Menu      
 inne strony Ewy 

                 

Data powstania strony 16 IV 2003r.

Data ostatniej modyfikacji 15 VI 2003r.

Morze Kaspijskie Ewy


Nigdy się nie wie co przyniesie kolejny mail... to jak pudełko z czekoladkami z Foresta Gump'a. Czasami trafi się na taką z gorzkim migdałem, a czasami trafia się na niespodziankę o smaku marcepana, dodatkowo polaną kremem o smaku toffi i jeszcze z orzeszkiem w środku :-)))
No więc schrupmy tego orzeszka...

 

"Morze Kaspijskie"
Nasze oczko wodne powstało na mazowieckiej działce rekreacyjnej. Początkowo sadziliśmy tam drzewa, krzewy i byliny. Następnie wespół z bardzo młodym miejscowym fachowcem, we troje, w latach 1997-1998 postawiliśmy drewniany, budowany systemem szkieletowym dom całoroczny z niezbędnymi wygodami. Widok z tarasu na słoneczny, zielony kwitnący ogród był ciągle niepełny. Ogród jest niemal dziki, bo działka odwiedzana tylko w weekendy, więc oczko wodne, którego pomysł zrodził się w sierpniu 1999r., też nie powinno być zbyt "oswojone". Chcieliśmy, aby przypominało kształtem któryś z prawdziwych akwenów. Miejsce, które wybraliśmy doskonale wypełniał kształt Morza Kaspijskiego.

 

 

Tak więc 12 sierpnia 1999r. w skali 1:144 000 wykonaliśmy wykop o głębokości maksymalnej 70 cm. W tak płytkim zbiorniku nie były potrzebne półki na rośliny, bo niewielka stromizna stoków pozwala na postawienie pojemników niemal w dowolnym miejscu.

 

 

Wykop został wyścielony starą wykładziną dywanową, która zastąpiła stosowaną przez Ciebie wełnę mineralną. Wykładzina jest z włókien sztucznych, jest więc odporna na gnicie, nie do pokonania przez korzenie i krety. Folia ma wymiar 6x10m. Tak więc nasz dom znalazł się o parę metrów od irańskiego wybrzeża. Na tyle blisko by z tarasu obserwować rybki i słuchać żab.

 

 

Parę kamieni położonych między Baku a płotem symbolizuje Kaukaz, jest Zatoka Kara-Bogaz-Goł, są Nieftiannyje Kamni, Półwysep Mangyszłak jest obszarem bagiennym i tylko w miejscu depresji znajduje się kaskada, którą z góry do oczka spadają wody Wołgi i Uralu jednocześnie.
Pod guzikiem umieściłem prościutką mapę Morza Kaspijskiego - teraz już każdy może zobaczyć, że staw Ewy to naprawdę Morze Kaspijskie Naciśnij guzik...


Chyba czas na moją dygresję - czytając pierwszy raz w życiu list Ewy pomyślałem sobie: chyba kobieta przesadza z tymi nazwami, jakimiś zatokami, jakieś rosyjskie nazwy wciska do tego maila... Dopiero następnego dnia sprawa się wyjaśniła - Ewa po prostu się na tym zna, i chciała by cząstka tej Jej wiedzy znalazła się także w Jej ogrodzie. Proste, no nie!
Hehe - tak sobie teraz pomyślałem, jakby tak chirurg budował stawik w ogrodzie i zaczął jego zatoki i półwyspy nazywać wg swojej wiedzy...

 

Oczko obsadziliśmy roślinami przyniesionymi znad rzeczki i rowu melioracyjnego (strzałka wodna, pałka, jeżogłówka, czermień błotna, kaczeńce, niezapominajki, babka wodna i krwawnica).
...nasz dom na irańskim brzegu...

 

 

Kupiliśmy moczarkę kanadyjską, osokę aloesowatą, grzybienie.

 

 

Kaskadę obsadziliśmy roślinkami skalnymi. Na brzegach wsadziliśmy funkie, żurawki, irysy żółte i niebieskie, tawułki i inne roślinki. Na błotnistym terenie koło portu Szewczenko doskonale czują się storczyki szerokolistne.
...czerwiec - kwitną irysy, lilie wodne, storczyki na "Mangyszłaku"...

 

 

Sąsiad wlał nam wiaderko wody z kilkoma karasiami i mnóstwem malutkich rybek (kiełbi?), które pływały ławicą. Owady przyleciały same, żaby wodne (zielone), trawne i ropuchy zlazły się tłumnie. Zlatywały się drobne ptaki, zawitał nawet zimorodek. Tak zakończyliśmy 1999 rok.

Pierwszą zimę oczko przetrwało doskonale. Rybki przeżyły. Trochę im pomagaliśmy wiercąc ręcznym wiertłem otwory w lodzie i uzupełniając od czasu do czasu stan wody w miarę odparowywania. Żaby wprawdzie nie wszystkie przeżyły, ale wiosną 2000 oczko było pełne rechotu i skrzeku. Komary nie stanowiły nigdy problemu, może nawet odkąd jest oczko jest ich mniej. Pewnie wolą składać jaja w oczku niż w rowie melioracyjnym położonym na granicy naszej działki, a w oczku czekają na nie rybki.

...obserwować przyrodę lubimy nie tylko my - oto nasza kotka Mruczysława na "Nieftianych Kamniach"...

 

 

W maju 2001 kupiliśmy 5 czerwonych karasków. Szare rybki zaczęły pływać za nimi w stadzie. Nasze oczko nabrało więcej życia. Kolejną zimę 2001/02 oczko przetrwało bez strat, jeśli nie liczyć jednej czerwonej rybki, która w czasie gwałtownej odwilży i spowodowanej nią powodzi wybrała ocean. Niestety, zima 2002/03 nie zakończyła się dobrze. Temperatury dochodziły do -30o potwierdzając teorię, że na wschód od Wisły zaczyna się Syberia. Ciężka zima z długimi okresami mroźnymi i zaledwie pojedynczymi dniami odwilży trwała od końca listopada do pierwszych dni kwietnia, kiedy to odkryliśmy smutną prawdę: ryb nie ma, żab wyłowiłam ponad 50 w stanie rozkładu. Wprawdzie dziś (12.04 2003r.) jest już dużo skrzeku, ale jak tylko będzie to możliwe trzeba będzie oczko pogłębić, czyli zrobić od nowa. Jeszcze nie widać co z roślinami.
Tym razem spróbujemy uniknąć również innego błędu - rośliny posadzone na brzegu i trawa wypijają nam zbyt dużo wody z oczka. Trzeba będzie wyciągnąć brzeg folii na powierzchnię i zamaskować. Jesteśmy jednak w rozterce, bo w tym roku ryby nie przeżyły u nikogo z sąsiadów - nawet w głębokich stawkach. Jeśli nie uległy zamrożeniu - to musiały się podusić. Niektóre ze stawów odwiedzała też wydra, to znaczy była tam widziana, może więc darować sobie tę robotę... zwłaszcza, że koszt tak wielkiej folii jest niebagatelny i robota dość ciężka. Tę sprawę musimy jeszcze przemyśleć, bo z rybek nie chciałabym rezygnować. Zastanawiam się czy nie uchylić folii i nie wybrać ziemi spod niej. Jest pewien zapas folii na brzegach, który pozwoliłby osunąć ją w dół. Tylko czy warto się trudzić bez zmiany folii?

 

 

Stworzyliśmy nasze oczko na kształt i podobieństwo naszych marzeń i najważniejsze jest to, że żyjemy obserwując przyrodę i ucząc się nowych rzeczy. Spędzamy z mężem wolny czas nad "Morzem Kaspijskim" i nie musimy nikomu zazdrościć atrakcyjnych urlopów.
A kiedyś w Noc Świętojańską puszczaliśmy zamiast wianków okręciki ze świeczkami!

 


 

Twoją wspaniałą stronę internetową śledzę od wiosny 2000r. Kupuję polecane przez Ciebie książki, korzystam z doświadczeń. Miewam podobne i odmienne poglądy i w końcu o to chodzi. Np rzęsa nie musi być "niebezpieczna" dla oczka. Wielokrotnie ją przynosiłam, bo chciałam, żeby była.
Rybki traktowały ją jako danie specjalne i garść rzęsy zjadały w ciągu godziny mimo, że dokarmiane karmą Tropical były nieźle odżywione.

 

Chciałabym też dołożyć swój głos w temacie "głębokość stawu" - w sąsiedztwie na działce brata wykopaliśmy Morze Czarne i Azowskie. Dużo głębsze od naszego. Jest zbyt głębokie i za mało w nim płycizn więc pływające tam czerwone rybki są zupełnie niewidoczne. Okazuje się, że większa głębokość to też błąd!

 

Odezwę się jeszcze od czasu do czasu. Ślę pozdrowienia znad "Morza Kaspijskiego"

 

* * *

 

Zawsze gdy kończę opracowywać nową, dobrą stronę jest mi trochę smutno - jakbym kończył jakąś przygodę, jakbym wracał z wakacji, z podróży. Tak właśnie to czuję - bo każda taka strona to wyprawa do czyjegoś życia, czyjegoś świata. To próba zrozumienia myśli, uczuć tej osoby. Zawsze podchodzę do tych spraw emocjonalnie i staram się zrobić taką stronę jak najlepiej - teraz szukam jakiejś dokładnej mapy by zobaczyć naprawdę te miejsca o których pisze Ewa, te zatoki, półwyspy, skały...

Jak znajdę coś dobrego to uzupełnię tę stronę o taką mapę.
8 V 2003 uzupełniłem stronę o mapę Morza Kaspijskiego )

I mam nadzieję, że Ewa spełni swoją obietnicę i odezwie się czasami...

 

* * *

14 VI 2003r.

Spędziliśmy nad naszym Morzem Kaspijskim tydzień na przełomie kwietnia i maja. Podziwialiśmy przyrodę i pracowaliśmy.
Najpierw kilka słów o przyrodzie. Zimę przetrwały chyba wszystkie nasze rośliny. W kępie mchu torfowca pojawia się rosiczka, musiałam ją niechcący (jest pod ochroną) przywlec z tym mchem z bagienka w lesie - teraz wypada mi na nią chuchać i dmuchać. Następną atrakcją jest traszka, samiczka długości około 8-10 cm. Jest już jeden nowy pływak żółtobrzeżek - zeszłoroczne nie przeżyły, przetrwały natomiast małe błotniarki, wszystkie większe ślimaki padły. Brak rybek i żarłocznych larw owadów zaowocował niezwykłą ilością kijanek żab trawnych i wodnych. Staramy się, aby nasze oczko "odpracowało" naturze to, co wymarzło w nim zimą. Żadnej chemii do wyjścia małych żabek na ląd! Szczęśliwie woda jest idealnie czysta.

 

Przez te kilka dni realizowaliśmy nasze pomysły. Wymagało to wiele pracy. Najważniejsza była przeróbka stawu. Była ona konieczna. Trawnik wypijał nam straszne ilości wody z oczka.
Wszystko dokładnie narysowałam na schemacie.
A tak wyglądało wyciąganie folii spod trawnika w rzeczywistości.
Zdjęcie było zrobione 26 kwietnia 2003.
Po zakończeniu tych prac i obcięciu niepotrzebnej folii napełniliśmy nasze Morze wodą. Poziom wody podniósł się o 15 cm i jest stabilny.
Oprócz pracy przy folii czyściliśmy dno stawu. Wyciągnęliśmy pięć ogromnych misek szlamu. Na dnie zostało go jeszcze sporo, trzeba użyć pompy ale tam są przecież miliony kijanek!

 

23 maja 2003
Po skończeniu prac przy stawie postanowiliśmy przerobić kaskadę i zabawiliśmy się w zrobienie strumyczka, no może ministrumyczka. Zacząć należy od tego, że nasza kaskada zasilana pompką aquael o wydajności ok. 2000 l/h nie robiła dostatecznie efektownego szmeru.
Kupiliśmy drugą pompkę (3000 l/h) i w połowie wysokości zasililiśmy kaskadę dodatkowym strumieniem wody co widać na zdjęciu.
Tym razem plusk był nieznośnie głośny, tak zostać nie mogło. Kupiliśmy trójnik z zamykanymi odpływami i tylko część wody skierowaliśmy w dolne partie kaskady, gdzie końcówkę węża przykryliśmy niedużą, metalową żabką (z indyjskiego sklepu). Wygląda jakby żabka pluła wodą. Poniżej, na płycie kamiennej siedzi druga taka sama żabka i moknie.

Pozostałą, niewykorzystaną część wody skierowaliśmy wężem ogrodniczym, pod trawnikiem, do odległego o kilkanaście metrów ogródka skalnego.

...gdzie zza krzaczka trzmieliny przez końcówkę z bambusa wpada do zaledwie półtorametrowej długości wyścielonego folią koryta wśród płyt z piaskowca wąchockiego (czerwonego) i szydłowieckiego (żółtawego).
Folię zamaskowaliśmy małymi otoczakami i roślinkami. Odpływ z folii skierowany jest do miskowatej, plastikowej donicy wypełnionej żwirem i kamieniami, gdzie woda z oczka może odfiltrować się z ewentualnych glonów.
Przy dnie donicy zrobiliśmy otwór, w który poksipolem wkleiliśmy wąż odpływowy odprowadzający wodę pod trawnikiem z powrotem do oczka.
Wszystko to narysowałam na schemacie.

Hehe - dopiero teraz, układając zdjęcia i podpisy uświadomiłem sobie co Ewa zrobiła!!! Do Morza Kaspijskiego zaczęła wpływać nowa rzeka!
Amazonka :-))) Nil :-)))
???????

Od razu spytałem Ewę "Co to jest?"

Ta nowa rzeka to Atrek. W pobliżu samego Morza Kaspijskiego, po niej biegnie granica pomiędzy Turkmenistanem a Iranem.

Hmmmm..., No tak..., A ja tu sobie żarty stroję...


Pozostała tylko regulacja przepływu przy pomocy zaworków w trójniku, tak aby woda dopływająca pod ciśnieniem do strumyka mieściła się w odpływie i nie przelewała się przez donicę górą. Odpływ działa przecież tylko grawitacyjnie. Wysypanie okolic misy czystym piaskiem ułatwia śledzenie przecieków.

Osiągnęliśmy parę korzyści: kaskada szemrze głośniej, woda pojawiła się również w innym miejscu ogrodu, woda z oczka natlenia się i filtruje, pompki są niewielkie i zużywają mało prądu (30 i 40 W) - a więc koszt jest znikomy, ptaki mają fajne poidełko i pewnie nasza kotka Mruczysława będzie musiała chodzić w obróżce z dzwoneczkiem. Tak właśnie "ubrana" chodzi nasza melomanka na nocne koncerty słowików. Dodatkową zaletą nowej instalacji wodnej jest to, że wszystko razem i każdy element z osobna można wyłączyć i cieszyć się ciszą.
23 maja kupiliśmy trzy piętnastocentymetrowe, czerwone karasie i trzy złote orfy długości ok. 8 cm. Wypuszczenie do stawku przyjęły entuzjastycznie. Te karasie przeciwnie do poprzednich nie jedzą rzęsy, może jeszcze się nauczą, bo wrzuciłam im tej rzęsy sporo i mam nadzieję, że nie będę musiała z nią walczyć.

 

Jest godz 2.30 w nocy (czyli już sobota, 14 VI 2003) - czy myślicie, że bym pracował do tej godziny przy komputerze, gdyby praca przy tej stronie nie sprawiała mi tyle frajdy... Dziękuję Ewo za zdjęcia i opisy!

 

 


Strona jest umieszczona w witrynie:
Oczko wodne... czyli Mój staw - jak powstawał i jak się zmienia
Zdjęcia i tekst (c) Leszek Bielecki - All on this website (c) Leszek Bielecki

Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional