Mój raj czyli 1,86 ha
Rok 2005
Takim tytułem można streścić całą
historię Krzysztofa jaką przeczytacie za chwilę. Wspaniałą
historię. Napisaną przez człowieka, który nie chce zmarnować
życia przed telewizorem.
Który też pewnego dnia
poczuł w sobie Siłę i Przekonanie, że nie ma
rzeczy niemożliwych...
Zapraszam!
Wstęp
Dla rolnika, od którego ten kawał ziemi (1,86 ha) kupiłem, to był
nieużytek. Dla mnie to raj. Kawałek młodego lasu, kawałek wolnego pola,
i całkiem spory obszar podmokłych torfowisk. Pierwszym razem gdy
byliśmy oglądać tę ziemię wypłoszyliśmy jakieś sarny i zające. Mieszkam
od urodzenia w mieście a w dzieciństwie każdą wolną chwilę spędzałem na
wsi w podobnych klimatach, więc tylko czekaliśmy aż gospodarz powie: noooo dooooobraaaaa,
sprzedam wam tę ziemię
W końcu sprzedał.
Już nawet nie pamiętam kto rzucił hasło: a może staw? I tak przez pięć
lat przymierzałem się do tego stawu "jak pies do jeża", aż w tym roku
na stronie "Wasze stawy" zobaczyłem staw Seweryna . To był
ten potrzebny impuls. Teraz albo nigdy.
|
Czytałem kiedyś te słowa
po raz pierwszy i byłem dumny, że moja wieloletnia praca przydała
się, że "Wasze stawy" stają się dla ludzi źródłem
pomysłów, natchnienia, radości. Że jest takie miejsce w
sieci, gdzie można spotkać tak niesamowitych ludzi, połączonych
wspólną pasją!
5.09 2003
Dla rolnika to był nieużytek... |
|
18.09 2005
Latem wykopałem kilka dołków by sprawdzić jaki jest poziom wody i do
jakiego miejsca można kopać. Woda pojawiła się natychmiast. I dobrze bo
jest ;-), i źle bo kopanie będzie w wodzie. |
|
Zacząłem szukać ekipy do kopania.
Teren niestety jest bardzo podmokły (w wielu miejscach można było tylko
w wędkarskich butach wejść) więc w grę wchodziła tylko koparka linowa
tzw. wędka poruszająca się na "materacach". Pierwszy "fachowiec",
którego znalazłem zastrzelił mnie ceną. Na szczęście znalazłem drugą
firmę, która wyceniła i wykonała robotę za połowę tej ceny. Niestety,
czas oczekiwania był nieznośnie długi. Dopiero w połowie grudnia sprzęt
stanął na działce, a mróz zaczynał coraz bardziej utwardzać co tylko
się dało... |
16.12 2005
Drugi dzień kopania. Widać już spory kawałek wody. Niestety urobek
trzeba było wyrzucić na brzeg i tak zostawić. Kiedy patrzyłem na pracę
koparki nieraz czułem strach patrząc jak zapada się razem z
"materacami" lub zsuwa się z nich ściągana łyżką wprost w kierunku
wody. |
Na szczęście fachowiec był naprawdę fachowy i
czasem tylko było słychać siarczyste słowa latające po lesie. Widać
jaki jest poziom wody, praktycznie równo z gruntem (raczej miękkim
torfem) i w niektórych miejscach nie było widać czy koparka jeszcze
stoi czy już pływa :-) |
|
Z początku pomimo kopania w wodzie i trudności
z określeniem jakości "wykończenia" dna, prace posuwały się dość szybko. |
|
Niestety po przestawieniu się
koparki w inne miejsca okazało się, że pod metrową warstwą torfu jest
zbity piach z gliną i tam już trzeba było wykonywać żmudne skrobanie
dna łyżką. |
29.12 2005
Zima coraz bardziej nas "goniła", wszystko coraz bardziej zamarznięte,
koparka coraz częściej zsuwała się z drewnianych, oblodzonych
"materacy", na co też fachowiec znalazł sposób. Powkręcał śruby w
gąsienice i pomimo ranienia "materacy" już znacznie rzadziej
zsuwał się w kierunku wody. |
|
Trochę obawiałem się, że mróz spowoduje
znaczne utrudnienia w kopaniu, ale na szczęście nie stanowiło to
wielkiej przeszkody. Torfowiska nie zamarzają zbyt szybko, a czasem ze
względu na przebiegające w nich procesy gnilne wcale. |
|
Niestety plac budowy nie wygląda zbyt
estetycznie. Wszędzie zwały torfu, błota i nieokreślonej płynącej
"mazi". Ze względu na podmokły teren nie można tego było rozwozić po
działce, a koparka po prostu rozrzucała to wokół siebie. |
|
4.01 2006 - odjazd koparki.
Prace na ten czas ukończone. Woda opadła o około 30 cm w porównaniu z
pierwszymi dniami wykopów. Nie martwi mnie to jednak ponieważ w innych
miejscach na działce nie widać żadnego spadku poziomu wód, więc i w
stawie się po czasie podniesie jak mrozy odpuszczą. |
|
Na brzegach widać zwały torfu i piachu. |
|
Pierwotnie chciałem użyć koparki do
rozrzucenia tego na działce, jednakże okazało się, że lepiej będzie
poczekać do wiosny/lata aż wszystko obeschnie i rozepchnąć to po całym
terenie za pomocą spychacza. |
|
Pozostało mi teraz czekać na
wiosnę, na podniesienie się poziomu wody i na zieleń, która zakryje
pobojowisko. Woda na razie jest mało przejrzysta, ale to normalne po
kopaniu i myślę, że do wiosny się spokojnie wyklaruje. Jak już
wcześniej pisałem, wiosną wjedzie spychacz by uporządkować działkę, a
fachowiec, który kopał namawia mnie, by jeszcze raz wjechać koparką i
wyprofilować porządnie jeden z brzegów, do którego teraz się nie dało
dojechać, bo było zbyt grząsko... A może i jeszcze trochę powiększyć???
;-)
Staw ma powierzchnię około 900 m2, głębokość chciałem uzyskać ok. 2 m,
jednakże jest dość mocno zróżnicowana ze względu na rodzaj koparki.
Koparka hydrauliczna pozwala na znacznie dokładniejszą pracę, ale do
takiej koparki potrzeba również samochodów wywożących urobek, a to było
niestety niemożliwe. |
Po odjeździe koparki. |
|
Podsumowanie
Wykopałem staw, choć nie wygląda jeszcze zbyt naturalnie. Zrobię co się
da, by tak wyglądał, a to znaczy, że robić będę jak najmniej. Po
wyrównaniu brzegów i ewentualnym obsianiu ich dla wzmocnienia trawą
zostawię wszystko bez ingerencji aby jak najszybciej zarosło mchem i
innymi roślinami typowymi dla takich torfowisk. Mokrego i grząskiego
torfowiska pozostało jeszcze wiele setek m2, więc myślę, że roślinność
szybko zajmie miejsce gdzie była wcześniej.
Na wiosnę planuję wpuszczenie pierwszych ryb. Dużo o tym myślę i
czytam, i już jakaś taktyka mi się urodziła w głowie. Tu też chcę by
było to jak najbardziej zbliżone do natury w tego typu zbiornikach.
Podstawa to karaś "twardy jak stonka" a do tego bardzo smaczny, no i
oczywiście lin jako szlachta w takim zbiorniku a na patelni tym
bardziej. Jak będzie karaś to musi być coś drapieżnego i tu mam
największy dylemat. Pasował by do tych ryb szczupak, ale torfowisko to
środowisko raczej mało natlenione i nie wiem czy się utrzyma. Jak
szczupak nie da rady to będzie trzeba gdzieś poszukać kilku sumów,
które mają znacznie mniejsze wymagania tlenowe. Bez drapieżnika staw
szybko zarósłby skarłowaciałymi karasiami, o których wędkarze mówią, że
to pływający ogon z oczami. Wszyscy namawiają mnie również na karpie,
ale jakoś nie chcę się do tego przekonać. Dla mnie karp to ryba mało
naturalna. Raz, że nie jest naszą rodzimą rybą, a dwa, to to że są już
przez wszystkie hodowle tak zmutowane, że to raczej prosiaki do tuczu
są a nie dzikie ryby.
Dzięki tej działce i drzewom, które posadziliśmy z żoną (setkom, choć
niektóre rozjechała mi koparka, ale to nic - posadzę kolejne sto dębów
;-) ) oraz stawowi, powoli zbliżam się do tego, co mi wciąż siedzi w
głowie - chyba od urodzenia - drewniana chałupka, świeża rybka na
patelni złowiona własnoręcznie ze swojej wody, plączący się koło nóg
psiak, może nawet jakiś konik (to marzenie mojej żony przede
wszystkim), dookoła las, 25 kilometrów do najbliższego miasta,
myszołowy nad głowa i to co w życiu najświętsze - ŚWIĘTY SPOKÓJ! |
Działka jest na tyle duża, że i żona będzie
mogła mieć swój kawałek wykoszonego trawnika (brrrrrr) i ja będę mógł
mieć swoją dzicz, gdzie nie będzie płotków, trawniczków, gdzie jak
dotychczas będę piekł kiełbasę nad ogniskiem siedząc na ziemi pod
drzewem, popijając piwo i zastanawiając się czy nad głową lata błotnik
stawowy czy łąkowy (jak ten na zdjęciu)... a przede wszystkim nie
będziemy marnotrawili swego życia przed telewizorem. |
|
To by było na tyle... na razie. Wiosną kolejne
wiadomości i zdjęcia jeśli będzie zapotrzebowanie. |
* * *
>Jeśli będzie
zapotrzebowanie!!!????
Toż to wspaniale zaczęta
opowieść i temat na resztę życia!!! I dla setek ludzi źródło
natchnienia: "co ja właściwie chcę w życiu robić?".
Bo nigdy Twoja historia
nie będzie miała końca... Stworzyłeś Wszechświat, wczesną
wiosną zlezą się żaby, ropuchy, owady się pojawią się też
na początku wiosny, ryby wprowadzisz też niedługo, rośliny
same się zasieją i rozrosną, niedługo przylecą kaczki krzyżówki,
jakieś inne wodne ptaki też się pojawią, może i łabędź
zawita, a może para założy gniazdo - ilu ludzi się może
pochwalić, że ma "własne łabędzie" ???
Ech!!! Szkoda, że ja
kiedyś nie miałem tyle odwagi co Ty.......
Strona jest umieszczona w witrynie:
Oczko wodne... czyli Mój staw -
jak powstawał i
jak się zmienia
Zdjęcia i tekst (c) Leszek Bielecki - All on this website (c) Leszek
Bielecki
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional