15 IX 2006r. Zwlekałem z tą
robotą cały sierpień - było dość zimno i był to
wystarczający pretekst by się do tej roboty nie zabierać... Nie chciało mi się
strasssssznie...
Ale wrzesień
był piękny - więc pewnego dnia wziąłem się do pracy
- zacząłem od przygotowania mojej wersji oczkowego
odkurzacza
:-)))
...czyli
taczka, wielka MICHA, papcie...
|
|
Rok temu, 30 sierpnia
też robiłem to samo - i jak mocno znów się to zielsko
rozrosło! |
|
Ryby po prostu już nie mają
gdzie pływać - cała objętość stawu jest zarośnięta.
Jedyne wolne miejsce to pod liśćmi grzybienia. |
|
Jak co roku przed wejściem do
stawu zakładam papcie na gumowej podeszwie. Na krzesełku
będzie leżał aparat, z którym teraz szaleje moja żona.
Mam również przygotowany stary ręcznik, za którego
spaskudzenie żona nie urwie mi głowy. Ale najważniejsze
są papcie!!! A teraz widać jak wykonuję
profesjonalne sprawdzenie temperatury wody w stawie...
|
|
Pierwsze pociągnięcie... |
|
Wystarczy złapać jedną garść
łodyg, by zaczęła się ciągnąć cała ogromna kępa
- takiej ogromnej gęstwiny nie da rady załadować do
miski - trzeba to zielsko rwać na kawałki. |
|
O - właśnie tyle wystarczy -
i najważniejsze - trzeba z niego WYTRZĄSAĆ "coś-oślizgłe-i-się-rusza"
jak nazywała to, co żyje w tych gęstwinach, kilka lat
temu moja córka
:))) |
|
Jak długie są te pędy... |
|
No i już pierwszy kłąb w
misce. Na początku idzie łatwo...
Problemy się zaczynają trochę później... |
|
Drugi kłąb - widać, że to
już nie tylko łodygi, ale i muł. Moczarka w jakiś
sposób zakorzenia się w mule,
a muł ma taką konsystencję budyniu - i ten muł się zaczyna
ciągnąć za wyciąganą kępą zielska. To
jest bardzo ciężkie, a trzeba podnieść i jakoś
wytrzepać z larw ważek. |
|
Trzecie szarpnięcie. Oj - ciągnie
się OGROMNY glut mułu - widzę to wyraźnie! - zielone
wyszło nad wodę łatwo, ale w wodzie unosi się ten podczepiony
do moczarki muł. Tak sobie myślę, że byłby
tu pomocny mocny, metalowy durszlak, by z jego pomocą
wrzucać do miski ten galaretowaty muł. Chyba czegoś
takiego poszukam na targowiskach.
|
|
Zielone już w misce, ale przy
samej misce pływa w wodzie ten czarny, budyniowaty muł.
Obrzydliwe to jest strasznie - moja żona nigdy w życiu
by tego nie robiła, a moja córka... Nie mam jak tego mułu
wyciągnąć, koniecznie muszę kupić taki metalowy
durszlak - plastikowy na 100% pęknie!!!
|
|
Pierwsza próba zaciągnięcia
tego budyniowatego mułu do miski. |
|
I nic z tego nie wyszło... To
jakaś tajemnicza sprawa z tym mułem.... On jest jakby
poprzerastany korzeniami (????) moczarki (a może
ramienicy) i naprawdę tworzy taki galaretowaty glut. W dłoniach
się to rozpada jak kisiel albo budyń, ale pływając w
wodzie jest dość spójny. Ale nie ma sposobu by go wyciągnąć. |
|
Próbowałem jakoś zaciągać
mniejsze fragmenty tego mułu do miski... To raczej
syzyfowa praca. |
|
Wyławianie pędów staje się
coraz trudniejsze - ja przecież stoję w płytkiej
wodzie, a już muszę zanurzać rękę na całą długość
- więc co będzie w głębszej wodzie - będę już
musiał nurkować ????? |
|
Pełna miska zielska i mułu,
ciężka niesamowicie, jeszcze dobieram jakieś
pojedyncze pędy pływające w wodzie. |
|
Po wyciągnięciu ciężkiej
misy ze stawu trzeba ją wysypać do taczki i spokojnie
obserwować co się będzie działo - zaczną w kłębów
zielska wychodzić niewytrzepane
larwy ważek. |
|
Koniecznie trzeba odczekać
trochę czasu i poczekać by wyszło ich jak najwięcej.
Trzeba je wrzucić spowrotem do wody. Można kilka razy
rozgarnąć zielsko, by przestraszone larwy zaczęły
uciekać z tej gęstwiny. Koniecznie trzeba je uratować
- przecież za rok z nich wyklują się przepiękne ważki!!! |
|
Nie trzeba się bać larw ważek
- nie zrobią krzywdy człowiekowi! I wcale nie są
obrzydliwe... nie mają z pająkami nic wspólnego!!!! |
|
A tak przy okazji mała lekcja
botaniki - to jest ramienica krucha. |
|
A to moczarka kanadyjska - to
taka mała lekcja botaniki powiązana z pokazem
profesjonalnej pielęgnacji roślin wodnych
:-))))))) |
|
To jest druga OGROMNA MICHA
wyszarpanej ze stawu moczarki, ramienicy i mułu. Wyciągnąć
taką MICHĘ z wody na brzeg to naprawdę spory wysiłek!!!
|
|
Bardzo łatwo w czasie wyciągania
takiego ciężaru przeciążyć sobie jakieś mięśnie w
plecach i potem mieć przez dwa - cztery tygodnie niezłą
zabawę!!! Ból jest piekielny - i taki
"łapiący" i wtedy aż przygina człowieka do
ziemi... Miałem to kiedyś i wiem dobrze jak to jest... |
|
Zawartość MICHY już w
taczce. I kolejna larwa ucieka. Te, których nie jestem w
stanie odnaleźć pewnie zginą. Nie sądzę by z
kompostownika oddalonego o 30 metrów wróciły do wody.
A może się mylę??? |
|
Z mułu zaczynają wychodzić
różności. To właśnie te ulubione oślizgłe
mojej córki - dobrze, że tego nie ogląda
:-))) |
|
Wydaje mi się, że przy
takiej pracy, gdy jesteśmy uświnieni w mule po
same uszy dość łatwo się przełamać i
spróbować się oswoić z takimi zwierzątkami... Ale nie jest to
proste!!! Te zwierzątka są dość
obrzydliwe...
|
|
Również warto spróbować
wziąć do ręki takie maleństwo...
|
|
Maleństwo z bliska -
to pewnie jakiś gatunek pijawki??? Wydaje mi się, że
te zdjęcia trochę uświadomią przyszłym właścicielom
oczek wodnych, że ich marzenie stworzenia w ogrodzie
"bajkowego zakątka" nie uda się w pełni
zrealizować.
:-))))
|
|
Pierwsza taczka załadowana w
połowie. Wsypane do taczki dwie WIELKIE MICHY zielska i
mułu. Jeszcze trzeba dołożyć dwie tak samo wypełnione
MICHY i można jechać na kompost. Załadowałem tego
popołudnia dwie pełne taczki. Wierzyć się nie chce,
że rok temu robiłem dokładnie to samo!!! I że w ciągu
jednego lata tak się to zielsko potrafi rozrosnąć!!!!
|
|