Uwaga! Maile mają zachowaną oryginalną pisownię

Data powstania strony 7 X 2006r.

Data ostatniej modyfikacji 7 X 2006r.

Stary staw II

Czasami mail z pytaniem może być zalążkiem ciekawej strony....

 

Mail pochodzi z dnia 14 IX 2006r.

Witam

Jestem, zapewne kolejną, ofiarą Pana strony internetowej, która zresztą jest najlepszą stroną o tej tematyce, z jaką udało mi się spotkać.

W zeszłym roku zachorowałem na staw i, postępując zgodnie z Pana wskazówkami, stałem się w lipcu br. szczęśliwym posiadaczem parudziesięciu metrów sześciennych wody w ogrodzie (zdjęcia przyślę niebawem, wraz z opisem wykonania).
(dop. mój - jakoś te zdjęcia nie dotarły!!!)

Ponieważ wszystko jest nadal w fazie rozwoju, a ja mam już pierwsze obserwacje zwązane ze stawem, chciałem się nimi z Panem podzielić, a przy okazji podpytać jako fachowca.

1. Czy ułożone "luzem" na folii kamienie (u mnie jest grubości 1 mm) nie spowodują z czase jej przyśmieszonego zużycia lub przebicia? Kamień niby polny, bez kantów, ale czy napierający lód nie spowoduje, że w kórymś momencie kamień ją po prostu przerwie?

2. Czy uzywany przez Pana filtr do usuwania "resztek" z wody nie "wciąga" przy okacji narybku, młodych kijanek itp.?

3. Mój największy problem, czyli czyszczenie i konserwacja stawu. Oczywiście jeszcze nie ma takiej potrzeby, jednakze wolę zawczasu pewne rzeczy przemyśleć (chyba i tak już jest za późno, bo nalałem wody i pościłem rybki, więc poważniejsze prace na dnie raczej nie wchodzą w rachubę). Otóż w strefie dennej zaczyna mi się zbierać sporo różnego rodzaju "pfujów" (resztki liści, nawianej ziemi itp). System filtracyjny z popką chyba raczej nie wchodzi w rachubę, gdyż mazła pompka szybko by się zapchała (są to dosyć duże odpadki), a większa mogłaby przy okazji przepompować mniejsze rybki. Czy jest jakiś "bezpieczny" sposób na usunięcie tego? Pamiętam w akwarium stosowałem kiedyś rodzaj prostego odkurzacza, napędzanego powietrzem (coś takiego do stawu jest zaprezentowane np. tu:
http://www.lagunaponds.com/lagunaeng/maintenance/pondvac.php?link=126.
Wiem, że można już taki odkurzacz kupić w Polsce. Czy ma Pan jakieś doświadczenia z tego typu urządzeniami?

Pozdrawiam (...)


Rzeczywiście takie "odkurzacze" już u nas są do kupienia. A to zdjęcie ze strony firmowej producenta

To ma zasysać osady z dna i ma być potem "pięknie i czysto" w oczku.....
Ta......

Odpisałem oczywiście od razu:

Witam!
>która zresztą jest najlepszą stroną o tej tematyce
wiele tych stron nie ma, więc dość łatwo być w czołówce :)))

>Czy ułożone "luzem" na folii kamienie
nie sądzę by coś się miało dziać złego... wszyscy układają luzem, no bo
raczej co by dodatkowo podłożyć pod spód??? Lód i tak wszystko zwiąże w
jedną bryłę... i jakoś 8 lat nic mi nie pękło.

>Czy uzywany przez Pana filtr do usuwania "resztek" z wody nie "wciąga" przy
okacji narybku, młodych kijanek
używałem go przez dwa lata by ściągał mi te pływające kłębki brunatnych
glonów, potem używałem normalnego sklepowego filtra i zwykłej pompki do
fontanny - pompki mają na wejsciu gąbki by nie wciągały drobnych zwierząt
jak rybki, kijanki...
od dwóch lat nie używam w stawie zupełnie niczego co by można nazwać pompką
lub filtrem - nie ma takiej potrzeby, po prostu staw żyje sam....

>czyli czyszczenie i konserwacja stawu
najbliższe czyszczenie to za 5 lat, słowo "konserwacja" wg mnie nie
istnieje.. po prostu przy stawie nie należy robić nic - wtedy staw będzie
taki jak trzeba... ale to wyłącznie moja opinia... i chyba widać, że to
"nic-nie-robienie" wcale mojemu stawowi nie szkodzi!!!

na póżniejszych stronach "Rok xxxx" znajduje sie <pracuś> - takie moje
zdjecie w gatkach - WSZYSTKIE prace robione przy stawie są opisane na
stronach "Pod pracusiem" - widać że nie wiele tam robię - w tym roku nie
robiłem przy stawie NIC!!!! Ani 5 sekund !!!! więc odpuść ten temat.... a
pieniądze na ten "odkurzacz" przeznacz na piwo :)))

Leszek



 

Następnego dnia MUSIAŁEM zrobić trochę porządków w stawie przez zimą... Robiąc te prace przypomniał mi się ten mail i to "trzecie pytanie" i ten nieszczęsny odkurzacz... Zacząłem się śmiać w duchu.... Oj... bardzo się śmiałem!!!!

I postanowiłem zrobić taką stronę o "czyszczeniu i konserwacji stawu". Może te zdjęcia trochę uświadomią początkującym stawowiczom co właściwie zrobili w swoim ogrodzie i czego naprawdę potrzebują w przyszłości.

15 IX 2006r. Zwlekałem z tą robotą cały sierpień - było dość zimno i był to wystarczający pretekst by się do tej roboty nie zabierać...

Nie chciało mi się strasssssznie...

Ale wrzesień był piękny - więc pewnego dnia wziąłem się do pracy - zacząłem od przygotowania mojej wersji oczkowego odkurzacza
:-)))
...czyli taczka, wielka MICHA, papcie...

Rok temu, 30 sierpnia też robiłem to samo - i jak mocno znów się to zielsko rozrosło!
Ryby po prostu już nie mają gdzie pływać - cała objętość stawu jest zarośnięta. Jedyne wolne miejsce to pod liśćmi grzybienia.
Jak co roku przed wejściem do stawu zakładam papcie na gumowej podeszwie. Na krzesełku będzie leżał aparat, z którym teraz szaleje moja żona. Mam również przygotowany stary ręcznik, za którego spaskudzenie żona nie urwie mi głowy. Ale najważniejsze są papcie!!!

A teraz widać jak wykonuję profesjonalne sprawdzenie temperatury wody w stawie...

Pierwsze pociągnięcie...
Wystarczy złapać jedną garść łodyg, by zaczęła się ciągnąć cała ogromna kępa - takiej ogromnej gęstwiny nie da rady załadować do miski - trzeba to zielsko rwać na kawałki.
O - właśnie tyle wystarczy - i najważniejsze - trzeba z niego WYTRZĄSAĆ "coś-oślizgłe-i-się-rusza" jak nazywała to, co żyje w tych gęstwinach, kilka lat temu moja córka
:)))
Jak długie są te pędy...
No i już pierwszy kłąb w misce. Na początku idzie łatwo...
Problemy się zaczynają trochę później...
Drugi kłąb - widać, że to już nie tylko łodygi, ale i muł. Moczarka w jakiś sposób zakorzenia się w mule, a muł ma taką konsystencję budyniu - i ten muł się zaczyna ciągnąć za wyciąganą kępą zielska. To jest bardzo ciężkie, a trzeba podnieść i jakoś wytrzepać z larw ważek.
Trzecie szarpnięcie. Oj - ciągnie się OGROMNY glut mułu - widzę to wyraźnie! - zielone wyszło nad wodę łatwo, ale w wodzie unosi się ten podczepiony do moczarki muł.

Tak sobie myślę, że byłby tu pomocny mocny, metalowy durszlak, by z jego pomocą wrzucać do miski ten galaretowaty muł. Chyba czegoś takiego poszukam na targowiskach.

Zielone już w misce, ale przy samej misce pływa w wodzie ten czarny, budyniowaty muł. Obrzydliwe to jest strasznie - moja żona nigdy w życiu by tego nie robiła, a moja córka...

Nie mam jak tego mułu wyciągnąć, koniecznie muszę kupić taki metalowy durszlak - plastikowy na 100% pęknie!!!

Pierwsza próba zaciągnięcia tego budyniowatego mułu do miski.
I nic z tego nie wyszło... To jakaś tajemnicza sprawa z tym mułem.... On jest jakby poprzerastany korzeniami (????) moczarki (a może ramienicy) i naprawdę tworzy taki galaretowaty glut. W dłoniach się to rozpada jak kisiel albo budyń, ale pływając w wodzie jest dość spójny. Ale nie ma sposobu by go wyciągnąć.
Próbowałem jakoś zaciągać mniejsze fragmenty tego mułu do miski... To raczej syzyfowa praca.
Wyławianie pędów staje się coraz trudniejsze - ja przecież stoję w płytkiej wodzie, a już muszę zanurzać rękę na całą długość - więc co będzie w głębszej wodzie - będę już musiał nurkować ?????
Pełna miska zielska i mułu, ciężka niesamowicie, jeszcze dobieram jakieś pojedyncze pędy pływające w wodzie.
Po wyciągnięciu ciężkiej misy ze stawu trzeba ją wysypać do taczki i spokojnie obserwować co się będzie działo - zaczną w kłębów zielska wychodzić niewytrzepane larwy ważek.
Koniecznie trzeba odczekać trochę czasu i poczekać by wyszło ich jak najwięcej. Trzeba je wrzucić spowrotem do wody. Można kilka razy rozgarnąć zielsko, by przestraszone larwy zaczęły uciekać z tej gęstwiny. Koniecznie trzeba je uratować - przecież za rok z nich wyklują się przepiękne ważki!!!
Nie trzeba się bać larw ważek - nie zrobią krzywdy człowiekowi! I wcale nie są obrzydliwe... nie mają z pająkami nic wspólnego!!!!
A tak przy okazji mała lekcja botaniki - to jest ramienica krucha.
A to moczarka kanadyjska - to taka mała lekcja botaniki powiązana z pokazem profesjonalnej pielęgnacji roślin wodnych
:-)))))))
To jest druga OGROMNA MICHA wyszarpanej ze stawu moczarki, ramienicy i mułu. Wyciągnąć taką MICHĘ z wody na brzeg to naprawdę spory wysiłek!!!
Bardzo łatwo w czasie wyciągania takiego ciężaru przeciążyć sobie jakieś mięśnie w plecach i potem mieć przez dwa - cztery tygodnie niezłą zabawę!!! Ból jest piekielny - i taki "łapiący" i wtedy aż przygina człowieka do ziemi... Miałem to kiedyś i wiem dobrze jak to jest...
Zawartość MICHY już w taczce. I kolejna larwa ucieka. Te, których nie jestem w stanie odnaleźć pewnie zginą. Nie sądzę by z kompostownika oddalonego o 30 metrów wróciły do wody. A może się mylę???
Z mułu zaczynają wychodzić różności. To właśnie te ulubione oślizgłe mojej córki - dobrze, że tego nie ogląda
:-)))
Wydaje mi się, że przy takiej pracy, gdy jesteśmy uświnieni w mule po same uszy dość łatwo się przełamać i spróbować się oswoić z takimi zwierzątkami...

Ale nie jest to proste!!! Te zwierzątka są dość obrzydliwe...

Również warto spróbować wziąć do ręki takie maleństwo...
Maleństwo z bliska - to pewnie jakiś gatunek pijawki???

Wydaje mi się, że te zdjęcia trochę uświadomią przyszłym właścicielom oczek wodnych, że ich marzenie stworzenia w ogrodzie "bajkowego zakątka" nie uda się w pełni zrealizować.
:-))))

Pierwsza taczka załadowana w połowie. Wsypane do taczki dwie WIELKIE MICHY zielska i mułu. Jeszcze trzeba dołożyć dwie tak samo wypełnione MICHY i można jechać na kompost.

Załadowałem tego popołudnia dwie pełne taczki. Wierzyć się nie chce, że rok temu robiłem dokładnie to samo!!! I że w ciągu jednego lata tak się to zielsko potrafi rozrosnąć!!!!

 

Nie robiłem tego dnia już więcej zdjęć, już nie było to możliwe. To dość trudne za każdym razem płukać ręce z czarnego mułu, wycierać je do sucha, brać aparat do ręki i robić pstryk gdy ma się do wykonania dość ciężką i dość nieprzyjemną pracę. Bo potem jest trochę gorzej. Woda jest głębsza, trzeba się głębiej zanurzać, muł jest coraz bardziej nieprzyjemny. Już się nie ma nastroju do zdjęć... Chce się po prostu odwalić ciężką robotę i mieć to po prostu z głowy....

Tak to jest ze starym stawem.... Tę pracę robiłem po raz pierwszy w 2002 roku. Można to zobaczyć na zdjęciach z lat 2002-2005. Przyzwyczaiłem się do tej pracy i wiem że trzeba ją po prostu wykonać. Właściwie jest to w tej chwili jedyna czynność przy stawie jaką wykonuję w ciągu roku. Poza tą pracą staw od dwóch lat żyje całkowicie własnym życiem, bez żadnej mojej ingerencji... Nie stosuję żadnych pompek, filtrów, torfu, chemii...

I chyba to jest najlepsze co można robić przy stawie - nie robić właściwie NIC!!!

* * *

A teraz bym spytał tego człowieka, który napisał do mnie maila w sprawie tego "odkurzacza stawowego" czy dalej chce go kupić....

 

 


Zdjęcia, gdy wybierałem ze stawu kłęby moczarki i ramienicy robiła moja żona

 








Valid HTML 4.01 Transitional
Ta strona spełnia standardy kodu HTML 4.01 Transitional