Wszystkie umieszczone na tej stronie
zdjęcia wykonałem osobiście w dniu 23 V 2004r. All on this website (c) by Leszek Bielecki |
Data powstania strony 23 V - 4 VI 2004r. |
Nie ma rzeczy niemożliwych...
czyli oczami laika...
Dostałem zaproszenie od kogoś, by zrobić u niego zdjęcia jego stawu i ten staw opisać. Oczywiście od razu odmówiłem - po prostu nie robię takich rzeczy! No, ale zmieniłem zdanie gdy usłyszałem, że chodzi o... 11 hektarów wody!!!
To chyba po prostu niemożliwe!!! Muszę to zobaczyć!!! Pojechałem!!!
* * *
I od razu uprzedzam
- ta strona nie jest dla modemowców - są tu przedstawione 32
zdjęcia i ściąganie przez modem tej strony (308 KB "ważą"
małe zdjęcia) może dość zdrowo wkurzyć - proszę, żeby
potem nie pisać do mnie skarg "że strona się długo ściąga"
- taka jest, taka ma być i już.
Jest także dość nudna dla kogoś, kogo te rzeczy zupełnie nie
interesują :-)))
Macie teraz okazję zobaczyć to wszystko co ja widziałem i zapamiętałem. A jest co oglądać. Szkoda tylko, że tę cudowną wyprawę popsuła obrzydliwa pogoda, deszcz, wiatr, grad, i piekielne zimno - naprawdę, maj '2004 zapamiętam na długo jako obrzydliwy miesiąc...
Więc zdjęcia są czasami też brzydkie, ciemne, czasami nieostre, wiele zdjęć jest zniekształconych przez krople wody osiadłe na obiektywie. Naprawdę było paskudnie...
No i jeszcze jedna sprawa
- te "wigilijno-karpiowe stawy" mają/miały jakieś
firmy, spółdzielnie, kiedyś PGR...., w każdym razie właścicielem
takiego stawu jest/była jakaś INSTYTUCJA czyli jakiś twór
"enigmatyczny" - tak naprawdę nieistniejący fizycznie,
a istniejący prawnie....
Tylko, że z takim prawnym
"czymś" nie porozmawiasz, nie posłuchasz jego opowieści.
No, pewnie że można porozmawiać z prezesem takiej firmy,
dyrektorem... Ale żaden prezes czy dyrektor nie ma prawa
powiedzieć tego, co ten człowiek, który stał obok mnie i mówił:
"tak, to jest moje" i "tu trzy lata temu miałem
łąkę!" To robi wrażenie!
* * *
Idziemy cały czas w deszczu brzegiem "2". Dochodząc do końca zaczynam coś widzieć "podejrzanego" - nie mam pojęcia co to jest. Jakąś czarną ziemię... Jakiś wykop... Kurde! Powoli zaczynam się domyślać, że to jest świeżo ukończony wykop pod drugi staw. Co prawda znacznie mniejszy ale dla mnie także ogromny.
Od teraz będę się starał zdjęcia pokazywać nie tyle wg kolejności ich robienia, bo jakże często robiłem je bardzo chaotycznie, bo po prostu naraz chce się zrobić wszystko. Teraz trzeba je pokazać tak, by miało to jakąś logiczną całość i by tworzyło sensowną i ciekawą opowieść...
W trakcie oglądania tej dziury spytałem gdzie się wywozi te ogromne masy ziemi wybieranej z wykopu. Okazuje się, że projektuje się taki staw w ten sposób, by nie trzeba było tego robić. Wywiezienie tej ilości ziemi by było niesamowicie kosztowne. Więc ta ziemia wykorzystywana jest do usypywania grobli wokół stawu, w miejscach gdzie jest to konieczne. Wszystko to oczywiście trzeba obliczyć, zaplanować szerokość, wysokość i długości grobli wokół stawu. Nie może się niespodziewanie okazać, że zabraknie ziemi na usypanie grobli i staw się nie zamknie !!!
Oczywiście grobla jest usypywana tam gdzie jest taka potrzeba - brzeg, który jest widoczny na tych zdjęciach jest naturalnym wykopem - tu po prostu poziom terenu jest wysoki. Groble się buduje w miejscach obniżenia terenu.
Użyłem wcześniej sformułowania "usypać groblę" - nie jest to ścisłe; dziś groblę się buduje spychaczem, przesuwając te ogromne ilości ziemi ze środka stawu na jego brzegi.
* * *
No, ale co to za staw bez wody! Skąd wziąć takie ilości wody by napełnić tak ogromny staw? Przywieźć beczkowozami? Wykopać jakąś studnię i pompować wodę do stawu? Takie pomysły to może i dobre, gdy się wykopie w ziemi dziurkę...
Wypełnienie tak wielkiego wykopu wodą jest technicznie bardzo trudne!!! Pomimo naszej cudownej techniki nie istnieją maszyny by przewieźć takie ilości wody. A nawet gdyby były, to jakie by trzeba drogi zbudować dla tych pojazdów! Można oczywiście zbudować rurociąg, zastosować potężne pompy. Ale to by było też bardzo czasochłonne i kosztowne! I to jest dość paradoksalne, że my - włodarze komputerów, satelitów i energii jądrowej stosujemy tu pomysły, na które wpadli ludzie setki, a może i tysiące lat temu!
Bo, aby napełnić tak ogromny wykop wodą, wystarczy wykopać mały rowek i skierować przez niego trochę wody z pobliskiej rzeczki do pustego stawu - niewielka ilość wody zabrana rzeczce zapełni za kilka dni tak ogromny staw!!! Oczywiście to wszystko też się wylicza, projektuje, uwzględnia przeróżne czynniki, bilansuje się przepływy wody. I znów są ludzie, dla których to codzienna praca...
I jest to chyba najważniejsza sprawa przy projektowaniu i budowie takiego stawu - czy gdzieś w pobliżu przepływa chociaż niewielka rzeczka, której wody mogą zasilić wykopany niedaleko od niej staw.
Ale mnie teraz to wszystko nie obchodzi - ja to po prostu widzę wszystko gotowe i widzę jak to działa! Och!!!, żeby jeszcze nie padało....
Teraz obracam się w lewo....
Podszedłem bliżej do mnicha - właściciel udzielił mi szczegółowych wyjaśnień na temat bilansów wodnych takiego przedsięwzięcia i obsługi rocznej stawu. Np. nie wiedziałem, że staw całą zimę stoi zupełnie pusty! Po prostu po spuszczeniu wody przed Wigilią (by odłowić ryby) stawu się nie napełnia aż do wiosny. Dopiero gdy zaczyna się ciepło, otwiera się zastawki na wlotowych mnichach i wpuszcza się wodę do stawu i kroczek (czyli już takie dość duże rybki) karpia albo innych ryb.
A tak wygląda to od strony stawu - widoczna
grobla rozdzielająca dwa stawy i konstrukcja bez nazwy*. |
|
*Ta konstrukcja bez nazwy to po prostu nazywa się wylot z doprowadzalnika. |
* * *
Cały brzeg "4" jest ogromną groblą - tu teren jest znacznie obniżony w stosunku do poziomu terenu przy brzegu "1". Więc wszystkie zdjęcia roślin rosnących za stawem będą robione z dość dużej wysokości szczytu grobli. Właściwie, to ta wysokość jest baaaardzo duża!!!
A tak wyglądają zeszłoroczne pałki pałek - już bez swoich pięknych brązowych wałków. |
* * *
Ale nie zajmujmy się roślinami. Pałki, trzciny, sit to nasi starzy znajomi.... Zajmijmy się lepiej stawem. Popatrzmy na staw jako całość widzianą z brzegu "4".
Powoli, oczywiście w strugach deszczu,
dochodzimy do drugiej wyspy. |
No i jeszcze takie ujęcie zrobiłem - z przodu
wyspa "2" a daleko za nią wyspa "1". |
I w ten sposób doszliśmy
do brzegu "1" - początku naszego marszu. Cały staw
obeszliśmy dokładnie za 25 minut. Nic dziwnego, że mieliśmy
tak rewelacyjny wynik - deszcz dodawał nam motywacji...
A moje rozmowy z właścicielem trwały chyba krócej niż moje
opisy. Po prostu kilka słów o tym co widać, moje dwa pytania,
dwie odpowiedzi, kilka zdjęć i lecimy
dalej...
nienawidzę deszczu!!!
* * *
Oczywiste, że bez sensu
by było uciec przed deszczem i nie dokończyć oglądania całości.
Bo przecież najważniejsza w stawie jest woda - więc musiałem
zobaczyć jak to z tą wodą jest
do końca, a właściwie >>od początku<< ...
Przeszliśmy się z kilometr, a może z półtora przez łąki,
jakiś lasek... Doszliśmy do polnej drogi, przeszliśmy przez
mostek nad rzeczką... Szedłbym jeszcze dalej, i dalej... Ale właściciel
stanął za mostkiem i powiedział: "to tu".
Hmmmm... Mostek jak mostek, nic ciekawego...
NAJWAŻNIEJSZE JEST TO, ŻE WRESZCIE DESZCZ PRZESTAŁ LAĆ - RETY, JAK DOBRZE!!!
Właściciel mi pokazuje gdzie mam zejść POD mostek i zobaczyć o co tu w ogóle chodzi...
Bo wyobraźmy sobie, że przez pomyłkę ten odpływ były zrobiony np. 20 cm wyżej niż teraz. Więc o te 20 cm wyżej by trzeba było podnieść poziom wody w rzeczce przed jazem dokładając 20 cm desek. No i być może komuś (np. kilometr wcześniej) podniesiona w górę rzeka zalała by pole lub podwórko. Więc to wszystko naprawdę bardzo dokładnie się analizuje... ale fachowcy potrafią to zrobić dobrze.
Zrobiłem jeszcze zdjęcie z drugiego brzegu. Widać jak woda uwolniona z zapory dostaje szybkości i żwawo płynie dalej - prawie jak górska rzeka :-). |
No, a co z wodą, która wpłynęła do kanału odpływowego? Idziemy około 20-30 metrów w bok - i nagle, niewiadomo skąd, pojawia się rów z wodą.
O!!! Czyli do tego miejsca woda płynie pod
ziemią w rurze, a potem... |
A ten rów to właśnie ten rowek, któremu godzinkę temu robiłem zdjęcia przy stawach. I już wszystko jasne.
No, nie całkiem... a gdzie spuszcza się tę wodę ze stawów gdy odławia się ryby przed Wigilią? Ano też do tej samej rzeki - tylko że dwa kilometry dalej - tam po prostu poziom wody w rzece jest niższy niż w stawie i woda do rzeki po prostu sama spłynie podobnym rowem...
* * *
Ot i wszystko... Cała
filozofia istnienia takiego stawu opiera się w zasadzie na
idealnym wymierzeniu poziomów wody:
- w rzece przed przegrodą,
- w stawie
- w rzece, w miejscu gdzie woda będzie spuszczana ze stawu na
zimę.
Drugą strategiczną wielkością jest głębokość wykopu stawu. Wykop nie może być za płytki, bo staw będzie po prostu za płytki. I radą na to nie może być zwiększanie poziomu wody na zaporze by napełnić staw mocniej - bo poziomu wody nie można podnieść jak się chce, bo rzeka po prostu wystąpi z brzegów i zrobi powódź. Staw nie może być również wykopany za głęboko, bo wtedy z niego nie spłynie woda do rzeki - mogło by się zdarzyć tak, że poziom wody w rzece (w miejscu odpływu) byłby wyższy niż poziom dna w stawie i woda by się wlewała DO stawu.
Więc wszystko to musi być idealnie zgrane... I oczywiście jest.... Na Dolnym Śląsku jest setki takich stawów hodowlanych...
* * *
W takim stawie nie musi się wcale hodować ryb. Można na nim urządzać zawody żeglarskie, można pływać kajakami i obserwować ptaki żyjące w gęstwinie szuwarów i na wyspach. Można pewnie pływać motorówką i urządzać jakieś kursy żeglarskie. Pewnie wodniacy by podpowiedzieli co zrobić z takim akwenem... A można po prostu nie robić z tym stawem NIC - po prostu go mieć dla siebie! Bo przecież już jest trochę ludzi w Polsce, których na to po prostu stać! Z jednym z nich spędziłem dwie wspaniałe godziny i dzięki temu powstała ta strona...
Dziękuję :-)
* * *
Mały słowniczek pojęć, które użyłem w tekście z podanymi prawidłowymi technicznymi nazwami:
Rowek nazywa się fachowo doprowadzalnik, ale mi się ta nazwa paskudnie nie podoba, więc na potrzeby tego eseju używałem właśnie słowa rowek.
Używałem również słowa zastawki na nazwanie desek wkładanych w prowadnice mnicha. Prawidłowa nazwa na te deski to szandory. Uwaga! nie mylić ze "stawidłami" - stawidła to przy młynie wodnym - służą do puszczania strumienia wody na koło młyńskie.
W stawie muszą być dwa mnichy: jednym napuszcza się wodę - to jest mnich wpustowy. Wylot wody z mnicha wpustowego do stawu to wylot z doprowadzalnika. Do spuszczania wody ze stawu służy mnich piętrząco-upustowy.
Sztuczny brzeg stawu w postaci wału ziemnego to grobla, i tej nazwy używałem cały czas prawidłowo.
Jaz to
taka niewielka tama, zapora na rzece.
Strona jest umieszczona w witrynie:
Oczko wodne... czyli Mój staw -
jak powstawał i
jak się zmienia
Zdjęcia i tekst (c) Leszek Bielecki - All on this website (c) Leszek
Bielecki