Wszystkie umieszczone na tej stronie zdjęcia
wykonałem osobiście.

All on this website (c) by Leszek Bielecki

Data powstania strony 26 XI 2003r.

Data ostatniej modyfikacji 1 XII 2003r.

Arboretum w Wojsławicach

 

17 V 2003r. Maj jest najlepszą porą by zrealizować pewien plan. Postaram się o nim teraz opowiedzieć...

O Wojsławicach wiedziałem od zawsze. Tzn. nie wiedziałem, że "arboretum", że "wojsławice" - wiedziałem, że gdzieś koło Wrocławia jest takie miejsce gdzie kwitną rododendrony... Miałem wtedy z 13 lat, trochę później (tak na oko z 30 lat) znajomy opowiedział mi, że był w "arboretum" i oglądał jakieś drzewa. Domyślacie się, że wzruszyłem  ramionami - a cóż mnie to może obchodzić. Rok temu mój brat przypadkiem wspomniał coś o maju, rododendronach, Wojsławicach - podchwyciłem temat. Przecież już miałem swój staw, ogród, znałem kogoś, kto ma przepiękne rododendrony w ogrodzie... Może warto jednak pojechać do tych "wojsławic" i zobaczyć te drzewa i te rododendrony ???

 

No i pojechaliśmy. Wojsławice to wioska koło Niemczy. A gdzie Niemcza to można zobaczyć na mapie.

Warto zahaczyć o rynek w Niemczy, pogapić się na ciekawy jego kształt i coś przekąsić, bo czeka nas kilka godzin chodzenia.

A potem trzeba spytać jak jechać, bo w rynku nie ma żadnych informacji - Panie Burmistrzu/Wójcie! Czyż tak trudno/drogo jest umieścić kilka tablic dla turystów!?

A jak już się wie jak jechać to trzeba jeszcze przejechać ok. 2 km by trafić na polne (płatne (cena 4 zł na cały dzień)) parkingi. Można się chwilę zatrzymać i podziwiać otoczenie. Może tego tak nie widać, ale tu jest bardzo ładnie!

 

A ludziska przyjeżdżają z całej Polski nawet autobusami. Kurde - no bez przesady - żeby zobaczyć jakieś drzewa jechać z drugiego końca Polski???

 

Pierwsze spotkanie z rododendronami czeka nas dużo wcześniej niż w arboretum. Można tu kupić i rośliny, i jakieś straganowe zabawki, i tanią biżuterię i jakieś "pamiątki" - ot, miejsce gdzie można spędzić trochę czasu i wydać trochę pieniędzy.

(A te krzewy trzeba kupić gdy się będzie już wracać do domu - nie zabraknie!)

 

No i wreszcie wchodzimy do arboretum. Witają nas dwa piękne, duże stawy z cudownie obsadzonymi brzegami i wstrętną, zieloną, kwitnącą wodą.

Stawikowcy - nie martwcie się - stawy kwitną wiosną wszędzie!

(A u mnie nie! U mnie rosną glony nitkowate :-(((    )

 

O! Jaka wstrętna ta woda! Fuuj!

 

Po terenie arboretum prowadzą cudownie zadbane ścieżki. Aż miło chodzić po tych drobniutkich kamyczkach, bez żadnego chwastu, papierka, śmiecia. Ludzie potrafią tutaj uszanować czystość, pomimo że prawie nie ma koszy na śmieci.

 

Jest tu bardzo dużo zwiedzających ale nie czuje się tłoku, ścisku, a wręcz przeciwnie. Te ogromne tereny, wygodne, szerokie ścieżki, cudownie zadbane trawniki powodują, że czujemy się jakbyśmy byli tu sami.

 

Tutaj naprawdę jest cudownie!!!

Czy jesteście sobie w stanie wyobrazić rzeczywistą wielkość tej rabatki. Te czerwono kwitnące byliny to ogromne krzewy, a ten iglaczek na środku to ogromne drzewo!!!

 

A wszystko to stworzył jeden człowiek - swoim uporem, pieniędzmi i miłością do tego kawałka ziemi i roślin. Dobrze, że włodarze tego cudownego zakątka zadbali o takie tablice. Są pięknie wykonane, trwałe. I zawierają akurat tyle informacji by ją szybko przeczytać - komu by się chciało czytać jakieś dłuuugie wywody w taki dzień...

 

A oto i kwitnący krzew rododendrona (azalii?). O rety - jest ich tutaj setki. Na początku każdy wąchałem i prawie każdemu chciałem zrobić zdjęcie. Niektóre pachną cudownie, inne zaś w ogóle.

The by my wife!

 

Są we wszystkich kolorach i wielkościach. I kształtach kwiatów...

The by my wife!

 

Oczywiście przy każdym krzewie jest dokładny opis, nazwa łacińska. Mi wystarczyła taka informacja - myślę, że i dla Was wystarczy.

Naprawdę - fajne są te tablice - właśnie takie - dla zwykłych ludzi!

 

Ale tak naprawdę arboretum to miejsce gdzie rosną drzewa. Jest ich tu setki, ale się ich po prostu nie widzi. Chyba, że jakiś szczególny okaz, ale można przejść obojętnie nawet obok sekwoi (tak, tak SEKWOI KALIFORNIJSKIEJ) i nawet jej nie zauważyć - dobrze, że wcześniej ktoś przypadkiem mi o tym powiedział, że tu rośnie to drzewo - warto zobaczyć drzewo, które może żyć ponad 3000 lat. Ale o tym opowiem za chwilę.

 

No i proszę jakie ciekawe połączenie!

 

Ten poziomy konar jest PRZEOGROMNY!!! Fantastycznie jest stanąć pod tą gałązką i ją dotknąć. Czuje się wtedy w dłoni potęgę tego Drzewa. Takie Drzewa już nie są drzewami - one mają już swoje imiona.

 

A to drzewko jest zupełnie inne, konary ma gdzieś wysoko... Nie ma w lasach drzew o takich pniach, nawet w parkach trudno takie znaleźć. A tutaj to jest po prostu normalne drzewo.

The by my wife!

 

Wśród kolosów napotkaliśmy także metasekwoję chińską. Ależ to ogrom...

 

...z takimi drobnymi listeczkami.

 

* * *

 

Czas na krótki odpoczynek. Jest tu wiele miejsc gdzie można na chwilę siąść i cieszyć się tym co się widzi. I nawet w takim miejscu można się czegoś nauczyć, coś ciekawego zobaczyć...

 

Chwila przerwy, a obok żony ogromny kamień młyński - czy widzieliście kiedyś prawdziwy kamień młyński??? Oczywiście jest tabliczka, wszystko opisane - kurde, naprawdę podoba mi się tutaj, po prostu "jak cholera"!

A na tym murze za zakrętem...

 

...wiszą takie skrzynki lęgowe. I też wszystko świetnie opisane. Wspaniały instruktaż dla ogrodników zakochanych w ptakach!

 

Po chwili odpoczynku można zejść z głównego szlaku i licznymi wąskimi  ścieżkami wejść w jeszcze bliższy kontakt z naturą.

The by my wife!

 

* * *

 

Przeglądając teraz (28 XI 2003) "obcym okiem" zdjęcia wykonane w maju nie mogłem się nadziwić po co właściwie zrobiłem to zdjęcie temu krzakowi. Przecież to nic ciekawego, ot - jakieś zielone "coś".
Dopiero po kilku sekundach patrzenia na to zdjęcie przypomniałem sobie. Ten krzak miał cudownie białe liście!!! A na zdjęciu wcale tego nie widać - ot, wygląda to tak, jakby po prostu zwykłe, zielone liście tak mocno odbijały słoneczne światło, że WYDAJĄ się białe - a one były NAPRAWDĘ białe - i świetnie to wyglądało! Znacznie ciekawiej niż na tym zdjęciu!

 

* * *

 

No i po około 3 godzinach doszliśmy do końca czyli do początku... A gdzie jest sekwoja??? Koniecznie muszę ją zobaczyć!!! Przecież chyba bardziej przyjechałem tutaj dla sekwoi niż dla tych rododendronów. One za miesiąc przekwitną i będą tylko zwykłymi krzakami, a sekwoja to SEKWOJA!

Gdzie ona jest - jak mogłem ją przegapić!!!

Zacząłem rozpaczliwie szukać jakiegoś pracownika/przewodnika by się o to spytać... W końcu całkowicie zrozpaczony spytałem o to kogoś, kto wyglądał z daleka na poszukiwanego fachowca - plakietka na piersi błyszczała bielą z daleka. Podszedłem szybko bliżej i dostrzegłem napis "Ochrona". Gość musiał chyba dostrzec moje rozczarowanie na twarzy bo spytał "w czym mogę JEDNAK pomóc?". Z głupia frant spytałem "a może pan wie gdzie rośnie sekwoja?". Gość podniósł rękę i powiedział "tutaj". Zbaraniałem zupełnie i ze szczerym uśmiechem podziękowałem. Sekwoja rosła sobie 50 metrów ode mnie!

Coś mi się wydaje, że nie byłem pierwszy, który o to spytał! Może warto przy tym drzewie postawić jakiś specjalny dzwoneczek dla turystów:  "Dzyń, dzyń - tu rośnie sekwoja!!!" ???

 

Bo taka tabliczka to naprawdę za mało. A poza tym nie każdy wie, że mamutowiec to właśnie sekwoja :->>>

 

No i nie będzie tu normalnego zdjęcia sekwoi - zasługuje ona na specjalne wyróżnienie - oczywiście zrobiłem jej "panoramę". Została ona złożona z dwóch zdjęć. Obraz ma wymiary 1092 x 2375 piksele. Zastosowałem 80% kompresji by uzyskać sensowną wielkość pliku 200 KB, ale jakość jest jeszcze całkiem dobra.

No - to jeśliś ciekawy - naciśnij tutaj


 (c) by Leszek Bielecki 

 

No i nie mogłem uwierzyć - wyobrażałem sobie, że sekwoja będzie miała jakieś ogromne liście... Do głowy mi nigdy nie przyszło, że to jest... po prostu gigantyczny iglaczek :-))))

Zobaczcie na te gałązki, na te igiełki - dokładnie takie iglaki - cyprysiki rosną we wszystkich naszych ogrodach !!!

 

Ta sekwoja jest pewnie dopiero niemowlęciem, ma przecież ok. 100 lat. I rzeczywiście nie robi aż takiego wrażenia na jakie się nastawiłem i jakiego się spodziewałem - ot, taka trochę inna choinka... Ale pomimo lekkiego rozczarowania jestem zadowolony, że mogłem ją jednak zobaczyć...

 

Teraz - już szczęśliwy - mogłem się udać w kierunku wyjścia.

 

* * *

 

Na głodnych turystów czekają liczne budki, stragany, stoły, ławy, można wszystko kupić i wszystko zjeść i wypić. Nie trzeba brać kanapek i termosów. A nawet można samemu upiec  kiełbasę nad ogniskiem w takiej wieży...

 

Tu potrzeba tylko jednej rzeczy - by było słońce, pogoda, ciepło - bo maj potrafi być kapryśny. Ale my mieliśmy tego dnia wspaniałą pogodę!

 

* * *

 

Przed wejściem na teren arboretum można kupić [ oprócz biletu :-) (cena 5 zł)] różne przewodniki po tym terenie - wydaje mi się, że warto kupić jakiś najtańszy by wiedzieć co gdzie rośnie. Ja tego nie zrobiłem - może nie było takich tanich kilkukartkowych przewodników, a może nie zdawałem sobie sprawy co zobaczę. W internecie znalazłem zeskanowany rysunek/plan z takiej niedrogiej ulotki. Za zgodą właściciela tej strony umieściłem go tutaj.

Mam nadzieję, że tworząc tę stronę "zapłaciłem" :-))) dyrekcji Wrocławskiego Ogrodu Botanicznego (bo to on jest obecnie właścicielem arboretum w Wojsławicach) za ten skan i nie będę posądzany o naruszenie praw autorskich.

* * *

Tak - teraz już wiem, dlaczego turyści przyjeżdżają tutaj autobusami z drugiego końca Polski!!!

 

 


 

     







Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional