Wszystkie umieszczone na tej stronie zdjęcia |
Data powstania strony 15 VII 2004r. Data ostatniej modyfikacji 23 VIII 2004r. |
Szarynka grzybieniówka
Galerucella nymphaeae
O "coś-zjadającego-liście-grzybieni" pyta co roku kilka osób. Ten list pochodzi z 11 czerwca 2004.
Witam Pana Pisze do Pana jako praktyka ktory pewnie spotkal sie podczas hodowli z szkodnikiem zwanym szarynką grzebieniówka. Niestety wyrzadza ona coraz wieksze szkody w "liliach wodnych". Jesli zna Pan jakis srodek pozwalajacy go usunac to prosze o rade. Przy czym prosze napisac czy trzeba podczas jego stosowania usunac ryby z oczka czy tez moga w nim pozostac. Pozdrawiam i gratuluje wspanialego stawu. z powazaniem (...) |
Odpowiedziałem jak zwykle natychmiast:
Nie istnieje taki owad, którego nazwę Pan
wymienił: szarynka grzebieniówka To o czym Pan myśli to: szarynka grzybieniówka (Galerucella nymphaeae). Jest to pospolity i uciążliwy dla stawowiczów owad niszczący liście grzybieni. I praktycznie nie istnieje na niego sposób. Jedyną metodą jest fizyczne ścięcie zaatakowanych liści i próba ręcznego zbierania tego paskudztwa z liści jeszcze w miarę zdrowych a już zaatakowanych.... W dużym stawie jest to z zasadzie niemożliwe, no bo jak to zrobić - z kajaka ????? W szkółkach hodowlanych można stosować opryski, które zabijają wszystko - tam nie ma ryb, nie ma żadnych innych stworzeń żyjących w stawie, więc można "walnąć chemię" i problem z głowy... - w ogrodowym stawie takie postępowanie nie jest możliwe. Leszek |
Chciałbym tu dodać kilka słów rozwijając ten temat...
Mam mój staw już 6 lat i tyle lat przeróżne rośliny rosnące w moim stawie atakowane są przez przeróżne "szkodniki". Podzieliłbym je na dwa typy: "szkodniki" widoczne np. ślimaki, różne gąsienice, różne owady, osobno wymienię mszyce i "szkodniki" nie widoczne, jakieś grzybice, wirusy, jakieś "plamistości liści"...
Jest tego całkiem sporo i właściwie na to wszystko w amatorskich warunkach nie bardzo można znaleźć lekarstwa.
* * *
Ludzie zakładający staw w ogrodzie zachęceni pięknymi zdjęciami wyobrażają sobie, że ich stawy będą również tak piękne jak te, które obejrzeli na zdjęciach. Że rośliny będą u nich pięknie rosły, że będą pięknie kwitły, że nad krystalicznie czystą wodą będą latały stada przeróżnych ważek, a w wodzie będą się pluskały uśmiechnięte ryby, żaby i przeróżne owady - że ten zakątek ogrodu to będzie istna sielanka... Pierwszy szok przychodzi wtedy, gdy w stawie pojawią się glony, drugi gdy rośliny nie chcą rosnąć (i kwitnąć) tak cudnie jak na zdjęciach...
Wiele razy powtarzam w moich odpowiedziach na maile, że świat realny a świat fotograficzny to nie są te same światy. Czasami robię takie dygresje na swoich stronach poruszając różne tematy - przecież teraz też zamiast pisać o szkodniku liści grzybienia piszę o zdjęciach... ale wydaje mi się, że jest to bardzo ważna sprawa, że to jest poważny problem.
ZBYT WIELU ludzi nie potrafi odróżnić realności tego świata od rzeczywistości wykreowanej przez wspaniałe zdjęcia. Takie zdjęcia pokazuję w mojej witrynie. Takie zdjęcia są w każdej ogrodowej gazecie, w drogich książkach. Te zdjęcia to są REKLAMY a nie rzeczywistość. Czy wierzycie bezgranicznie w telewizyjne reklamy - w latające żółwie, w śpiewające żubry????
Więc nie wierzcie też zdjęciom!!!!!!!
* * *
Rozumiem trochę te listy od ludzi... Naoglądali się pięknych zdjęć, wydali kupę pieniędzy na folię, włożyli w całość kupę swojej pracy, wlali do stawu cudownie czystą wodę, włożyli do środka cudownie piękne rośliny kupione za też całkiem spore pieniądze.... A tu po kilku dniach woda zaczyna się "psuć", robi się coraz bardziej "brudna", mętna, zielona, roślinom żółkną liście, niektóre całkiem giną, woda zaczyna niespodziewanie ubywać... a nawet ubywa w zastraszającym tempie.... a grzybienie zamiast zacząć kwitnąć cudownymi kwiatami, jakich pełno można zobaczyć w każdej książce o oczku wodnym, zaczynają chorować, liście im żółkną, stają się wstrętne, w świeżo wypuszczonych, cudnie zielonych listeczkach pojawiają się jakieś wstrętne dziury.... Zaczyna się horror... A miało być tak cudnie!!!
Zaglądają ludzie do mojej witryny, widzą
piękne rośliny, widzą piękne ważki, widzą nawet to, czego na moich zdjęciach nie
ma!!! Pytają o moją "krystaliczną wodę". A przecież takiej na zdjęciach nie mogą
zobaczyć, bo moja woda wcale nie jest krystaliczna!!! Oni patrzą na swój staw,
na niewykończone brzegi, za mizerne rośliny, na "brudną" wodę i się załamują,
piszą listy, panikują... nawet kilka ślimaków (średnio 10 maili w ciągu roku o
"inwazji ślimaków") spędza im sen z powiek.... Poważnym problemem staje się nawet
mała szarynka, która w powyższym liście urosła do miana klęski
ogólnoświatowej!!! No bo przeczytajcie te słowa jeszcze raz:
wyrzadza ona coraz
wieksze szkody w "liliach wodnych"
Czyż to nie zabrzmiało jak informacja w dzienniku TV o jakiejś strasznej zarazie, która zabija tysiące ludzi, albo o jakiejś szarańczy, która niszczy tysiące hektarów zbiorów....
A to po prostu kilka owadów w stawiku tego pana robi sobie śniadanko na liściach grzybienia. I co ma poradzić ta biedna szarynka, że taką ją Bóg [ albo Darwin :-) ] stworzył, że może jeść tylko te liście. Pewnie od milionów lat zżera te liście, i od tych samych milionów lat grzybienie się przed nią bronią.
I u mnie jest dokładnie tak jak wszędzie, szarynka sobie liście żre, grzybień się broni..... A jak - a bardzo prosto - otóż zaatakowane liście "zrzuca" jak drzewa zrzucają swoje liście na zimę. Te liście żółkną, prawie usychają, a wypuszcza w to miejsce kolejne nowe, zdrowe liście, pozwalając starym, chorym" liściom po prostu zgnić.
Też na początku posiadania stawu panikowałem, właziłem do wody, zdrapywałem larwy tych cholernych owadów spod spodu liści grzybieni, ale to nic nie dawało, szukałem w książkach, w internecie... W końcu powiedziałem sobie - mam to w nosie. nie będę się szarpał - nie mam ani czasu, ani ochoty na takie zabawy.
I okazało się, że grzybień doskonale sobie daje radę z tym szkodnikiem, zupełnie bez mojej pomocy.
Czego i Wam życzę :-)))
Proszę tylko nie potraktować tego eseju jako moje "wyznanie miłości" do wszelkich ogrodowych szkodników!!! Tępię gąsienice na roślinach, robię opryski przeciw mszycy.... walczę od zawsze z kretem.... Po prostu kochając przyrodę wcale nie muszę kochać mszycę na młodych pędach roślin!!!
Ale te żółte liście wyglądają nieszczególnie pięknie i rzeczywiście w małym stawiku wyglądają okropnie, więc trzeba coś z nimi zrobić - ale jest na to prosty sposób - oto dobra rada od mojego konsultanta:
Dodałabym tylko jedną
prostą radę: nożyczki lub grabie i mord w oczach!! Po co kilkadziesiąt
nadżartych żółknących liści, kiedy można usunąć je ze stawu (niech tam
mniej ich gnije!!) Grabie do trawy znakomicie zahaczają chory liść, pociągnąć - i po kłopocie!! Ja zawsze tak korygowałam wielkość rośliny, a że się na mnie o to nie obrażała - to widać po tych licznych sadzonkach, które z niej uzyskałam! I kwiatach! |
Ja tylko dodam na koniec, by stosując
metody "grabiowe" zachować szczególną ostrożność aby nie podziurawić nimi folii
w stawie - bo to bardzo łatwo zrobić, a trudno naprawić.
(wydaje mi się, że kiedyś widziałem w sklepie ogrodniczym plastikowe grabie - to byłby najlepszy pomysł! - a może wykombinować samemu takie narzędzie z długiego, cienkiego drążka i plastikowych "do piaskownicy" zabawek dla dzieci - wydaje mi się, że są takie komplety: łopatka, grabie, wiaderko.)