Data powstania strony 9 IX 2000r.

Data ostatniej modyfikacji 10. IX 2000r.

Ludzie wiedzą lepiej...

No właśnie..., tak to już jest, że ludzie znają się na wszystkim lepiej...

Znają się lepiej na leczeniu niż lekarze, znają się lepiej na nauczaniu niż nauczyciele, znają się lepiej na polityce niż politycy, znają się lepiej na wychowaniu dzieci niż rodzice tych dzieci...

Ludzie znają się na wszystkim lepiej.

Ludzie znają się także lepiej na stawach niż ich właściciele.

*

Jeszcze przed zrobieniem wykopu pod staw nieopatrznie pochwaliłem się komuś, że chciałbym sobie zrobić w ogrodzie oczko wodne. Ot, to były takie niewinne słowa, równoważne słowom: "chciałbym mieć w ogrodzie zagon truskawek". Niby nic wielkiego. Ale wzbudziły od razu wielkie emocje - a emocje te dotyczyły komarów. Natychmiast się dowiedziałem jakie to straszliwe plagi czekają mnie po wykopaniu dziury w ziemi i nalaniu do niej wody. Człowiek ten był święcie przekonany, że zostanę żywcem pożarty przez te wstrętne owady. Cóż, to było bardzo dawno temu i nawet już nie pamiętam kto to był, czy jakiś murarz z budowy, a może jakiś inny fachman.

Z podobną reakcją spotykałem się jeszcze wiele razy. Czasami w mail'ach ktoś mnie pyta o sprawy komarów. Pojawia się ten temat nawet dość często.

Tak, ludzie są przekonani, że staw jest wylęgarnią komarów.

I wiedzą to najlepiej - i żadne słowa, argumenty, przykłady, tego stanowiska nie zmienią.

Więc po co to piszę, skoro to i tak nic nie zmieni?

Cóż, trzeba mieć nadzieję.....

*

Wystarczy, że mojego gościa ugryzie wieczorem chociaż jeden komar, a od razu stwierdza - "A nie mówiłem" . Ale niech spróbuje o tej porze pójść do lasu (kto chodzi do lasu o godz 20 ?), niech o tej porze pójdzie na łąkę (kto chodzi na łąkę o godz 20 ?). Przecież zostanie pożarty przez komary - komary kryją się wśród drzew, krzewów, gęstej roślinności. I jakoś nikt się nie dziwi skąd się biorą w lesie, wśród krzewów, na łące. Po prostu są i już.

U mnie też kryją się w moich malinach. Kryją się w moich truskawkach. Ale nikt się nie zastanawia skąd się biorą - WSZYSCY wiedzą - komary biorą się z mojego stawu !!!

NIE !!!

Ludzie !!!

Zrozumcie !!!

Żaden komar nie wylęgnie się ze stawu, w którym jest jakaś względna równowaga biologiczna. W którym woda nie jest martwa. W którym istnieje życie. W którym żyją jakieś robale lub ryby. Pojawienie się komarów wcale nie zależy od założenia w ogrodzie stawu. Staw nie ma nic wspólnego z komarami.

Komary wylęgają się w kałużach pozbawionych stworzeń, które mogły by pożreć ich larwy. W świeżo powstałej kałuży znajdzie się dość pożywienia dla larw komarów - i z nich wylęgną się dorosłe, krwiopijne osobniki (paskudne samiczki). W starej, "żyjącej" kałuży larwom komarów nie będzie już tak miło - zdążą się w niej znaleźć ich naturalni wrogowie i większość larw zostanie pożarta.

Dokładnie taką sytuację obserwowałem u siebie. W kilka godzin po założeniu stawu w wodzie pływały już pierwsze owady. Były one jakieś takie ogłupiałe. Dość śmiesznie to wyglądało, bo woda była idealnie czysta i te zwierzątka bardzo do niej nie pasowały. A zwierzątka były ogłupiałe, bo one po prostu nie wiedziały co się dzieje - w tej wodzie nie było NIC do jedzenia !!!!!!!

Kilka dni później woda mojego stawu zaroiła się larwami komarów. Całe brzegi - miejsca gdzie woda miała głębokość kilku centymetrów były już wypełnione setkami komarzych larw. Łatwo je poznać - nie trzeba żadnej wiedzy - to się czuje intuicyjnie - to są cholerne larwy cholernych komarów. I wiecie co - też intuicyjnie czułem, że te larwy bardzo szybko znikną z mojego stawu - i tak się stało. Za kilka następnych dni w moim stawie pojawiło się "znikąd" dziesiątki różnych owadów. I po kilkunastu dniach "nic-nie-robienia" problem komarzych larw rozwiązał się sam. Rok 1998 zakończył się pełnym sukcesem. Wszystkie larwy zostały zjedzone, a w moim stawie żyło dziesiątki wypasionych robali (kurde!!!!, kiedy wreszcie przestanę używać tego słowa - ale już chyba wiecie, że pisząc robale myślę o wszelkich wodnych owadach).

Rok 1999 zaczął się podobnie - wiosną, późnym wieczorem widziałem nad wodą dziesiątki krążących nad wodą, w lotach godowych, komarów. Zajęte były swoimi sprawami, ale lepiej było za długo nad wodą nie siedzieć - miłość, miłością a trzeba coś jeść, myślały samiczki i cięły niemiłosiernie - ale tak było późnym wieczorem. Cóż, trzeba sobie powiedzieć szczerze - ta pora to raczej należy do komarów niż do ludzi. Ale komary o tej godzinie tną tak wszędzie - w lesie, na łące i nad moim stawem. Po tych zalotach, w moi stawie, znów pojawiły się larwy - ech, larwy, może kilka larw. Dziesiątki owadów czekało na tę chwile z utęsknieniem. Wszystkie larwy zostawały pożerane przez moich strażników stawu. Tak im to dobrze szło, że na jesień 1999 roku miałem szaloną ilość pluskolców w moim stawie - wypasły się na larwach komarów, bo ich tańce godowe to trwają chyba okrągły rok [z wyjątkiem zimy :-) ] i pożywienia moje pluskolce i inne robale miały pod dostatkiem.

Rok 2000 zaczął się jakoś inaczej - znacznie mniej komarów latało nad wodą - i mało w moim stawie było owadów. Cóż, tak było - dlaczego - nie wiem. Ale jest jeden fakt niezaprzeczalny - w roku 2000 ani jednej larwy komara nie udało mi się zaobserwować w wodzie. A wszystko to działo się jeszcze przed pojawieniem się ryb. Może komary wyczuły, że mój staw jest "żarłoczny" i nie gwarantuje przetrwania ich dzieciom ? Ale brak larw komarów miał też opłakane skutki dla moich owadów - ich ilość zmniejszyła się drastycznie - one pożerały siebie wzajemnie - nie miały co jeść - nie było larw komarów !!!

Latem 2000 w moim stawie pojawiły się ryby. I to jest chyba koniec historii o komarach - ŻADNA , ŻADNA larwa komara nie uchowa się przed rybą. Ryby, tak naprawdę, to są maszynki do zjadania wszystkiego co pływa w wodzie. Robiłem różne eksperymenty - ryby jedzą właściwie wszystko z wyjątkiem drutu i kamieni :-)))) [hehe, to oczywiście żart]

*

Ludzie się rodzą, dorastają, budują domy, myślą o budowie oczek wodnych w swoich ogrodach. Pytają o "plagę komarów", pytają jak przekonać żonę do swojej koncepcji budowy oczka wodnego ( żona wie lepiej - będą komary! ). Trudno im pomóc. Stereotypy są bardzo silne. Jeszcze dziś przychodzi ktoś do mnie (ktoś, kogo znam od lat) i pyta czy nie mam komarów. Odpowiadam, że nie. Ten ktoś patrzy na mnie wzrokiem, który mówi "Co mi tu będziesz pieprzył - ja i tak wiem lepiej". Cóż mam robić - jak przekonać, że mam rację, że nie kłamię. Jak mam udowodnić, że nie jestem wielbłądem. Już mi się nie chce z ludźmi gadać...

Skoro ludzie i tak wiedzą wszystko lepiej...

*

Dostałem ostatnio mail'a od właścicielki stawu. Są tam mądre słowa, które powinne wreszcie rozwiać wszelkie wątpliwości wątpiących:

...wypatrzył tam larwy komarów i co 3 dni przynosi do domu to świństwo, odcedza od smrodów i wpuszcza do stawu. Jest tego dużo, ale ryby tak to lubią, że jak się obeżrą to im się pływać nie chce...
 
Komary wylęgają się jak jest zasyfiony staw, jak nie mają biologicznych wrogów w postaci ryb!!!!!!

 

*

I to by było na tyle w sprawie "plagi komarów" i komarów.


Proszę zapoznać się z uwagami na stronie
"Uwagi końcowe"







Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional