Kotek
Przychodzi facet do księdza:
- Księże proboszczu, ja mam taką nietypową prośbę. Chciałbym ochrzcić
swojego kotka.
- Nie ma mowy! Bezrozumne i bezduszne stworzenie nie ma prawa do
świętych sakramentów! Nie mogę dopuścić do takiej profanacji!
- Ale ja bardzo kocham swojego kotka i chciałbym, by dostąpił on
zbawienia. Ja dobrze zapłacę. Jestem bardzo bogaty.
- Nie ma takich pieniędzy!
- Tak? Ale ja jestem gotów zapłacić... (i tu wymienił sumę).
Ksiądz zaniemówił. Pomilczał chwilę, jakby coś rozważając, wreszcie
zrezygnowanym głosem powiedział:
- Oczekuję Pana wraz z pańskim kotkiem i rodzicami chrzestnymi w
niedzielę
o piętnastej.
W wyznaczonej porze wszystko odbyło się zgodnie z regułami. Kotek został
ochrzczony, a czek zainkasowany. Po kilku tygodniach jednak wieść
dotarła do biskupa. Ten, wściekły jak osa, wsiadł do mercedesa i sam,
bez kierowcy, pognał do parafii owego księdza. Wpada na plebanię i już
od progu wrzeszczy:
- Co ty, na Boga, wyrabiasz?! Koty chrzcisz? Przecież to grzech
śmiertelny, nie mówiąc już o ośmieszeniu Kościoła!
- Ekscelencjo! Ja rozumiem. Tak, to jest grzech i ja biorę go na swoje
sumienie. No ale... Business is business! Proszę za mną.
Oprowadził biskupa po kościele, pokazując świeżo wyzłocony ołtarz,
odnowione organy, marmurowe posadzki i boazerie z cennego drewna. Na
plebanii z dumą pochwalił się najnowocześniejszym sprzętem audio-video,
luksusowym mercedesem w garażu, świetnej jakości (i ceny) meblami.
- Widzi ekscelencja? A pamięta ekscelencja może, ile przesłałem ostatnio
do kurii?
- Pewnie! Sam kupiłem mercedesa za te pieniądze. Myślałem, że z rok je
odkładałeś.
- A czy ekscelencja wie, że pogrzeby i śluby u mnie za darmo? Mam tyle
kasy, że nie muszę brać od ludzi.
- Skąd?
- WŁAŚNIE ZA TEGO KOTKA!
- No to ile, do cholery, ten facet ci dał?
- Dał... (i tu ksiądz wymienił sumę).
Biskup zaniemówił. Milczał przez chwilę, jakby coś rozważając, wreszcie
zrezygnowanym głosem powiedział:
- No dobrze..., przygotuj kotka do pierwszej komunii.
|