grubości ok 5-6 mm. Po folii chodzę osobiście w trakcie pływania na przykład, lub prac przy roślinach i zgrzewy bardzo ładnie trzymają. Dodatkowo na takiej dużej powierzchni widać ładnie wszystkie miejsca, gdzie próbowały się przebić kreciki - takie małe pagóreczki - nie udało im się jak widać :) |
Oczywiście miałem
dodatkowe pytania...
Masz może jakieś namiary na producenta tej folii, może strona
internetowa?
i czym to się zgrzewa - u Ciebie robił to fachowiec "złota rączka" -
ktoś chce to wszystko zrobić sam, a informacja "folia dachowa" to i dla
mnie za mało....
Tego muszę poszukać w domu.....
(ponieważ wszystkie materiały reklamowe przekazałem dalej) wiem, że
wykonawca sprowadzał ją wraz z geowłókniną gdzieś z południa Polski Pamiętam całość - folia + geowłóknina (po 400m2 każdego z materiałów) kosztowało ok 8.5k złotych (do tego robocizna ok 1k złotych) (1k = 1.000) Hehe... to najlepsze - zgrzewa się to taką małą suszarką do włosów (tak wygląda) - gorące powietrze z "suszarki" podłączonej do kontaktu + mały wałeczek (chyba taki jak w malowaniu) gumowy do przyciskania zgrzewanej folii - gościu jedną ręką podgrzewał dwie folie a drugą jeździł po tym wałeczkiem - wnoszę, że to standardowa metoda, ponieważ kawałek folii, który był zakładany pod wodospad przez drugą ekipę był zgrzewany dokładnie w identyczny sposób. |
Niestety Piotr nie dosłał szczegółów folii tzn. producenta, strona www. Szkoda!
A teraz czas na zdjęcia...
Po otrzymaniu zdjęć wraz z powyższym opracowaniem nasunęły mi się jeszcze takie pytania, na które Piotr bardzo szybko odpowiedział.
> wiesz czego zabrakło w Twoim
opracowaniu? właściwie prawie ani słowa o tym "wielkim oczku" -
całkowicie skoncentrowałeś się na "maleństwie" - czyżby "wielkie" nie
było ciekawe, a może jest już tak "gotowe", że po prostu nie ma o czym
pisać - a może jest po prostu "nudne", bo chyba go traktujecie jako
basen kąpielowy..... taaaaaaaa........ dokładnie; duże oczko jest traktowane jako staw kąpielowy, a poza tym obłożyłem je kamieniami w pierwszym roku i z nim nie było żadnych problemów; niemniej jednak faktycznie dla kontynuacji warto będzie uzupełnić to co wysłałem o kilka zdjęć i komentarzy dotyczących dużego oczka - postaram się w przyszłym tygodniu jak lenistwo zbytnio nie dopisze :) * * *
> tak patrząc na te zdjęcia i opis przez chwilę myślałem, że tego "wielkiego" w ogóle nie ma.... gdzieś tam przewija się zdanie o pompowaniu wody między jeziorkami, ale to tylko tyle..... jak wyżej........ doślę :) * * *
>czyżby brak miłości do "wielkiego oczka" ?????? ależ jest i to wielka - bo można w nim pływać, zimą jeździć po nim na łyżwach a do tego tam również są kolorowe rybki gdyż ikra musiała przepłynąć przez przelew :) * * *
>jak widać ta folia to jest fajna sprawa - dość mocna, łatwo się łączy - to może jest najlepsze i najtańsze rozwiązanie na duże jeziorko!!! Bo zwykłe "folie do oczek" są za małe - one są naprawdę tylko do oczek. są za delikatne przede wszystkim * * *
>jeżeli doślesz zdjęcia "basenu" to OK, jeżeli Ci się nie chce, to nie ma problemu - doślesz za rok :)) doślę, doślę.......... tylko muszę o tym pamiętać... |
* * *
No i proszę - ileż obserwacji, przemyśleń, kłopotów ale i radości. Wspaniały jest staw w ogrodzie!!! Staw jest najważniejszy!!!
Dziękuję za opis, za zdjęcia, i za rok, za dwa czekam na kolejne :))
Strona jest umieszczona w witrynie:
Oczko wodne... czyli Mój staw -
jak powstawał i
jak się zmienia
Zdjęcia i tekst (c) Leszek Bielecki - All on this website (c) Leszek
Bielecki